herbatyzm

krew ślimaka

Stała się rzecz o tyle niesłychana, że własny mąż wysłał mnie i zmusił niemalże do wyjścia na imprezę z dziewczynami. W sobotę. Wietrzę w tym co prawda jakiś podstęp ale co tam, korzystam.

PRZED: wyjściowa herbata w swej krasie 🙂 na koniec dla sprawiedliwości wrzucam fotkę z rana po bibie, bez makijażu, bo zawsze taka zrobiona się tu przedstawiam… a to był prawdziwy sabat czarownic 😀

I to by było na tyle zabawnych i wesołych wiadomości. Bo od jakiegoś czasu niechcący (choć może chcący i nie przez przypadek)

zbieram niusy od różnych osób np. na temat religii

w przedszkolach i szkołach. Od razu zaznaczam, nic nie mam do religii samej w sobie no ale ludzie kochani… Żeby 3 latkom ładować 2 godz tygodniowo?  I to nie opowieści o aniołach, Maryi i Jezusie tylko z grubej rury. O szatnie na ten przykład. Podobno w jednym z przedszkoli boją się katechetki, w innym proboszcza. No jak łazi się z dziećmi tu i tam – to kontakt z innymi rodzicami jest nieuchronny, a tym samym zbieranie danych mnie nie omija. Przecież te dzieci nic nie kumają.

dorośli zabijają często w dzieciach i małolatach to, co pierwotne i co pomaga im żyć…

A co zapamiętają?

Lepiej nie myśleć. Ale idąc dalej, w zerówkach przygotowują już do komunii więc napór robi się coraz większy. 6-latek rozumie niewiele więcej niż 4-ero. Tak naprawdę to chyba wiele lat później dociera do człowieka o co z tą religia kaman, chociaż żyje w zgodzie ze swoją intuicją, a przynajmniej próbuje, dopóki dorośli jej nie zniszczą i nie zaszczują regułami. Nawet sama komunia to dla dzieciaków niewiadoma i nie oszukujmy się, że wszyscy wiedzieliśmy o co w tym biega. Zresztą Pismo Święte mówi, że chrzest mogą przyjmować ludzie dorośli, świadomie podejmujący decyzje. Gówno wiedzieliśmy prócz tego, że będą prezenty i trzeba wyklepać coś bez zastanowienia. Bezmyślnie, żeby później zapomnieć. Kto niby rozstrząsa w wieku lat 9 czy 10 grzechy główne? Komu to potrzebne skoro to tylko teorie, a ciekawość dzieci nie podąża w tym kierunku? A na pewno nie w kierunku, do którego są przymuszane.

Weszłam ostatnio pomodlić się do naszego kościoła i co zobaczyłam?

Kilka bardzo przejętych matek z pliczkami karteczek w ręce, ściskających w drugiej rączkę dziecka i poszukujące księdza. Wszyscy jacyś kurna wystraszeni, z lękiem i jakimś takim przepokornym uniżeniem w oczach, wyglądali nie jakby szli na spotkanie religijne tylko na wyrok sądu najwyższego. Chore.

A mam uraz, tak.

Będąc w 8 klasie SP trafiłam na bardzo przejętego pasterza owiec – księdza Andrzeja. Otóż jego metodą  wychowawczą było publiczne upadlanie tych, którzy byli inni. W mojej klasie padło na mnie. Buntowniczkę z problemami o jakich nie mieli pojęcia ani on ani inni wtórujący mu nauczyciele. Nie mieli bo nie zapytali. Kogo to obchodziło, łatwiej było oceniać i wydawać wyroki.

nastolatki to często bardzo nieszczęśliwi ludzie, celowo doprowadzające się do jeszcze większego bólu i cierpienia, pastwiące się najbardziej nad sobą…

Tak, paliłam z chłopakami papierosy i czasem piłam wino ale czy zaraz byłam dziwką? Nie. Chłopaki mnie nie oceniali, nie zazdrościli (nie wiadomo czego bo ludzie widzieli tylko kasę i pozory) i bronili. Nigdy żaden kumpel nie zwrócił się przeciwko mnie publicznie, a koleżanki fałszywe owszem. Co oni wszyscy o mnie wiedzieli?  Co wiedzieli o moich przeżyciach kiedy rozszarpana w wieku dojrzewania pomiędzy matką, ojcem i jego nową rodzina błądziłam. Co oni wiedzieli z pseudo normalnych domów o moich łzach i chęci ucieczki do nikąd, a czasem z tego świata.

Co oni wiedzieli

o regularnie wyrywanym sercu przez mojego ojca, który umawiał się, że przyjedzie, że mnie zabierze, że zadzwoni i prawie nigdy nie dotrzymał słowa. A ja czekałam. Jak miałam lat 10, 11,12,13,14,15,16 itd (aż do dziś).  A nie było komórek. Co oni wiedzieli o naszych potajemnych spotkaniach w samochodzie lub drogoradach za jebanym Gnieznem w skrytości przed żoną ojca, która sobie nie życzyła mojej osoby w swoim życiu i zabroniła dzwonić i przychodzić do ICH domu. Co oni wiedzieli o tych niemniej jebanych pieniądzach przez które też zniszczona została moja rodzina, a którymi kupował swoje wyrzuty sumienia i czasem tylko potrafił dać te pieniądze. Doceniam to i zawsze doceniałam ale chciałem iść z nim do kina. Obiecywał ale później kładł 200 marek i znikał. Zazdrościli tylko tych pozorów, że w dupie z dobrobytu mi się przewraca. Nikt prócz mojej mamy tego nie rozumiał, a i ją niszczono regularnie. Katolicy składający w niedzielę ręce do Boga. Czyjego Boga?  Tego, który dzieli ludzi?  Czy małolaty chleją i odrealniają się z radości? Nie. Ale to trzeba wyjść poza swój światopogląd i chociażby zapytać.

A później bunt narasta bo skoro zawsze ma się nieodpowiednie zachowanie nawet jak się zachowuje odpowiednio, to zaczyna młody człowiek tak właśnie robić.

Źle. Daje argumenty, że jest nic nie wart i nic z niego nie będzie. Mało kto wyciąga rękę. Rozmawia jak z człowiekiem, a nie zerem. A to właśnie tacy ludzie i to młodzi wołają o pomoc. Swoim przejaskrawionym zachowaniem i im większy buntownik tym większa wrażliwość i nie radzenie sobie z tym światem. Zawsze byłam inna, wrażliwsza, nie radziłam sobie z tym wszystkim, (za) dużo czułam i byłam dojrzalsza chyba czasem bardziej niż dziś. Nie było we mnie tej dziecięcej radości i ufności, ona umarła z rozwodem rodziców i narodziła się stopniowo wiele lat później, podczas miliona przeczytanych książek i godzin terapii z mamą i tym całym środowiskiem. Chciałam cierpieć i sponiewierać się, jakby miało mi to przynieść ulgę. Gdyby nie mama nie było by mnie tu i wcale. W pewnym momencie miałam wrażenie, że

żyję tylko dla niej

bo dla siebie nie chciałam. Plus jednostki bliskich mej duszy ludzi (w tym babcia) i jedyny historyk, który mnie rozumiał i czułam od niego wsparcie. Wierzył we mnie do końca nawet jak wlepiał tylko mi pałę za ściąganie motywując do nauki i wyjeżdżając na ambicję.

czasami byłam bliska rozkładowi… ale odradzałam się z tych popiołów i jakoś, nie wiem jak, ku zdziwieniu i zaskoczeniu tych, co mnie już żywcem pogrzebali, wstawałam i szłam dalej…

Bo miałam taką zawsze tylko nie każdy chciał ją zobaczyć sądząc, że najwięcej nauczę się jak mnie zgnoją i upokorzą. Bardzo cienka linia pomiędzy takim planem, a doprowadzeniem kogoś do samobójstwa. Tak, nie bójmy się o tym wspomnieć, bardzo dużo nastolatków je popełnia. A czy gdyby teraz znali prawdę – dalej by zazdrościli i tak robili? Rozjebanego życia, lęku przed wszystkimi, przed księdzem, szkołą, nauczycielem, sobą… Czasem przed wyjściem z domu. Wybaczcie im bo nie wiedzą co czynią. Zawsze mi to pomagało.

To niosły barki nastolatki, która dostawała jeszcze większe baty.

Jedynym sposobem była maska i agresja. Bo niby wszyscy wiedzieli ale za komuny tylko WIdzieli. Narzeczonego mamy Niemca, paczki i fury. Zresztą Niemiec był zajebisty i po części dzięki niemu też żyję. Wiem, że mnie kochał tak jak ja go kochałam, a jego, niestety mama nie bo ciągle kochała tamtego, który ją zdradzał i nie była w stanie związać się z nikim na zawsze. Teraz ją rozumiem. Chciała ale nie mogła.

Księdzu odpuszczam,

nie znał się na młodzieży chociaż podobno znał na Bogu. Tylko nie patrzył sercem, a wyklepane reguły to za mało żeby zrozumieć drugiego człowieka. Mówiłam mu to wprost. Nie mógł tego znieść i pojechał w konsekwencji na misję do Afryki (nie tylko przez mnie ale to uświadomiło mu ostatecznie, że nie nadaje się do młodzieży bo problemy miałam z nim nie tylko ja, a on nie tylko ze mną). Całe szczęście. Może nikogo więcej nie zniszczył i nie skrzywdził. Zresztą, co mnie jakoś nie zabiło to wzmocniło jednak nie życzę nikomu takiego treningu.

Wolałabym być zwykłą dziewczyną ze zwykłymi problemami.

A najgorsze jest to, że ojciec był zajebisty i wiem, że długo mnie kochał. Jeszcze parę chwil po rozwodzie byłam jego córeczką tatusia, dawał zalęknionej dziewczynce nadzieję, że nic się nie zmieni. Ale podskórnie czułam i już wtedy zaczęłam się bać. Ten lęk towarzyszy mi do dziś powodując różne traumy i siedząc bardzo głęboko w podświadomości. Lęk przed odrzuceniem i utratą tego, kogo się kocha. Lęk doprowadzający do odrzucenia zanim zrobi to ktoś inny. Niby oswojony ale ja mu nie ufam.

Nieświadomie zaczęłam produkować te lęki, które przylgnęły do mnie mocno. Nie potrafił walczyć o tę naszą miłość do końca i pogrzebał ją żywcem. Dla świętego spokoju, żeby w domu nie słuchać. Może kiedyś Geniu przeczytasz te słowa ale to i tak już za późno. Bo wszystko się skończyło, a czasu się nie cofnie. Niczego to w naszym życiu nie zmieni, bo ani

nie odda Twojej miłości do mnie, ani nie zabierze mojej miłości do Ciebie,

która nadal we mnie żyje. Jedynie my, jako chrześcijanie możemy naprawdę kierować się słowem bożym ale tym prawdziwym, które nakazuje kochać każdego bliźniego, czy to dziwkę czy też króla. Teorie nie mają dla mnie żadnej wartości i widzę mojego ojca latem przed kościołem, z drugą babką bez rozwodu jeszcze. Złożone ręce na których są łzy innych ludzi. A my wyklęte z boku. I przyzwolenie rzekomych katolików na coś takiego (rodzice mają ślub kościelny). Wujek ksiądz, który sprawę przyklepał i przypadkiem po latach spotkany powiedział, że nie chce mnie widzieć żeby nie odgrzebywać starej i nie aktualnej historii. Nie żeby nakładł tamtemu do głowy i spróbował dotrzeć do niego co robi prowadzając się legalnie z kochankami po Gnieźnie. Nie. To my poniosłyśmy największe konsekwencje, no bo przecież nie facet. Od faceta z kasą nikt się nie odwróci. To kobiety są te złe, a poprzednie mają najlepiej rozpływać się w powietrzu żeby biedakom nie przypominać co zrobili, bo oni przecież chcą w spokoju żyć dalej. Bez przeszłości.

No chyba nie o to w tym wszystkim chodzi…

A dzieci są zawsze niewinne

i ich zachowanie wynika z zachowania rodziców i tego jakie atrakcje im zapewniają. Więc zanim kogoś ocenimy, zapytajmy bo tym jednym pytaniem możemy zrobić więcej pożytku niż nam się wydaje, a może nawet zdołamy kogoś uratować.

krwawe życie było moim udziałem, pełne łez i często nieświadomej walki o siebie, o życie samo w sobie, o prawdę, której nikt nie chce nigdy widzieć chociaż każdy uważa, że tak…

Ale to tylko niewielki odłam moich krwawych przygód, w zasadzie z jednego roku życia i to też po łebkach. Krew ślimaka się rozlała.

Na koniec jeszcze jedna ciekawostka ostatnio zasłyszana, otóż zamożne panie

nie używają już kremów że śluzem ślimaka właśnie tylko sprowadzają sobie

afrykańskie i kładą je bezpośrednio na twarz 🙂 Też byłam zdziwiona ale podobno taki ślimak jest cały czas w użyciu i ma się dobrze. Później można wypić krew ślimaka i zjeść jego ciało na odpuszczenie grzechów (głównych). Yo

PO: taka sobie herbata bez niczego 😉 ale mam krem pod oczy ze śluzem ślimaka 😀 i poimprezowy brokat 😉

BeaHerba

Bea Herba to ziołowa beata herbata słuchająca siebie, swoich odczuć i snów, czasem słaba, czasem czarna i mocna, bywa też kompletnie zielona i delikatna biała, niekiedy słodka i aromatyczna. Jak życie...

Możesz również polubić…

47 komentarzy

  1. Doris says:

    Mocne… Nie zazdroszczę takich przeżyć, a ludzie… zawsze lubili pastwić się na słabszych 🙁 pozdrawiam!

  2. Problem wyzywania się na słabszych tylko narasta.. Z roku na rok jest coraz gorzej. Nauczyciele powinni reagować ,ale zazwyczaj mają to gdzieś. Nie zazdroszcze przeżyć, swoje też przyeżyłam, mocno przytulam i życzę powodzenia 😉

    1. BeaHerba says:

      A miałam nadzieję, że się poprawiło… Niestety od nauczycieli bardzo dużo zależy i lepiej nie być dzieckiem z problemami tylko wpasować się w tak zwaną normalność. Ściskam mocno i dziękuję !!!

  3. Dokładnie tak jest, ocenia się tylko po pozorach bez zagłębiania się w sedno sprawy.

    1. BeaHerba says:

      Niestety najczęściej …

  4. Mocny wpis! Nie wiem sama co powiedzieć poza tym, że nie powinniśmy oceniać po pozorach. Albo wcale, w końcu mamy lepsE rzeczy do roboty. Pozdrowienia

    1. BeaHerba says:

      Dokładnie, lepiej niech każdy skupi się na sobie jak nie ma nic mądrego do przekazania 🙂

  5. Majla says:

    Odpłynelam… ?

    1. BeaHerba says:

      byle nie za daleko 😉 ściskam :***

  6. Jola says:

    …mocne ! ..ale wpadam tu systematycznie i znów się nie zawiodłam ! Dzięki !

    1. BeaHerba says:

      Kurcze, jest mi bardzo miło!!! Pozdrawiam ciepło 🙂

  7. Kalejdoskop Renaty says:

    Cała prawda – ludzie od wieków oceniają po pozorach, robiąc w ten sposób krzywdę.
    Świetny tekst!

