psychologia herbaciana

dobre zioła i złe wróżki

Tym razem chciałam nadmienić o uzdrowicielach i bioenergoterapeutach zahaczając o wróżki. Ale niee, nie te dobre z bajek, o których naczytaliśmy się w dzieciństwie. O te prawdziwe, które skrupułów nie mają. Nie neguję jasnowidzenia, to inny temat i uważam, że taka Aida Kosojan ma po prostu dar, z którym nic zrobić nie może. Widzi, wie i już. To inny temat (chociaż to też wyciąganie pewnych opcji, których jest wiele i wcale nie muszą się spełnić).

jesteśmy energią….

Korzystałam bowiem z ich usług niejednokrotnie i mimo paru porażek zawsze wierzyłam, wierzę i wierzyć będę w skuteczność takich terapii. Co prawda

nie jest łatwo znaleźć kogoś sensownego

i przez Naturę talentem obdarzonego bo cała horda w naszym kraju po kursach wyszkolonych więcej zamętu niż prawdziwego pożytku robi.

Powiesi sobie 10 dyplomów na ścianę, a cienia talentu nie przejawia. Jedynie tyle, ile każdy z nas jest nim obdarzony bo oczywiście leczyć energią mogą wszyscy. Nie ma dla nikogo przeciwwskazań. Jedynie niektórzy ludzie są dalej w rozwoju duchowym posunięci dlatego widzą i wiedzą więcej. “Tylko” taka różnica. Dlaczego tak się dzieje nie wiadomo bo jako dzieci przychodzimy na świat jakby równi, a już najmłodsi przejawiają inklinacje do bycia innym i bardziej uduchowionym. Ale nie będę poruszać teraz tego tematu 🙂

Tak czy inaczej jak zaczniesz medytować, jeść pożywienie o wysokiej wibracji, afirmować, korzystać z refleksologii, słuchać siebie i swoich snów, otwierać trzecie oko itp. to możesz też to robić. Jak podłączysz się świadomie do Kosmicznej Mocy, która przepływa cały czas przez każdego i przez wszystko.

Więc tylko dwie osoby mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że mi pomogły i stanowią autorytet (według mojej oceny) w tej dziedzinie. Jednakże słyszałam też, sporadycznie bardzo ale jednak, o innych podobnych do tych tych moich. Więcej na razie nie znalazłam, na swojej skórze nie sprawdziłam,

nie mam też zaufania do wróżbitów ani astrologów programujących komuś życie i uruchamiających swoje kody, a nawet odradzam i zniechęcać zawsze każdego będę.

Uzdrowiciel to nie wróż!!! Lepszy dobry psychoterapeuta i szaman niż ktoś, kto swoją rzekomą wiedzą na Twój temat zrobi ci kuku, a czuje się przy tym niemalże bogiem. I wiem co mówię bo znam środowisko. Sama skończyłam Studium Psychotroniczne, siedziałam w tych klimatach długi czas i oczywiście poznałam też przez te swoje pasje fajnych ludzi ale i (złe) wróżki właśnie. Ściemniaczy operujących dobrym słowotwórstwem. Żerujących na naiwności człowieka. Nawet osławione karty Tarota to nie żadna wyrocznia tylko symbole pokazujące co siedzi w podświadomości (ewentualnie). Różnie interpretowane przez różne osoby, które to robią i po swojemu po prostu. A jeżeli ziarno na podatny grunt padnie i klient uwierzy, łyknie to i przepowiednia się sprawdzi 🙂 Tak naprawdę jak zadajemy sobie pytania typu: co czuję w tej sytuacji? Jak analizujemy swoje postępowanie, konsekwencje z decyzji, które podejmujemy, jak próbujemy przewidywać wyniki naszych poczynań, dodawać sobie to wszystko to i bez tego dojdziemy do tych samych wniosków. Jak będziemy słuchać swojej podświadomości bo ona cały czas do nas przemawia. I nie potrzeba zobaczyć takiego Błazna żeby wiedzieć kto i co nim w naszym życiu jest. Reszta to dopowiadanie historii, nie naszej tylko interpretującego. Który zdaniem klienta się nie interesuje bo sam przecież jest wyrocznią. Tu nie ma miejsca na polemikę. ON wie wszystko i już.

Zauważyłam też, że wszelacy wieszcze są bardzo zakompleksieni i leczą się po prostu z tychże kompleksów przejawem swojej władzy nad kimś. Im większe ma problemy ze sobą tym nachalniej wpycha nam te swoje wróżby z coraz większym przekonaniem.

patrzmy swoimi oczami, a nie cudzymi… nikt nie wie co się może wydarzyć…

Od 14 roku życia zgłębiałam sama temat numerologii w czym w wieku lat 30 byłam zajebiście dobra i robiłam profesjonalne portrety numerologiczne, które to pisały się w sumie same, kiedy nagle doznałam olśnienia, że ta

wiedza o człowieku i tak we mnie jest.

I niczego prócz rozmowy i własnej intuicji nie potrzebuję. Wszystko to okazało się jedną wielką bzdurą kiedy dla powiedzmy liczby 4 pisałam przez pomyłkę 9. A robiłam portrety ręcznie, bez wciskania ludzi w gotowy program (takich “wróżów”, astro i numero jest najwięcej. Co za problem wrzucić datę urodzenia w komputer – żaden! może każdy!). I okazało się, że ta liczba również do człowieka pasowała jak ulał chociaż była skrajnie inna. Otworzyły mi się oczy, że

jesteśmy zlepkiem wszystkiego i zawieramy w sobie WSZYSTKIE potencjały.

A znaczenia nie ma to o tyle, o ile możemy sami kreować swoją rzeczywistość i zmieniać to co chcemy. Tak, energia bowiem tak działa, można nią uczynić wszystko. Tylko za mało wierzymy w siebie i prawa Kosmosu. Za rzadko świadomie korzystamy z prawa przyciągania. W Boga czy inną siłę sprawczą, do której się uciekamy kiedy jest nam źle też słabo wierzymy. Nie akceptujemy przepływów życia samego w sobie i szukamy szybkich rozwiązań. Że wróżka nam powie jak żyć. Oddajemy nasz los w cudze ręce bardzo igrając z ogniem. Tym bardziej jak nie usłyszymy tego, co chcemy. Wtedy nastaje panika i lęk nakarmiony jest jeszcze bardziej, aż do obrzygania.

A astrolog siedzi w tej swojej tajemniczości i sprawia wrażenie wszechwiedzącego.

Niektórzy posuwają się dalej i padają słowa np. takie: ja to wiem na pewno, na 100% tak właśnie będzie. Hello, co ty wiesz niby tak pewno? Chyba jak masz na imię. A zdesperowany klient chwyta i szarpie się później z tą (nieprawdziwą i niczym nie popartą) teorią. Im dalej w las tym ciemniej gdyż jeżeli uwierzymy mu na słowo istnieje spora szansa, że wróżba/prognoza zacznie się spełniać, noo a wtedy to już koniec. Nasza wiara pogłębi się nie w to co trzeba. I idzie człek po raz kolejny, kolejny i następny.

Zamiast wierzyć w SIEBIE i SWOJE możliwości.

Ten go czasem pogłaszcze, powie coś na otarcie łez, a w konsekwencji uzależni po prostu od siebie i będzie sugerować dalej. Raz wyrzecze słowa dobre, a raz postraszy – żeby wrócić. Bazuje to wszystko na naszej delikatnej psychice i silnej z kolei mocy sugestii. Każdy wszak zna blondyna, bywa chory, ma szansę dostać spadek itp. To kwestia polotu i wyobraźni, do tego wypytują o wszystko ze szczegółami i dorabiają historię. Nam się wydaje, że on o nic zapytał, a w między czasie już zdążyliśmy powiedzieć, że mamy dziecko, męża, lub jesteśmy singlami z kotem na kolanach i czujemy się z nim wręcz zaprzyjaźnieni, że nas rozumie i fajnie się gada. Im to wystarczy bo budowanie takich opowieści mają opanowane do perfekcji. Zachodzą tu czynniki czysto psychologiczne, taka gra w kotka i myszkę. Możemy też zauważyć przykłady z życia, że na niektórych wróżby nie działają i NIC się nie sprawdza. Może wierzą bardziej w siebie czy inną moc niż w obcego człowieka. Zastanówcie się nad tym 🙂

Bo przede wszystkim koszty są emocjonalnie. Dla nas. Dla tej hordy wróżbitów liczy się bowiem kasa i jest to bardzo łatwy zarobek bo w Polsce multum ludzi korzysta z ich usług. Wolą to niż prawdziwą pracę nad sobą i korzystanie np. z takich ustawień Hellingera. No ale to trzeba by kopać w sobie, a tu są gotowe recepty. Zrobisz tak i tak to będzie to i to.

I zdarza się, że przychodzą później takie kobiety (to one są najbardziej podatne na tego typu praktyki) na psychoterapię do mojej mamy bo są u kresu sił i spłukania finansowego. Uzależnione od wróżek. Wydające tysiące na telefony i wizyty.

obudź swoją intuicję i ufaj jej… jest Twoim najlepszym przewodnikiem… nigdy Cię nie zdradzi i nie zawiedzie…

Wracając do uzdrawiaczy, mega dobra był starsza pani Alina Winiaszewska i bardzo żałuję, że zakończyła z racji już swojego zaawansowanego wieku działalność. Okazała się nie być żadną wróżką, co było dla mnie bardzo ważne i nie atakowała przepowiedniami. Działała na wahadełku, cały organizm analizowała co jest osłabione, co dolega i skubana wychwyciła rzeczy, o których tylko ja wiedziałam. Sąsiadkę wyleczyła ze złośliwego nowotworu płuc, którą lekarze do domu już odesłali, że nic zrobić nie można. To ją spotkałyśmy jak pierwszy raz szukałyśmy właściwej ulicy – przypadkiem zupełnym. A takie odważne wcale nie byłyśmy bo do tego egzorcystką pani była. Mówiła, że od dziecka przykładała ręce na początku chorym zwierzętom i tak je leczyła. Owa pani twierdziła, że

wszystko jest energią i można się uleczyć na mentalnym poziomie samemu także.

I tak na jednym seansie “zabrała” ze mnie totalny ból kręgosłupa, który dłuższy jeszcze czas po ciąży bardzo mi dokuczał i pozbyć się nie mogłam. “Wyciągnęła” go na biurko i krąg po kręgu masowała. A ja czułam dosłownie i fizycznie jak z każdym jej ruchem dosłownie ból puszcza. Nigdy już do dziś nie wrócił. Jak ręką odjął. Czułam jej energię, zimną i lodowatą ale to dlatego, że chore miejsca najpierw chłodem reagują. Dostałam “receptę” na zioła, rozpisane co i jak i przykaz czynienia sobie refleksoterapii częściej i sumienniej niż do tej pory.

Gdyby człowiek konsekwentny tylko bardziej był...

Wyjątkowe zaufanie kobieta wzbudzała, a nosa do ściemniaczy mam 😉 I na takich też trafiłam parokroć w życiu swym, co tylko pieniądze wzięli i nic nie pomogli (ale za to pięknie opowiadali i gadanego mieli. Może mniej czasem znaczy więcej?)

warto masować sobie stopy !
Polska zresztą przoduje w Europie pod względem wróżek i uzdrawiaczy wszelakich

i każdy może sobie kimś takim zostać jeśli chce, wystarczy zapłacić za papierek. Tym bardziej sceptycznie do tematu podchodzę i wiem, że naprawdę niewielu ludzi jest prawdziwymi profesjonalistami w tej dziedzinie. Tak pobieżnie sama też sobie pomóc umiem bo wiedzy dużo posiadam, książek z branży jest jeszcze więcej i można kombinować na własną rękę. Za to Pani Alina do tego rozmawiała z duchami i można w to nie wierzyć, ale uważała, że do wielu z nas te złe/cierpiące dusze się przyczepiają, ciągną energię robiąc u nas deficyty i przez to też mamy masę problemów ze swoim zdrowiem i ogólnie życiem. Winne są te zagubione dusze, które dalej się nie przemieściły. Lub te, którym nie pozwalamy odejść.

Gdyby nie doświadczenia w tej materii pewnie bardziej sceptycznie bym do tego podchodziła ale

wiem, że świat nie materialny istnieje i ma się świetnie.

To my zapędzeni w codzienności odtrącamy te teorie przez swoją ignorancję, brak zastanowienia i pochylenia często nad duchowością i drugą stroną medalu. Dopóki sami demonów nie zobaczymy na własne oczy i tu osoby wybitnie sensytywne niestety takie spotkania choćby parę razy w życiu ale zaliczyły (oczywiście chodzi o te na trzeźwo w normalnym stanie psychicznym. Nie sztuką zażyć środki halucynogenne i coś zobaczyć. Pod ich wpływem też wędrujemy w różne światy i różne historie możemy przeżyć, ale jednak dla mnie największą wartość stanowią te bez wspomagaczy. Na haju umiemy tylko w dalszej kolejności sterować mniej lub bardziej zjawiskiem i wiedzę + doświadczenie wykorzystać. Ale uwaga, może nas to wszystko przerosnąć dlatego NIGDY lepiej samemu nie eksperymentować i żadnych bytów do swojego życia nie zapraszać nawet jak same się pojawią i przychylne niby będą. Upojenie przejdzie, a one zostaną). Z reguły przykrywamy temat śmiechem i pogardą nawet. A nie warto, bo coś w tym jednak jest i nawet niektórzy uważają, że wiele chorób psychicznych to opętania właśnie.

Energią można wiele zrobić, można kogoś zaciotować pospolicie mówiąc i niektórzy specjalnie rzucają takie wibracje w stronę kogoś, kogo nie nienawidzą lub zemsty pragną. Co prawda nic w nas trafić nie może jak na to nie pozwolimy ale gdybyśmy jednak z jakichś względów osłabieni energetycznie byli to kto wie (wystarczy ten cholerny stres, który rujnuje nam zdrowie fizyczne i psychiczne). A i w swoim życiu każdy znajdzie przykłady na manifestowanie energii różnych i dziania się rzeczy kompletnie z “innego świata”, dla kogoś niewytłumaczalnych, z pogranicza paranormalnych może (np. ma się czasem przeczucie, że się kogoś spotka. Ta energia cały czas działa, może nawet na innym poziomie już do takiego spotkania doszło i później się tylko ono materializuje. Przykład znany każdemu chyba. Albo bardzo pragnęliśmy kogoś zobaczyć i ta osoba dzwoni nagle do nas. Nieważne, o energii moc w tym wszystkim chodzi i to, czego rozumem do końca nie ogarniamy. Dzieje się w życiu i już. Podobnie sny prorocze).

W ogóle często czujemy negatywne wibracje z otoczenia tylko objawów nie przypisujemy do tego zjawiska.

I tak omdlenia w kościele nie muszą być z powodu tlenu braku ale właśnie przyczynę stanowić może zbyt duże skupisko bólu, nieszczęść i złych niestety ludzi/energii.

Bo od lat jeździmy i polecam szczerze człowieka z Trzemeszna, pana Marciniaka, który poradził żebym w żadnych skupiskach dłużej nie przebywała ( z racji nadwrażliwości niestety wrodzonej). Rzeczywiście mama mi nie wierzyła, że w kościołach zapełnionych źle się czuję, wytrzymać nie mogę, to mi duszno, to osłabiona jestem… a to wampiry energetyczne się po prostu podczepiają, bo gdzie dobro tam i zło. Czyli kościół siedliskiem wszystkiego. Tym bardziej, że modląc się czy medytując otwieramy kanały przepływu energetycznego i łatwiej też zahacza o nas to, co niekorzystne. Taki paradoks. I nie piszę tego w negatywnym aspekcie tylko czysto teoretycznym.

A nie powiem, czasem na msze chadzałam i pewnie jeszcze pójdę dlatego, że jakoś tak za obrzędem zbiorowym tęsknię i dziwnej mocy wtedy nabieram. Ale jak wiadomo przymus rodzi opór i nic na siłę. I czasami nadmiernego patosu księży nie wyrabiam, sorry. Że kościoły uwielbiam zwiedzać to jest fakt i tam gdzie jakiś ciekawy widzę to się pcham.

Bazylika w Trzemesznie. W pustej czuje się moc starych dziejów 🙂 Bez przepychu, raczej surowy klimat…

Nie tylko w celu większej kontemplacji ale poznawczym i muzealnym głównie. Może to wpływ miasteczka, w którym się wychowałam – co ulica to kościół i prawie same piękne i zabytkowe. Tak mi zostało. Jedne lepsze drugie gorsze, te stare z historią na I miejscu oczywiście cenię, nowe mnie nie kręcą. Ale w niektórych pustych energię niesamowitą czuję i nie będę się wykręcać, że taka zupełnie anty jestem.

To herezje głoszone przez kler mi nie odpowiadają

i przykład, który dość niechlubny od nich idzie. Odrzucam i nie przyjmuję. Jeżeli chodzi natomiast o Wrocław to msza dla dzieci na moim osiedlu re-we-la-cja. Kazania akurat do starszych też trafione bo wszyscy przecież trochę dziećmi jesteśmy. W końcu coś zrozumiałam haha. Ksiądz wyluzowany, sympatyczny, można powiedzieć normalny, a nie jakąś posraną świętością epatujący. Wzięłam dziecko parę razy bo sam zaciekawiony gmachem był i nawet mu się podobało.

Poza tym wyznaję kult Matki Boskiej i wcale się tego nie wstydzę. Wręcz przeciwnie, czuję, że mi pomaga, czymkolwiek ta energia, SIŁA by nie była, choćby tylko moją wyobraźnią. Wierzę sobie w energię męską i żeńską i jakoś tak ten nurt do mnie pasuje.

Nie jest łatwo wbić się w jakiekolwiek ramy

z takim podejściem tak więc już nawet nie próbuję się na siłę nigdzie przystosować. Żyję sobie w takiej swojej ideologicznej bajce i z różnych źródeł wybieram to, co MI akurat służy i po czym lepiej się czuję.

wszyscy jesteśmy częścią wszechświata i mamy w sobie moc 🙂

Tak więc pan Marciniak nawet ze zdjęcia mówi co człowiekowi dolega i rzeczywiście jakąś taką siłą dziwną i nie do opisania ładuje. Trafnie celuje w to, co akurat w organizmie się dzieje i jakie miejsce potrzebuje doładowania. Energetyzuje też kremy i wodę i mamy znajomą, która wstrętną narośl na oku sobie wyleczyła, a lekarze już ręce rozkładali. Może sprawiła to jej wiara ale jednak konwencjonalnie się nie udało, a jeździła po wielu doktorach i próbowała różnych leków wierząc w nie święcie. Dopiero jak nic nie pomogło skorzystała z usług uzdrowiciela bo ratować oko chciała do końca. Lubię więc czasem do niego skoczyć, chociaż brakuje mi podejścia zielarskiego (bea herba). Kocham zioła, znam ich moc i wiem, że naturą dużo można zyskać.

Każdego zachęcam do skorzystania z pomocy specjalistów z zakresu energii/zielarstwa i zamiast faszerowania się bezskutecznie chemią,

poszukania sobie swojego uzdrowiciela

oraz poszerzania wiedzy w tym temacie. Nie na chybił trafił tylko szczegółowo przygotować się, zasięgnąć języka, podpytać ludzi czy kogoś takiego nie ma w okolicy bo zapewne jest. Z reguły ukryty gdzieś na wsi, nie reklamujący się i nie obwieszczający wszem i wobec, że uzdrawia. Ci z prawdziwego zdarzenia są skromni, cisi i bardzo taktowni. Nie mają na ścianach dyplomów ani nie widnieją nawet w internecie. Jedynie ludzie o nich piszą i czasami jakaś gazeta.

Cywilizacja jest potrzebna ale niesie duże spustoszenie dla naszych układów odpornościowych i systemu nerwowego. Często lekarze leczą tylko objawy, a nie mają zielonego pojęcia o przyczynach. Te są już w naszej duszy i w ciele astralnym znacznie szybciej i później manifestują się w fizyczności. Chora dusza to chore ciało. Dlatego niezbędne jest holistyczne podejście do tematu i czerpanie wiedzy o sobie z wielu źródeł. Niestety musimy robić to sami na własną rękę. I jedynie podeprzeć się czasem cudzym doświadczeniem… A jak ktoś jest sceptyczny to i tak nie uwierzy, amen.

BeaHerba

Bea Herba to ziołowa beata herbata słuchająca siebie, swoich odczuć i snów, czasem słaba, czasem czarna i mocna, bywa też kompletnie zielona i delikatna biała, niekiedy słodka i aromatyczna. Jak życie...

Możesz również polubić…

10 komentarzy

  1. Piter says:

    Dobry tekst. Trudny ale w samo sedno, pozdrawiam

    1. BeaHerba says:

      dziękuję i pozdrawiam 🙂

  2. Tak, wróżek się namnożyło i uzdrawiaczy też. Zwykły człowiek ma pewien problem komu wierzyć, komu nie. Czasem zdarza się, że ktoś akurat zabłyśnie jakimś szczegółem i już myślisz to on, ona. Potem się okazuje. Po jednej, dwóch sesjach, a czasem gorzej, bo po wielu sesjach. Ktoś cię złapał na haczyk, na ten błyszczący szczegół i już ciebie ma, nie wypuści. Chyba, że Los, Siła wyższa czy Bóg ci pomoże albo Twoja intuicja.
    Na szczęście mnie nie wkręciło w żadne takie. Blisko było, ale się nie udało.
    Z drugiej strony są oni ci prawdziwi, którym fałszywcy opinię szargają.
    Do kościoła nie chadzam, chociaż te stare kościoły chętnie zwiedzam. Jest w nich na pewno jakaś magia.
    Zgadzam się co do energii żeńskiej, chociaż akurat za katolicką Marią nie przepadam, ale to tylko dlatego, że ta religia mi jakoś nie pasuje.
    Bardzo ciekawy tekst.

    1. BeaHerba says:

      Dlatego trzeba bardzo dokładnie wybierać i słuchać intuicji właśnie. Epatujący wszechwiedzą i narzucający swoją mądrość są słabi i po kursach. Prawdziwi uzdrowiciele, w moim mniemaniu, nie mają potrzeby emanować wyższością i mądrością tylko czują człowieka 🙂

  3. Claudia says:

    Ciekawe rzeczy piszesz i podoba mi się, że pokazujesz na przykładach taki trudny, a nawet dla niektórych kontrowersyjny temat. Myślę, że czerpanie siły z siebie jest podstawą, a jeżeli ktoś wyłącznie uwiesi się na wróżce, jasnowidzu, czy innej pomagającej osobie, traci swoją siłę i oddaje odpowiedzialność w czyjeś ręce. Bardzo mądry, wyważony artykuł.

    1. BeaHerba says:

      Dziękuje Ci bardzo 🙂 jakoś tak nie daję rady pisać tylko o lekkich i przyjemnych sprawach i nosi te moje palce po klawiaturze 🙂 Dokładnie tak jest, tracimy swoją pierwotną moc i po co nam to…? Pozdrawiam 🙂

  4. Bardzo mnie zainteresował ten temat! I choć ten temat jest niezwykle interesujący – do tego typu uzdrawiacza nigdy bym się nie wybrała… Dla mnie to zbyt duże igranie 🙂

    1. BeaHerba says:

      Sądzę, że bardziej szkodliwe są jednak wróżki 🙂 Ale fakt, jak ktoś nie jest z tym tematem obeznany może czuć niepokój. Jednak w takiej sytuacji najlepiej byłoby nie chorować lub jeżeli już korzystać z homeopatii 🙂 pozdrawiam serdecznie 🙂

  5. Gabi Gabi says:

    Bardzo dobry artykuł Sama padłam takim wyrocznia , która mówiła ze tak będzie na 100% tak to mnie zniosło w dół ze zabierało energię Cały czas muszę sobie z tym radzić emocjonalnie ze tylko Ja nikt inny nie wpływu na moje decyzje życie . Trafiłam na tarocistek która mówiła to będzie na pewno … było to nie na miejscu ponieważ wg mnie jest to nie profesjonalne być tak nie omylnym Więcej nigdzie się nie wybieram Uważam ze sami mamy dobra intuicje ale tez każdego dnia możemy być już gdzie indziej niż to co odczytano w kartach . Naprawdę artykuł godny pochwały

    1. BeaHerba says:

      Dzięki, że przeczytałaś artykuł. I że skomentowałaś, bo Twój komentarz jest bardzo ważny.
      Nie warto oddawać siebie i swojego losu w cudze ręce. Większość wróżek, ale to przeważająca większość, robi to tylko dla kasy i manipuluje ludźmi żeby wracali. Wszystkie te przepowiednie to tylko jedna z opcji, która może, ale nie musi się wydarzyć, jednak sugestia nasza nie jest taka pewna siebie, swoich przekonań i lubi podchwycić czyjeś jako własne. Zwłaszcza złe. Bo pojawia się lęk. A co będzie jak się to wydarzy? i już jesteśmy w pułapce. Lęk bowiem przyciągnie wróżbę, że ona się sprawdzi. A nigdy nie wiemy co na nas jak zadziała.
      Czasem liczę jeszcze daty urodzenia ludzi bo robię to automatycznie. Czasami komuś coś tam powiem jak widzę, że bardzo tego potrzebuje i bardzo mnie prosi xd. Ale tylko w zakresie potencjału i charakteru. Nigdy przyszłości. No i moim poszukującym bliskim kobietom, liczę czasem facetów 😉 Ściskam !

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *