herbatyzm

love forever love

Czasami tak się zastanawiam, czy ten internet bardziej czasem nie szkodzi niż pożytek niesie? Może teraz zabrzmię babciowo ale kiedyś nie było i się człowiek mniej denerwował. Owszem, korzyści są, ale układ nerwowy też dobrze szarpie. Naczyta się człowiek, np. o jakichś schorzeniach, zacznie sprawdzać objawy, dopasowywać, kombinować, szukać dalej, brnąć, czas poświęcać podczas bezsennych prawie nocy, a na koniec i tak sobie po swojemu przerobi, nie koniecznie pozytywnie … Po co? Po co to robić? Po kiego grzyba dowiadywać się i wnikać ? Czasami owszem, doznaje się pocieszenia ale jak sprawy wyglądają bardziej poważnie to niestety wszystko TAKIE właśnie się staje.

Można powiedzieć: nie szukać, nie zaglądać i już ! Po kłopocie. Podziwiam ludzi, że mogą tak wytrzymać i nic nie podejrzeć. Już się z wiekiem jakieś doświadczenia ma, również medyczne (własną osobistą praktyką pozyskane) i można naprawdę dochodzić po tej całej nitce do jakiegoś tam kłębka – śmiało różnych rzeczy. Nie wszystko, tylko to, przez co nie wiadomo co ze sobą zrobić … A czasami nie wiadomo nawet czy jest się w stanie płakać. Nie lubię tego uczucia i nie sądzę aby takie totalne zablokowanie emocji było organizmowi i psychice potrzebne – czasami jednak się zdarza i nie mamy na to wpływu. Chęć odcięcia, jakby zapomnienia o problemie, niechęć do przeżywania go, oszukiwanie siebie ale nie wiadomo w jaki sposób i po co? a później uczucie takiego dziwnego ścisku w gardle i żołądku. Nie są to przyjemne doznania ale trzeba się z nimi zmierzyć. Ze sobą i z kolejnym wyzwaniem… Rzeczywiście czym większa rodzina tym tego stresu może być więcej. Jak ludzie się kochają, w tym swoje zwierzęta, to nie idzie NIE przeżywać. Nie ma chyba takiej możliwości… A jak ktoś ma sposób, to niech się ze mną, proszę, podzieli … Jak nie przeżywać aż tak bardzo i uchronić swoją psychikę, a tym samym ciało, przed działaniem niszczącego stresu … ? Jak to zrobić w sytuacji podbramkowej właśnie?

Wychodzi więc na to, że najbezpieczniej w minimaliźmie … Ale z drugiej strony weselej i ciekawiej jak ekipa większa i ciągle coś się dzieje. Nie wiem, bo może zawsze w życiu jest coś za coś. Coś kosztem czegoś … Czy to jest ta sprawiedliwość? Maybe. Wybór też czasem jednak mamy, np. czy się z kimś wiązać na stałe, czy mieć dziecko, czy wyjechać z kraju itd. Nie idzie zmusić się do pewnych rzeczy i czasem nawet “chcę” nie pomoże. Niektóre kwestie same muszą się wydarzyć, być może nawet w swoim własnym tempie i czasie. Trzeba próbować ZAWSZE myśleć pozytywnie nawet jak w tym pierwszym odruchu wychodzi zupełnie inaczej. Nawet jeżeli w naszej głowie tylko czarne scenariusze, FAKTY pieprzone i argumenty ku dołowaniu przemawiają. Trzeba próbować znaleźć te sekundy kiedy na momencik chociaż włącza się, powiedzmy to hasło, że  “nadzieja umiera ostatnia”. NADZIEJA – to ona, słowo MOC, którego jeśli się uczepimy możemy powoli powolutku próbować zmienić swoje nastawienie. Trzeba spróbować chociaż odrobinę wykrzesać tej nadziei*, szczyptę zaledwie na początek, nawet banalnie i w stylu : przecież ZAWSZE jest nadzieja, cuda się zdarzają itp. I tu można wykorzystać uprzednie rycie po internecie, że przecież ktoś tam miał podobnie i się jednak dobrze wszystko skończyło … Bo w tym morzu informacji, porad, opracowań różnych, naukowych przecież także, ZAWSZE są jakieś cudowne przypadki. Może na tym bardziej trzeba by skupiać swoją uwagę (która przypominam jest energią) i kreować dobre wizje swojej przyszłości. Z drugiej strony z doświadczenia wiem, że jak się czasem jest takim zrezygnowanym, nawet pogodzonym z najgorszym ( w różnym kontekście tego słowa) to w ostatnim nieraz momencie wszystko nagle potrafi się zmienić na dobre i pozytywne właśnie. Nie wiem na jakiej zasadzie to działa. A jak się jest takim happy, że się wszystko uda, dobrze nastawionym, a nawet się to czuje kurcze – to właśnie jest na odwrót … nie wychodzi, klapa … Może sobie to zasugerowałam (nie wykluczam chociaż kompletnie nie wiem kiedy i jak to się stało) ale zdarza mi się już od dawne wyłapywać te sytuacje i jak np.w szkole miałam niby przeczucie, że wszystko będzie super, świetnie zdałam itp. to było zawsze na odwrót. A jak się nastawiłam, że koniec, że dupa blada to się udawało… I tak się wkręciłam, że jak stoję jeszcze przed jakimś życiowym (nie łatwym) zgryzem i jak czuję ten wewnętrzny spokój to się czasem /za bardzo pewnie/  zastanawiam czy to na pewno dobrze rokuje… A jak się emocjonuję i panikuję (tak, po prostu) to właśnie jest ok. Na pewno mistycy i szamani mają jakieś sposoby albo chociaż wiedzę DLACZEGO tak się dzieje …?   Poza tym ta zasada żadnej reguły nie stanowi bo czasem rzeczywiście czuje się spokój i wszystko dzieje się tak jak ma się dziać. A czasami ma iść jak z płatka ale coś się np. przyśni i już wiadomo, że żadnego spokoju nie będzie.

Tak naprawdę warto obserwować swoje sny, a nawet założyć specjalny zeszyt i je zapisywać. Najlepiej tuż po przebudzeniu kiedy najbardziej je pamiętamy. Mówią nam o tym co się z nami dzieje, oczywiście są też resztki dnia bez znaczenia żadnego i te, które mają jasny i wyraźny przekaz dotyczący naszej przyszłości i przyszłych zdarzeń. I to one na początku mogą być trudne do  wyłapania i  zinterpretowania chyba, że nawet nieświadomie intuicja nam podpowiada, że coś jest na rzeczy … I każe zwrócić na TEN akurat sen uwagę (nie koniecznie na historie przesycone lękiem, raczej na takie dziwne poczucie pewności). Sny napawające nas lękiem nie zawsze właściwie interpretujemy i zbyt dosłownie do nich podchodzimy. To nasza psychika do nas przemawia ale to też jest bardzo indywidualna kwestia. Można korzystać z senników albo np. słownika symboli  – czasem też tak robię, ale jednak intuicja jest tu głównym narzędziem, którym warto się posługiwać. Trzeba też wiedzieć, że często sny ukazują się nam odwrotnie, np. śnimy że pojedziemy w jakieś zaplanowane nawet miejsce, a właśnie nie jedziemy nigdzie (albo w przeciwnym kierunku). Przyśni się, że dostaliśmy dużo pieniędzy, a nie dostaniemy prawie wcale  albo nic (nawet jak pewne już były). Do tego oczywiście można posługiwać się symbolami co oznaczają np. właśnie te pieniądze itd. Jeżeli oczywiście poczujemy, że to jest ta droga. Sny bowiem są czymś, co czujemy tylko my, delikatne twory naszego mózgu, na które każdy reaguje inaczej. Można ćwiczyć technikę spania przez np. świadome śnienie itp. i wzmacniać te przekazy. Efekty są naprawdę szybko widoczne i myślę, że jak się zacznie to motywują do działania i ćwiczenia. Twory mózgu połączone ze sobą emocjami oczywiście 🙂  Bo jeżeli mamy dobry kontakt ze sobą, obserwujemy siebie, swoje emocje to również mamy lepszy kontakt ze swoją podświadomością, która przemawia do nas także przez sny. Czasami bardzo realne i dosłowne. Człowiek jest bowiem bardzo emocjonalny. Jeżeli ktoś mówi, że nic mu się nie śni to w moim odczuciu brakuje mu troszkę kontaktu ze sobą. Naturalnie nie chodzi o to, żeby każdej nocy mieć jakieś odlotowe marzenia senne haha Po prostu zwracać na nie uwagę i traktować jako cenne wskazówki dotyczące nas samych i naszego życia.

Tylko pies w mojej głowie jest.

Czasem myślę czasem nie

gdy mi dobrze albo źle.

A za oknem deszcz jest zły 

bo nie widzi żadnej łzy …            ple ple ple

Myśli ma zajęte tylko jedną sprawą nawet jak próbuje zmienić ich bieg … Czeka na jakiś konkretny sen ale się nie pojawia. Może to dobry jednak znak? Bo jak się wyśni to nie ma już z reguły odwrotu … Pije melisę litrami chociaż czarną zupełnie jest herbatą …

*A jak nadzieja ucieknie to trzeba znowu spróbować jej poszukać. Upaść i wstać… Choćby 100 razy.

 

 

 

 

BeaHerba

Bea Herba to ziołowa beata herbata słuchająca siebie, swoich odczuć i snów, czasem słaba, czasem czarna i mocna, bywa też kompletnie zielona i delikatna biała, niekiedy słodka i aromatyczna. Jak życie...

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *