Trudno nie myśleć o tej cholernej szkole jak i nas ta “przygoda” czeka. Cud, że zaszłam w tą ciążę, raczej na fali uczuć bliżej wcześniej nie znanych i nieokreślonych. Bo gdybym zaczęła logicznie myśleć to naprawdę nie wiem czy bym się zdecydowała na dziecko. Powrót do szkoły przeraża mnie, wywołuje traumatyczne wspomnienia, podsyca niewiarę w siebie, że nic nie umiem i słabo pojmuję zwłaszcza przedmioty ścisłe. Oo te długo śniły mi się po nocach i modliłam się o dzień, kiedy już nie będę musiała rozwiązywać żadnych zadań. Pocieszeniem są koleżanki z dłuższym stażem rodzicielskim, które też orlicami nauki nie były, a dzieci szkoły jakoś kończą …
Tak, czy inaczej zastanawiam się czy jest się w stanie uniknąć złamania kręgosłupa (psychicznego of course) dziecka … Oczywiście przed wszystkimi przykrościami nie da się uchronić potomstwa. Sama byłam łamana niejednokrotnie i fakt, że umocniło mnie to bardzo. Jednak dość dramatyczne, można rzec, przeżycia (również w domu) od szkoły podstawowej mocno zwichrowały moje poczucie wartości. A może to zależy jaka jest atmosfera w rodzinie właśnie … ?
Więc jednej sąsiadce “złamano” w przedszkolu 4 latka, że źle narysował zwierzę i było *podobno* podobne do niczego. Pani przedszkolanka opublikowała owy rysunek na tablicy jako przykład, że tak NIE rysować. Wygadany i otwarty wcześniej chłopczyk przez kolejny rok nie wziął kredki do ręki. A mama rysuje komiksy ! Teraz żałuje, że posłała dziecko do przedszkola, bo i tak pracowała w domu (!) i nie czuła tego do końca. Nie było wewnętrznej zgody matki (ojców przepraszam), że dziecko jest gotowe do wyruszenia w drogę. A do tego kazała synowi słuchać pań … Wie, że wtedy zmienił się diametralnie i już nie jest taki otwarty ani spontaniczny. Teraz mając lat powiedzmy 12 boryka się z problemami z rówieśnikami. Nie są mili… Sąsiedzi mieszkają w 2-pokojowym mieszkaniu i jeżdżą Peugotem 106.
Sąsiadka nr.2 ma 13 letnią córkę, która właśnie wylądowała w psychiatryku z ciężką depresją i podejrzeniem próby samobójczej … Dziewczyna do niedawna zdobywała medale w karate, a złamała ją matematyka. I oczywiście za “matematyką” kryje się szanowna pani matematyczka, która to wyśmiała ją (niejednokrotnie) przy całej klasie, że liczyć nie umie itp. (znam z autopsji). A młodzież podchwyciła i rzuciła się jak na ranne zwierzątko dobijając ją do końca (przerabiałam). Jak wiadomo dzieciaki bywają, a nawet są okrutne. Posypały się pały z innych przedmiotów, wagary i ogólnie wszystko. Teraz będzie się uczyć w placówce przyszpitalnej. Trzymam kciuki za sukcesy sportowe. Oby wola walki jej nie opuściła …
Boże, to nadal się dzieje, myślę sobie wracając z warzywniaka. Obie rodziny pełne, w sensie oboje rodziców, w tej drugiej ojciec alkoholik, owszem. Czyli sytuacje różne, a problemy podobne. Każdy człowiek rodzi się jako kompletne indywiduum.
Dla mnie nadal nic się nie zmieniło, wychowawcy nie mieli i nie mają podstaw do pracy z młodzieżą i dziećmi (chociaż z moich prywatnych statystyk wychodzi, że z młodszymi sprawy mają się jednak lepiej – może na zasadzie małe dzieci mały itd). Idą na “czuja”… Od niepamiętnych w Polsce czasów większość się po prostu do tego nie nadaje !!! Żadnej wiedzy psychologicznej, a poziom wiadomości o rozwoju dzieci … chlapiącej kałuży chyba i dno takie, że już nawet Frytka nie zapuka od spodu…
Będę chronić swoje dziecko (no niestety) ile się da i próbować tą pewność siebie wzmocnić tak, że mimo upadku i pokaleczeń kręgosłup będzie jednak cały… Cierpienie niby uszlachetnia ale nie chcę tak myśleć i nie do końca się z tym zgadzam (w zasadzie zupełnie odrzucam tą teorię). Wszystko w nadmiarze szkodzi, a przykre wydarzenia tym bardziej. Z niektórymi smutnymi historiami i tak każdy musi zmierzyć się sam więc po co dokładać stresu. Zniszczonego poczucia własnej wartości nie odbudowuje się tak szybko, a czasami nigdy.
.
OMMMM OMMMMM jestem spokojna i teraz temat szkoły mnie NIE dotyczy OMMMM myślę tylko pozytywnie OMMMMMMMMMOMMMMMOMMMOMMMMMMOMMM
Wierzę głęboko, że akurat nasz syn będzie miał szczęście i trafi na samych wspaniałych wykładowców, będzie przy tym super zdolny i ze wszystkim sobie poradzi 😀 Bo niestety do nauczania domowego nie posiadam wystarczającej wiedzy ani odwagi …
Ale pewnie większość rodziców ma nadzieję, że jego dziecko będzie miało lepiej … ???
przemyślenia zbiegły się chyba z nadchodzącym Dniem Nauczyciela haha 😉
Kilka dni temu powiedziałem “starszemu Młodemu” ( z zastrzeżeniem żeby Mamie nie sypnął), że nie musi mieć samych dobrych ocen. I żeby się uczył głównie tego na czym mu zależy, bo w programie edukacji jest tak dużo bzdur w życiu codziennym zupełnie niepotrzebnych. Zasugerowałem jednak, żeby przedmiotów zawodowych nie odpuszczał ( jest teraz w technikum ).
Beatko zawsze lubiłem szkołę. Może dlatego, że na oceny zawsze miałem wyjebane. Uczyłem się tego co chciałem. Oceny nie były najważniejsze. Aby z ławki do ławki. Przeszedłem cały cykl edukacji. Szkoły: podstawowa, zawodowa, technikum, studia.
Codziennie odrabiam z Dominikiem ( to młodszy Pokemun) lekcje. I nie chcę żeby był orłem. Wystarczy jak będzie średniakiem. To nie znaczy, że nic nie wymagam. Ale nie przeginam w drugą stronę.
Zawsze stanę po stronie Synów w razie draki z nauczycielami. Ale zrobię to po głębokim przemyśleniu sytuacji. I wtedy gdy uznam, że nauczyciela poniosło.
W I klasie wychowawczyni narzekała na Dominika. Spotkałem się z nią, podpowiedziałem jej kilka pomysłów. Chyba posłuchała i zastosowała. Po jakimś czasie problemy się skończyły.
Dobra wystarczy.
super 🙂 podoba mi się Twoje podejście 🙂 ale tajemnice przed mamą, no wiesz 😉 Ja będę stać za dzieckiem murem przed nauczycielami, a w domu swoje przedstawię poglądy.