    Pozdrawiam serdecznie

    Renata

    1. BeaHerba says:

      Dziękuję bardzo 🙂 Może kiedyś przestaną chociaż trochę oceniać innych i skupi ą się na sobie 🙂

  8. Nie wiem czy kiedykolwiek zmieni sie mentalność, teraz widzę coraz wieksze nasilenia sie tzw. “pastwienia”. Słabi nie maja racji bytu. Było, jest i będzie. Smutne, ale prawdziwe. A maści ze sluzu slimaka dobrze działają na trądzik:-)

    1. BeaHerba says:

      To przerażające w kontekście własnego dziecka… Ludzie jednak dziczeją, w domach żadnych zasad, gry i telefony najważniejsze albo chowa ulica bo rodzicom się nie chce… Smutne trochę… Z tym trądzikiem nie wiedziałam 🙂

  9. Nie da się. Nie da się żyć spokojnie, gdy natura nie wyposażyła cię w skorupę…
    Czasem myślę, że jestem nieprzystosowana społecznie, że zbyt dużo mnie kosztuje samo bycie między ludźmi, w społeczeństwie. Jedno, co mogę zrobić, wybaczać. Odwracam wzrok, nie karmię się słowami tych, którym krew kapie z pyska i niosę własną pochodnię z nadzieją, że mój marsz przez życie ma sens. Ma sens, bo karmię się płatkami śniegu, w których wyryto przepowiednię o czekającej na mnie duszy bez pancerza, którą spotkam, by podać jej rękę.
    Ściskam Cię gorąco :*
    SC

    1. BeaHerba says:

      O tak, skorupę może trzeba nawet spróbować zbudować sobie samemu, kochać się i zawsze wierzyć w siebie i swoje możliwości. Co prawda młody człowiek tego kompletnie nie rozumie, nie kuma dlaczego taki dziwny jest ten świat i dlaczego ludzie tak się zachowują. Po łzach przyszło słońce, a ja okazałam się być jeszcze silniejsza i mam wrażenie, że te wszystkie gorzkie doświadczenia (a było ich więcej) sprawiły, że uwierzyłam w swoją moc jeszcze bardziej i traktuję przeszłość jako swoje małe sukcesy 🙂 Pięknie napisałaś o śniegu, romantycznie i idealistycznie, bo takich ludzi na szczęście trochę jest na świecie tylko nie tak prosto ich spotkać (dlatego trzeba sobie przyciągać). Ściskam i dziękuję za odwiedziny :**

  10. Ciekawie opowiadasz o nieciekawych przeżyciach. Niestety, zazwyczaj jest tak, że rzeczy, które nas “trafiają” w młodym wieku, odbijają się o wiele mocniej niż te, których doświadczamy będąc dorosłymi. A to, że ludzie lubią oceniać według własnych kryteriów i schematów niestety już chyba nigdy się nie zmieni…

    1. BeaHerba says:

      Odbijają się ale jeżeli takie nas nie zabiły to czy coś jest w stanie to zrobić? Nauczyłam się czerpać z tych doświadczeń maksymalnie to, co pozytywne i paradoksalnie umocniła się moja wiara w Siłę Wyższą (która jednak zawsze jakoś nade mną czuwała) i w siebie. Może jakieś marzenia zostały pogrzebane żywcem ale widocznie nie były dla mnie 🙂 Dziękuję za odwiedziny 🙂

  11. Lubię Ciebie i Twojego bloga i czytuję go od dawna, ale dopiero dzisiaj mam poczucie, że wpuściłaś mnie bliżej do swojego życia. Współczuję Ci trudnych doświadczeń, bardzo dużo musiałaś znieść i to w trudnym dla większości ludzi okresie życia. Dodatkowo system edukacji sprzyja szufladkowaniu, wspiera zachowania tylko i wyłącznie wpisujące się w ściśle określone normy – często mało sensowne i niesprawiedliwe. Zdarzają się oczywiście sensowni nauczyciele – szkoda, że u Ciebie było ich niewielu. Ściskam :***

    1. BeaHerba says:

      Dziękuję Ci Magdo za komentarz, bardzo dla mnie cenny bo rzeczywiście otworzyłam się i odważyłam nieco bardziej. Jednak pisanie ma tylko sens jeżeli jest w zgodzie ze mną dlatego nie chciało wyjść inaczej. Tak, to szufladkowanie jest straszne, tym bardziej jak patrzy się w kontekście swojego dziecka i szkół. Nie chcę projektować swoich lęków na niego ale nie jest to takie proste, na szczęście mąż ma pozytywne doświadczenia edukacyjne i tego się trzymam 🙂 Nauczyciele, cóż, cieszę się z każdego fajnego napotkanego i doceniam to co dla mnie zrobili. Po latach doceniam też siebie i w końcu się o nic nie katuję i nie obwiniam 🙂 Ściskam i ślę ciepłe pozdrowienia :*

  12. Ewa says:

    Najgorsze jest to, że sytuacja w szkołach się nie zmienia, wciąż słyszy się o znęcaniu. Jak ktoś jest inny, ma własne zdanie i nie podąża za grupką to jest zły, niedobry i trzeba mu dopiec…

    1. BeaHerba says:

      I to mnie właśnie przeraża, nie wiem jak wychowywać dziecko, zgodnie z ideałami też może się okazać, że nie dobrze… Trzeba jednak mieć twardy tyłek jak ma się miękkie serce…

  13. Ile bym dała aby ludzi zmienić, jednak chyba nikt nie jest w stanie tego zmienić ;////

    1. BeaHerba says:

      niestety nie, wpływ mamy tylko na siebie, a tym samym otoczenie własne 🙂

  14. Tomasz says:

    Na 100% jest jakiś podstęp 🙂

    1. BeaHerba says:

      Byłoby dobrze 🙂

  15. Jak na czarownicę, to Ty jestem całkiem mało wiedźmowata! 😀

    A tak na poważnie: mnie przeraża, że nauczyciele – pedagodzy! – którzy powinni dawać przykład, są w stanie publicznie pastwić się nad uczniami.
    Nie ma się więc co dziwić, że dzieci i młodzież są tak przepełnieni agresją…

    1. BeaHerba says:

      Bo ja teraz jestem bardziej wiedźmowata, a wcześniej jeszcze nie wierzyłam aż tak w swoje moce i nie potrafiłam nimi operować świadomie 😉 No właśnie, mają dawać przykład, a strach myśleć co się dzieje, tym bardziej w kontekście własnego dziecka…

  16. Popłynęły emocje… Przypomniałaś mi o moim dzieciństwie niezbyt udanym, o zatargach z katechetką i o buncie, który skrywał smutek i wrażliwość. Dzisiaj już taka nie jestem, nie do końca…

  17. Ogólnie lekcje religii to porażka. Mnie jedynie podobały się te w gimnazjum – poznawaliśmy wszystkie religie, nie tylko naszą. Dodam, że katechezę prowadził ksiądz.

    Poniżanie innych i osądzanie jest bardzo słabe, ale i powszechne. Szkoda.

    1. BeaHerba says:

      Taka religia z sensem to rozumiem, tym bardziej, że w gimnazjum już się jednak jest nieco starszym i zaczyna kumać, a jak coś ciekawego to tym bardziej młody człowiek zaczyna przy tym samodzielnie myśleć i się rozwijać.

  18. mocny tekst…dużo emocji w nim

    1. BeaHerba says:

      tak wyszło…

  19. całkowicie się z Tobą zgadzam. Po co przyjmować sakramenty, których się nie rozumie. Do których podchodzi się hurtowo razem z innymi, jak komunia czy bierzmowanie. Po co obowiązek religii w szkołach? Wiara powinna być pielęgnowana w nas świadomie i dojrzale.

    1. BeaHerba says:

      Dzięki, też tak myślę, dzieci nic nie rozumieją i mam wrażenie, że w tym właśnie czasie, razem z przekazywanymi dogmatami zaczyna się niechęć do religii i kościoła. I jest to związane z przymusem i jakimś dziwnym obowiązkiem, a nie nauką rytuału i pobudzania większej energii wspólną modlitwą, oczyszczaniem duszy itp. Przymus rodzi opór. Pozdrawiam!

  20. Mój syn, ok. 4 lata wtedy miał, odbieramy go z przedszkola, jedziemy samochodem. Nagle mówi: “Edka dziś nie było w przedszkolu- ukrzyżowali go”… cisza… “ale jak to ukrzyzowali??!!”
    “O tak”- rozłożył ręcę.
    Od tego moemntu przestał chodzić na opowieści biblijne w przedszkolu… posłaliśmy go tam wyłącznie dlatego, że chcieliśmy, aby poznawał Biblię, ktora jest duza czescia kultry. No ale coz… sami jestesmy ateistami.

  21. Oj.. bardzo emocjonalny tekst. Wspaniały!

    1. BeaHerba says:

      dziękuję bardzo 🙂 pozdrawiam ciepło :**

  22. Aleksandra Załęska says:

    Dużo przeżyłaś, nie zazdroszczę. Ja też przeżyłam rozwód rodziców, choć akurat w moim przypadku “tatuś” zniknął, może i lepiej, bo nie musiałam przeżywać traumy. Co do wiary i katolików – niestety to największa obłuda ludzka – chodzisz do kościała, bo co powie sąsiad, sąsiadka, ale tak naprawdę wszelkie przykazania masz gdzieś…

    1. BeaHerba says:

      Mój mąż też czasem mówi, że woli ojca nie mieć (bo poszedł już dawno w siną dal) niż przeżywać to, co ja pół życia. Na szczęście już się z tą traumą trochę uporałam, w takim sensie, że nie cierpię (chociaż nadal kocham) i już mi nie jest tak przykro, że nawet wnuka nie chce poznać. Nie ma kontaktu i już. Może tak jak piszesz, to lepsze niż taka emocjonalna huśtawka… Pozdrawiam!!!

  23. I dlatego ja już do kościoła nie chodzę.
    Ludzie niby gadają o miłości razem z księdzem na czele, a co robią po wyjściu z kościoła?
    Patrzą jak inni wyglądają. Słuchają co inni mówią i obgadują. Tyle wynoszą z kościoła.
    Mój ojciec był na miejscu, ale co z tego? Pił. Nie miałam z nim dobrego kontaktu.
    Nie bił i nie krzyczał. Jednak pogadać się z nim nie dało. Tkwił w swoim świecie, a ja w swoim.
    Jak zwykle dobry tekst Beato Herbato.

    1. BeaHerba says:

      Wcale się nie dziwię Aniu, to jest obłuda i zakłamanie chociaż ja czasem wdepnę do kościoła. Największy dylemat mamy odnośnie synka. Kolejny test może Cię zainteresuje, o dorosłych dzieciach alkoholików, pozdrawiam ciepło :*

  24. Bardzo mocny tekst! I cholernie osobisty.

    1. BeaHerba says:

      takie mi czasami wychodzą, dziękuję za odwiedziny 🙂

  25. Hihihi…. i u ciebie się wylało….., a myślałam, że tylko u mnie tak wali emocjami…. 🙂 pocieszam cię tylko, że doświadczenia z księżmi mogą być znacznie gorsze. Chociaż wrażliwość każdego jest inna i nie wiadomo, co za uśmiechem i makijażem się dzieje… 🙂 pozdrawiam ciepło, bo dość dawno tu nie byłam 🙂

    1. BeaHerba says:

      oj u mnie bywa emocjonalnie nawet jakbym czasem nie chciała 🙂 dziękuję kochana za odwiedziny i również pozdrawiam serdecznie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *