herbatniki dietetyczne

pocieszenie w glutenie

Ależ to 40 dni postu ciągnie się w nieskończoność. Czasami z każdej strony docierają do nosa zapachy pożywienia zakazanego, a z półek wyciągają ręce różne frykasy. Wśród nich króluje i góruje niestety

pan gluten,

od którego też można się uzależnić 😉 Klejący paskud zapychający jelita, a jaki pyszny.

gluten, miłość ma 🙂

Co prawda w zaistniałej sytuacji wszelkie zakazy i nakazy są zniesione, a pości duch i ciało jeno wyłącznie z własnych i nie przymuszonych niczym chęci. Bo żałoba po psie daje dyspensę na wszystko co by się chciało od alkoholu po przez inne używki na cukrze kończąc. Nie korzystam, a jedynie krótkie pocieszenie znalazłam w glutenie i napchałam się świeżą, ciepłą jeszcze bagietką. Wcisnęłam też, przyznaję, razu pewno bardzo szybkim i zdecydowanym ruchem do

buzi sera żółtego, żwawo gryząc i łykając ekspresowo co by mi pomysły na lagerfelda nie przychodziły. Nie wytrzymałam i na jednym kawałeczku nie poprzestałam…

A czy yyy maaaakaron to teeeż gluten 😀 😀 😀 ???

Wyssałam 1 (słownie: jedną) kostkę czekolady za to dużą bo wielkości połowy 2-óch normalnych pasków. Największy kryzys dopada mię jak dziecię ciągnie do rewirów winnych bycia omijanymi łukiem szerokim, kiedy to żołądek akurat w TEJ chwili głodem zionie i namawia na pokuszenie. A może to ten szatan tak kusi? Skoro jest post intencjonalny to i jakieś pokusy widocznie być muszą. Inaczej za prosto (nudno?) by było. W hali targowej w celu dokonania kupna pierniczków pysznych dla chłopaków – w przypływie litości, że w tygodniu kuchnia słodziw nie wydaje – prawie lizałam szybę, zza której oczkiem mrugały świeżutkie (i zapewne pyszniutkie) kokosanki.

niestety wiem, że te kokosany są pyszne i świeże zawsze 😉

Coś mi podpowiadało i szeptało do ucha: zjedz, tylko jedną, zaraz będziesz się lepiej czuła. Nadciąga PMS nie odmawiaj (sss)sobie… Precz zmoro. A każda walka stoczona z sobą samym to potencjalna wygrana nad słabościami posiadanego charakteru więc czemu nie. Wystarczy już ten gluten i otwarta walka z nabiałem. Częściowo skazana na niepowodzenie ale trwa. Poza tym wszystkiego na raz rzucać nie wypada bo jedynie psychika wykolejeniu ulec na dobre może i co wtedy? Banany już mi chyba niedługo zamiast paznokci wyrastać zaczną. Ileż można żreć tych nad wyraz pożywnych owoców? No, witarianie pochłaniają nawet kilkanaście dziennie więc jak się okazuje można 😉 Aktualnie za to w planie tygodniowa dieta jabłkowa, prosta i monotematyczna ale ponoć bardzo skutecznie odtruwająca organizm.

Chociaż czasami tak sobie myślę, że moja babcia jadła białe pieczywo, mięso również spożywała, może nie w ogromnych ilościach ale jednak, nabiałem nie gardziła – wręcz przeciwnie i prawie 90-ciu lat dożyła. Jedynie, że pościła, a jak za bardzo utyła to nie jadła kolacji, pół życia piła propolis i czasami wódkę-wódeczkę, no i codziennie gryzła jabłko. Umarła owszem ale jednak lekarze do końca mówili, że przeciwwskazań do życia nie widzą 🙂

dokładnie tak jest! wszystko w naszych głowach 🙂

A my panikujemy, czytamy, wiedzę pogłębiamy, szalejemy, a niektórym wystarczy praca w ogrodzie na świeżym powietrzu i nie przejmowanie się zbytnie pierdołami. Zawsze mnie pocieszała, że jak

ona wojnę przeżyła to my mamy sobie nie poradzić z naszymi problemami?!

I jak mi tak czasem gadała to naprawdę zaczynałam czuć się lepiej i docierało do łepetyny o co kaman.

Tak poza tym to post ciągnie się może ale święta spadają na mnie jak jakieś złote jajo z niebieskiej (a może zielonej) chmury i już czuję w powietrzu jego świst. Sunie bezlitośnie prosto we mnie i nie zamierza się zatrzymać. Chyba od uderzenia przytomność stracę ale za to może w ostatniej chwili się obudzę 🙂 Że niebawem jakiś wielki piątek, święconka, śniadanie itp. A nie mam (oczywiście) żadnych prezentów ani (oczywiście) planów konsumenckich. Ledwie mały maluteńki zarys(ik), którego chwycić się nawet nie ma za co. WTF kiedy to się stało, przecież było TYLE czasu… Najlepsze jest to, że zawsze obiecuję sobie, że na przyszły rok wcześniej się zorganizuję 😀 Po czym ginę gdzieś między czasem, a przestrzenią, a dzień inaugurujący święta spada na mnie nagle niczym ten grom z nieba jasnego (lub ciemnego, zależy).

Za to do mnie Zając już przykicał (na na na) i przytargał zapach, z którym wiążą się same cudowne wspomnienia 🙂 Tak przy okazji to rzuciłam Revlona i (z podkulonym ogonem) wróciłam do Lancoma 😉 Nie widzę dalszej możliwości współpracy z zamiennikiem i oszczędzania na swej twarzy.

z light blue mam dobre skojarzenia 🙂

Swoiste pocieszenie daje mi myśl, że jedziemy na Wielkanoc do mamy, która to oczywiście wszystkim zarządzi (żeby nie powiedzieć zorganizuje). Na szczęście wiosenne święto sprzyja kontynuacji zdrowego odżywiania i NIE DAM się wpieprzyć w robienie sernika wiedeńskiego. Bo już w domostwie agitacja:

synku kochany mój, tatuś mówi do ciebie, a co byś tak najchętniej zjadł ze słodyczy w święta? jaki mamusiu wypiek? See… SERNIK tatusiu tylko i wyłącznie – odpowiada mały zdrajca 🙂

I zacierają łapki.

O nieeeeee… mogę zrobić marchewkowca na cukrze trzcinowym i bez glutenu of kors 😛 Za to polany słodką czekoladą, o tak jak poniżej 🙂

niebiański marchewkowiec w herbacianym wydaniu… mmm… ???

Tęsknota przeszywa moje serce. Plączemy się z kocicą wąs w wąs obie smutnawe. Biedna, osiwiała przez te wszystkie przeżycia. Długo spała na psiej poduszce mordą jeszcze pachnącej.

BeaHerba

Bea Herba to ziołowa beata herbata słuchająca siebie, swoich odczuć i snów, czasem słaba, czasem czarna i mocna, bywa też kompletnie zielona i delikatna biała, niekiedy słodka i aromatyczna. Jak życie...

Możesz również polubić…

3 komentarze

  1. Trudny czas się zbliża. Fakt.
    Jednak ja tylko do mamy jadę.
    Piec nie piekę, bo nie umiem. Wszyscy o tym wiedzą, więc nikt mi nie przynudza.
    Roboty w kuchni nie znoszę i dlatego świąt nie obchodzę. Zresztą katoliczką nie jestem. Do kościoła nie chodzę i całe te ceregiele jedzeniowe guzik mnie obchodzą.
    Ja tylko odpoczywam. Dla mnie to odpoczynek jest ważniejszy, a zjeść mogę nawet kanapkę z masłem, chociaż chciałabym bardzo gluten rzucić, bo to dziadostwo paskudne.

    1. BeaHerba says:

      Też za bardzo nie szaleję, a jedynie na minimum. My lubimy jednak podjadać i jakieś zaplecze kulinarne musi być, poza tym każdy dzień do świętowania jest dobry i można pobyć ze sobą 🙂 Ale robić się absolutnie nie chce. Ach ten gluten, cukier przy nim to pikuś 🙂 Pozdrowienia 🙂

  2. Dorota says:

    I ja na glutenie poległam bo pieczywo lubię bardzo. Zresztą makarony i pierogi tez. Poza tym na diecie moja cera wyglądała gorzej niż normalnie więc olewam system 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *