Wszystko ładnie pięknie ale może dobrze, że święta się skończyły i (za) krótkie były… Gdyby nie to sama chyba zaczęłabym przypominać Mikołaja (nie koniecznie świętego) czy tam Gwiazdora i posturą jedynie oczywiście. A przynajmniej śniegową kulę. Czuję, że już mi blisko, coraz bliżej i każdy kęs przybliża mię drastycznie do posiadania własnej osobistej nadwagi i skulkowacenia. Dlatego od rana akcja “zdrowie”, czyli siemię lniane raz, ziele krwawniku dwa, ssanie oleju trzy 🙂 Czy jakoś tak, kolejność różna i konfiguracje dowolne. Jedynie zapach kawy uspokaja i daje swego rodzaju ukojenie, że jednak nie wszystko będzie takie PRO (zdrowotne). I nie od razu jakiś tam kraków zbudowano. Dawaj więc od nowa.
Tym bardziej gdybym była u mamy ciężar masy ciała byłby znacznie większy i dalece normę przekraczający, a tak udało mi się trochę chociaż uchronić żołądek przed kompletną destrukcją i patologią może nawet. I rzeczywiście mogłabym jeść tylko barszcz z uszkami, a głównie na słodyczach łamię się i przesadnie folguję. Cukier – paskudny uzależniacz szybko wyjątkowo i nie wiadomo kiedy sam do gęby wskakuje. Nie bardzo wiem jak się teraz drania z życia pozbyć, zadomowił się bowiem dość konkretnie i kusi. Głodówka przymusowa. Wyjścia innego nie widzę. I skoro śniegu nie ma to niech już ta wiosna będzie w takim razie. Na wczorajszym spacerze poczułam ją wyraźnie i choć wiem, że to taka podpucha tylko z jej strony była to jednak zatęskniłam… Najpierw śniegu brakowało, a teraz wiosnę w powietrzu węszy… Eee tam, ciepło to ciepło. Oczywiście skupiam się na dniu dzisiejszym… oooo a to skupienie nie lada wysiłek stanowić będzie zwłaszcza żeby w zamierzeniach swych wytrwać… I mam, MAM postanowienie noworoczne… nie lubię i unikam z sukcesami od lat kilku ale wychodzi na to, że jakieś jednak będzie i już się (niestety) w bani kluje. Otóż nie obejdzie się chyba jednak bez karnetu na siłownię. Nie jestem przekonana czy sama ruszę dupsko w domowym zaciszu. Potrzebuję motywacji i konkretnego kopa w 4 litery.
Oczywiście muszę się ku temu odpowiednio przygotować i odświeżyć garderobę. Nie chodzi o żadne nie wiadomo co ale akurat mam w tej kwestii niedobory. Ale ale idą, idą – biegnąc wyprzedażeeeee o jeeee zbliżają się wielkimi krokami i będzie okazja sobie co nieco uzupełnić. Byłam nie tak dawno temu w fitnesie niedaleko domu swego na dniu próbnym i darmowym. Najbardziej urzekło mnie posiadanie przez klub opiekunki i możliwość zostawienia dziecka w sali zabaw. Jedynie ta rewia mody… kurcze… nie wzięłam tego kompletnie pod uwagę! Laski nie były też zbyt przyjaźnie do siebie nastawione ale to akurat w nosie mam. Nie po to poszłam żeby się czymkolwiek przejmować tylko sadło spalać. Nie mniej jednak śmiać mi się chciało, że wszystko z poważnymi minami przyjmowały, przejęte i zarozumiałe, ani słowa w szatni żadna nie wymówiła chyba, że się wcześniej znały. Dopiero później uświadomiłam sobie, że dla niektórych takie miejsce służyć może jako szansa poznania fa-ce-ta 🙂 Pełno ich tam przeróżnych chodziło, młodszych, starszych, średnich. Karkowatych i całkiem zwyczajnych. Rzeczywiście, dla wolnych miejscówka jak znalazł i każda okazja dobra. A matka jednak przez taki pryzmat już nie zerka na te sprawy i dopiero jak wyszłam zdałam sobie sprawę co się tam wyprawia. Ale obsługa miła, wycisk porządny dostałam, dziecię zadowolone, a reszta mało mnie obchodzi. Tak czy siak ciuchy potrzebne i nabyć trzeba i już mnie palce świerzbią w tym kierunku…
Niestety. Uwielbiam zakupy, a już te okazyjne – podwójnie. Chociaż nie wiem czy to taka ściema z tymi przecenami czy naprawdę ceny niższe jednak są? Może być tak, że na psychikę działać mają – zupełnie jak akcja z rozmiarami. Otóż podobnoż są zaniżane żeby babki lepiej się poczuły (te większe zwłaszcza). Coś na zasadzie luster wychudzających w przymierzalniach 😀 Normalnie noszone 38, a tu nagle w 36 się laska mieści, euforii dostaje i kupuje więcej 🙂 Już nie raz się zastanawiałam jak to jest możliwe, że wchodzę w jakieś kuriozalnie małe rozmiary haha. Noo żeby w wir zakupów ruszyć tuż po świętach i puścić się na nie zupełnie bezkarnie – to najpierw tydzień głodowania trza sobie zaaplikować. Bo inaczej zamiast mózgu papka i krzyki grozy: oooo nieeee nieeeee JAK ja wyglądam? W NIC się NIE mieszczę? jak to? JAK TO JEST MOŻLIWE? przecież prawie (z naciskiem na “prawie”) NIC nie jadłam !!!!!! A w przymierzalni INACZEJ jakoś wyglądałam …. !!!! (to po powrocie do domu i mierzeniu przed lustrem własnym co to z czarodziejskim za wiele wspólnego nie ma i prawdę pokarze, oj pokarze i objawi nie szczędząc wątpliwych komplementów … Dobrze, że ciuchy zwracać można 😉 ).
W takiej sytuacji zakupy mogą w delikatnej i pierwszej fazie zdenerwować, w następnej zniechęcić do dalszego towaru nabywania, a w ostatecznej, np. podczas mierzenia spodni wkurwić na maksa i zjebać cały dzień. Można się obrazić i więcej do sklepów tak szybko nie wrócić (bez względu na większe czy mniejsze potrzeby; dziecięcych artykułów zasada nie dotyczy).
I znowu faceci wyprzedzają nas i na głowę biją w bezstresowym podejściu do życia bo kompleksów nie mają (oczywiście wyjątek od reguły zawsze jakiś znajdzie się). Nie wykazują się żadnym większym przejęciem co do wagi swej i tuszy nooo chyba, że odczują osłabienie zdrowia stanu… Do tego momentu ZAWSZE są zadowoleni, potrafią z siebie żartować i nawet kąśliwe uwagi kolegów mają tam, gdzie światło dzienne nie dociera. Szkoda, że TO nie jest zaraźliwe 😉
A tak w ogóle to dziewczyny lubią samojebki (i mają do tego czasem kiełbie we łbie np. po-bożonarodzeniowe 😛 ). Większość czynność namiętnie praktykuje i ogólnie nie ma się czego wstydzić i wykręcać, że nie. Swoje zaczęłam poczyniać jak tylko w posiadanie telefonu z aparatem weszłam. Okazały się najlepszym sposobem na sprawdzenie jak się wygląda kiedy nie ma się dość czasu na poranne malowanie. W biegu, z okiem przymkniętym snem, w świetle zbyt porannym lub zbyt sztucznym, nigdy dość dobrym i wystarczającym (oj w sztucznym można sobie nawet szkodę wyrządzić i jak się na naturalne wyjdzie bardzo dużego zdziwienia doznać 😉 ) W pracy też lubiłam sobie pstryknąć i w ogóle w różnych okolicznościach przyrody 😀 A później nagle wybuchła afera i moda na nie. A człowiek już od lat wielu zaprawiony w samojebkowym boju nie widzi w tym nic nadzwyczajnego. Faceci chyba mniej ześwirowani na tym punkcie? A tak naprawdę kobieta sama najlepiej wie jak i kiedy wygląda dobrze 🙂
Ciekawe dlaczego orkany, wichry i huragany mają nadawane żeńskie imiona … hmmm… ???
Ciekawy wpis ja przestałam biegać za nieuchwytną modą i wyglądem bogini jestem jaka jestem.
Ja mam podobnie. Chyba, że coś mi bardzo w sobie przeszkadza, to wtedy zmieniam 🙂