Zastanawiam się czy w naszym kraju rośnie jednak świadomość w kwestii marihuany czy też nie … ? Strach nawet publicznie wypowiadać owo demonizowane słowo 😉
Ale nie mogę jakoś trzymać buzi na kłódkę gdy słyszę, jakoby od niej zaczynała się każda przygoda z nałogiem. Do tego właściwości lecznicze bezsprzecznie już dawno zostały zbadane, a są kompletnie ignorowane i bagatelizowane przez nasze społeczeństwo, co już się w głowie po prostu nie mieści… Może, powiedzmy, moje pokolenie ma do tego tematu już inne podejście i przełoży się na edukację swoich pociech ?
Może gdyby rodzice otwarcie rozmawiali z dzieciakami o używkach było by im znaczniej prościej odnaleźć się później w świecie,
pięknym i dobrym lecz pełnym zasadzek i niespodzianek … (?)
Alkohol jakoś jest tolerowany, a nawet stoi na piedestale jako używka niemalże nie szkodliwa. Jednak z wieloletnich obserwacji, wychowana w domu terapeutycznym, gołym okiem widzę, że jest tysiąc razy niebezpieczniejszy niż spożywającym się wydaje.
Ileż to ludzi leczy się z tego nałogu latami, a wychodzą jednostki.
Czy swoją pierwszą przygodę zaczynali od jointa? Sporadycznie może … ?Gdy pytam czasem kogoś od czego rozpoczął znajomość z używkami słyszę, że (jednak) od upicia się. To alkohol w dużej mierze odpowiedzialny jest za degenerację, a nie trawa sama z siebie. Wszelakie porównania mierżą mnie bardzo. Oczywiście jest kwestią sporną co kto lubi bardziej. Ostatecznie to rausz i to rausz. O ile z drinkami można łatwo przesadzić, o tyle z paleniem aż takiego ryzyka nie ma… Zdecydowanie szybciej przechodzi i odurza inaczej.
A jak psychika słaba to najlepiej w ogóle z niczym nie eksperymentować – po prostu.
Wszelakie środki odurzające usypiają bowiem naszą świadomość dopuszczając do głosu i budząc to, co nieświadome (w skrócie).
Wszystko jest dla ludzi, tak jedna jak i druga używka. Nie rozumiem tylko dlaczego alko-pijący (głównie chyba) odbierają prawo tym chcącym obcować z naturą? W nadmiarze szkodzi wszystko, oczywiście, że tak. Ale robić szum wokół marychy kiedy małolaty staczają się przy jabolach i dopalaczach to już jawne prze-gię-cie.
Szczęście, że w moim małym, dulskim miasteczku było zielono, inaczej chyba zostałabym alkoholiczką… Bo małolat jak ma ciężkie życiowe problemy wszelkimi sposobami ucieka od nich gdzie się da i herbata na smutki za słaba. Dorosły człowiek czyni podobnie. Dlatego lubimy czasem się zrelaksować, każdy w inny sposób. I
jak nam źle szukamy sposobu na ubarwienie sobie rzeczywistości.
Możemy się do tego nie przyznawać, nawet przed sobą. Ale nie odbierajmy sobie i innym tego prawa bo czasem odskocznia od realności jest potrzebna. Poszerzajmy za to swoją świadomość, zapoznajmy się bardziej z tematem zanim z góry coś skreślimy i skrytykujemy. Mówmy może otwarcie dzieciom, kiedy będą na to gotowe, jakie zagrożenia niosą ze sobą różne substancje i jakie są konsekwencje ich przyjmowania (w tym AL KO HO LU).
Widzę dużo alkoholików z różnych warstw społecznych którzy naprawdę walczą ze sobą ale jak mają pokonać nałóg skoro jest takie przyzwolenie społeczne na upijanie się …? Z każdej strony żubr zachęca, grill zaprasza, imprezki rodzinne suto zakrapiane itd.itp. Ostatnio rozmawiałam z kimś kto próbuje owy alkohol rzucić i jak poszedł na rodzinne urodziny to dowiedział się, że robi bratu na złość bo nie chce się z nim napić wódki (!)… familia obrażona (!)
Alkoholizm to ciężka choroba, nie bagatelizujmy jej i tego co ze sobą niesie.
Niech dzieciaki od nas, przewodników, dowiedzą się co to są używki. Bo wtedy nie będą musiały szukać TYLKO na własną rękę informacji, a zanim wezmą tego macha, napiją się wina czy zażyją coś innego będą miały trochę wiedzy w tym temacie, a tym samym większą świadomość wyboru …
Oczywiście życzę sobie żeby moje dziecko NIGDY nie miało potrzeby aż tak ubarwiać sobie rzeczywistości i bardzo się o niego boję. Ale pamiętam jak wół cielęciem był i nie chcę nawet zapominać. Myślę, że jak sobie przypomnimy co sami czuliśmy i przeżywaliśmy jako dzieci/nastolatki, czego się baliśmy, przed czym uciekaliśmy, to wtedy łatwiej będzie nam zrozumieć emocje własnych pociech.
Przypomnijmy sobie jakich relacji z rodzicami pragnęliśmy i jak marzyliśmy żeby nas traktowali.
Nie bójmy się może tych trudnych, zdawać by się mogło, tematów. Potraktujmy dziecko bardziej po partnersku. Ono naprawdę widzi i wie o nas więcej niż nam się zdaje. Czy my jak byliśmy młodzi nie wiedzieliśmy o swoich “starych” więcej niż zakładali? Ile dali radę ukryć? Parę smętnych faktów? Odpowiadajmy na pytania np. kto to jest bezdomny? Dlaczego pan zbiera puszki? U mnie są to też: kto dzisiaj przyjeżdża do babci na terapię … 🙂 Dlaczego ludzie muszą się leczyć z alkoholizmu ?
Pyta to odpowiadam. Sprawdzam i testuję czy działa bo przecież nigdy wcześniej nie miałam dziecka. Przeczytałam gdzieś za to, że trzeba być bezwzględnie szczerym, nie okłamywać go w żadnych sprawach, prowadzić dialog i nie kombinować bo i tak prędzej czy później wyczuje ściemę i zweryfikuje sobie sam przestawioną mu rzeczywistość.
Zdobądźmy się więc na tą szczerość przekazu dopasowaną do jego wieku i indywidualnego rozwoju.
Nie wstydźmy się jak czegoś nie wiemy, lepiej powiedzieć wprost, zrozumie. Bo kocha nas bezwarunkowo, ale jeżeli wyczuje fałsz i kłamstwo to jesteśmy skończeni jako autorytet. I jeżeli kręcimy to sami dajemy na te kłamstwa przyzwolenie (na pewno często nieświadomie, sądząc że robi dobrze). Ale
trudno od dziecka (i kogokolwiek) wymagać szczerości samemu nie będąc szczerym.
Z doświadczenia bowiem wiem, że robienie tematów tabu i zatajanie prawdy obraca się przeciwko rodzicom i jest to tylko kwestia czasu. A wierzę, że główne wartości i poszerzanie świadomości nabywa się jednak w rodzinnym domu. PEACE
Ps. wkurza mnie, że pić np. wódę i uchlewać się można legalnie, a zapalić to hańba i narkomania … nawet mój pies wie(dział), co dobre 🙂
ale przecież OTACZA MNIE SPOKÓJ I HARMONIA … ommmm ommmmmmm ommmmmmm + wspomagająco mudra