herbatyzm

nieudany eksperyment

Z pełną świadomością stwierdzam, że co jak co ale starość to się temu komuś czy czemuś co świat stworzyło nie udała. Jest najsłabszym ogniwem życia i nie wiem doprawdy po co komu to zużycie materiału. Nie ważne, czy Boga w tym “zasługa” czy kosmitów, którzy być może sobie na ziemi nowy gatunek eksperymentalnie stworzyli… Nie wiem.

Rzeczywiście teoria z obcą cywilizacją, która nas tu zagospodarowała (i do tego ciągle obserwuje) też jakoś mi pasuje i przemawia. Tym bardziej będąc obserwatorem zdarzeń w Wylatowie (jeszcze do nich wrócę) w latach 2001-2005. Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują bowiem na połączenie z nimi od kiedy świat istnieje i widać to na obrazach, rycinach, wykuciach w kamieniu, rzeźbach itp. Istnieje prawdopodobieństwo, że tak być może. Oczywiście można dalej brnąć, że wszechświat nieograniczony itd. ale gówno wielkie (pardom) o nim wiemy i docelowo i tak człowiek głupi umrze. Może sobie wierzyć w co się chce i nazywać energię jak chce i tylko ona stanowi niezaprzeczalny fakt, że istnieje. A teorie, które ułatwiają nam spojrzenie na rzeczywistość możemy przyjmować jakie chcemy. Jeżeli w nie wierzymy to dobrze, bo wiara góry potrafi przenosić i to jest prawda. Tak czy siak eksperyment nie udany chyba bo większego niszczyciela niż człowiek w przyrodzie nie ma. Może dinozaury były…?

Cały świat tylko na forsie oparty i ni jak bez niej nie da się egzystować. Wiem na pewno, że psa już NIGDY mieć nie będę (i nigdy to nigdy) bo za bardzo się wszystkim później przejmuję, do tego obowiązek non stop, a w kolejności starość i patrzenie jak odchodzi, a ty już nic nie możesz zrobić. Ponieważ konstrukcja ma psychiczna słaba jak nie wiem co i od razu wszystko na ciele się odbija nie mogę sobie na takie skoki emocjonalne więcej pozwolić. Aktualnie wmawiam sobie, że takie są prawa życia, że każdy kto przychodzi na tę planetę musi kiedyś ją opuścić w taki czy inny sposób ale jednak. Zresztą wcale żyć wiecznie na niej bym nie chciała, bo pełna zła i przemocy nie zachęca do tego. Oczywiście, można by pociągnąć trochę dłużej, czy odchodzić na własne żądanie, fakt, ale lepiej godzić się z tym, na co wpływu nie mamy. Chociaż niektórzy potrafią położyć się i umrzeć kiedy czują, że jest ku temu pora. Przodują w tej praktyce buddyjscy mnisi, przygotowując się już wcześniej do opuszczenia duszy przez ciało, kładą się w jakimś wybranym miejscu, zamykają oczy i odchodzą. W życiu przeciętnego człowieka też można (prawie) takie zjawisko zaobserwować, że starsi ludzie czasem sami nagle gasną i stopniowo znikają. Np. tak było z moją babcią. Żyła sobie żyła, nic jej nie dolegało prócz drobnych jakichś spraw, żadnych przez lekarzy przeciwwskazań do żywota dalszego nie miała ale faktycznie już od jakiegoś czasu mówiła, że życie jej obrzydło, nogę słabą jedną miała i nie mogła latać do kościoła z wymarzoną częstotliwością, do tego zaszłam w ciążę i się wszystko posypało. Lekarze do końca mówili, że wstać może i wyniki jak na lat 87 całkiem dobre. Ale nie chciała, uprzedzała nawet tylko nikt jej do końca nie wierzył. Nie cierpiała, nie miała żadnej wyniszczającej choroby, najpierw po prostu jeść nie chciała i nic jej nie cieszyło. Za to odeszła spokojnie, najedzona zasnęła i się po prostu nie obudziła. Będąc w ciąży nie mogłam nawet tak bardzo tego wszystkiego przeżywać… Na pewno dla dobra dziecka trzeba być zrównoważonym emocjonalnie i nie dramatyzować ponad normę bo dzieci wszystko od razu łapią i podświadomie reagują (są naszym lustrem). Wszyscy jesteśmy w kręgu życia-śmierci-życia i tak po prostu jest. Piesa miała/ma jeszcze bardzo wesoły żywot przy nas, pełną misę i atrakcji wszelakich moc.

Sama czasem nie wiem czy lepiej puszczać te emocje czy nie doprowadzać w ogóle do ich wybuchu bo jak już lawina pójdzie to nic nie można zrobić ani jej powstrzymać. W sprawie babci miałam sen konkretny. Podświadomość jest wspaniała i nie oceniona, ona naprawdę nam pomaga i prowadzi. Wtedy nikt jeszcze nie chciał mi wierzyć (najbliżsi nie dopuszczali nawet takiej myśli), że babcia kończy przygodę na tym padole ale swego /niestety/ pewna byłam.  To uczucie zresztą było silniejsze ode mnie. Poza tym żegnała się spokojnie z każdym po kolei. Chociaż naprawdę nie chciałam, nie chciałam jak cholera żeby tak się stało i sama sobie też próbowałam wmówić, że to “tylko” sen…  Pojawiła się spokojna, dużo młodsza, w starym domu i mówiła do mnie łagodnie jak zawsze: Beaciu, nic się nie martw pokazując ręką niebo. Taki przekaz symboliczny. Czasem nadal mi się śni jak mi ciężko i potrzebuję wsparcia bo byłyśmy bardzo blisko emocjonalnie i wiem, że gdzieś tam zerka z innego wymiaru i widzi co się ze mną dzieje. A nawet coś przemówi.

Ale teraz nic mi się takiego nie śni, ani dosłownego, ani symbolicznego, prócz jakichś historii, które na szybko można zinterpretować i aż tak emocjonalne nie są. Dlatego do końca jeszcze nie wiem, czy na moją suczkę nadszedł już czas czy jeszcze może nie, a rozum w tej sytuacji nie podpowiada nic sensownego i zakłóca przekaz intuicji. Łatwiej więc w obrazach sennych podświadomości czasem do nas przemawiać. Jak rozum(ek) smacznie śpi. Wiadomo tylko, że ze starszym zwierzem podobnie jak z człowiekiem. Ciągle trzeba lekarza odwiedzać, lekami faszerować i płacić (wcale nie małą kasę). Chcę też wierzyć, że operacja niezbędna taka naprawdę była ale z biegiem lat naiwność w bezinteresowność i dobroć ludzką trochę mi się wyczerpała. O tyle, że człowiek nie będzie miał wyrzutów bo do końca jednak walczy…

Przynudzasz i tyle … 

Kota zostawiam przy dupie i z drapieżnika nie zrezygnuję. Psy za krótko żyją i nie mam siły na kolejne przygody. Niektórzy ludzie, w tym ja, za bardzo wszystko przeżywają i żadne tłumaczenie nie pomaga. Może w końcu czas pomyśleć też o sobie ? Żeby swój system nerwowy trochę zaoszczędzić. Bo co w duszy to w ciele, a jak się tak przeżywa smutki to niestety nic dobrego z tego nie wynika. I jak ludzie sądzą inaczej to niech przeanalizują swoje choroby czy schorzenia, które drobne nawet się wydają, a Louise Hey dokładnie opisała jak ciało z psychiką współgrają razem. Lepiej więc czasem ograniczyć stresogenne sytuacje, na które jakiś wpływ po przez swoje decyzje i wybory jednak mamy.

a nadzieja zawsze umiera ostatnia … teraz za zadanie (na polecenie pani weterynarz) mam gotować kurze łapki w celu dostarczenia psu naturalnego kolagenu … OMG to dopiero jest wyzwanie, fuj i bleee. Ale czego się nie robi z miłości 😉

BeaHerba

Bea Herba to ziołowa beata herbata słuchająca siebie, swoich odczuć i snów, czasem słaba, czasem czarna i mocna, bywa też kompletnie zielona i delikatna biała, niekiedy słodka i aromatyczna. Jak życie...

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *