herbatyzm matka beatka

nie ma jak u mamy

Niedziela (przez zatarcie w czasie nie wiadomo która). Moja mama odprawia modły w domu, w swoim gabinecie, w którym na co dzień przyjmuje klientów celem pomocy wychodzenia z nałogów lub inszej psychoterapii. Ponieważ jest bardzo mroźno nie ma ochoty jechać do kościoła. Młody jej towarzyszy ale najbardziej zaciekawiony jest palącymi się świeczkami gdyż odkrył już jakiś czas temu możliwość robienia skorupek na palcach z wosku. Słyszę leżakując niedaleko, że odmawia razem z nią Ojcze nasz… na co babcia w niebo wzięta pyta: a ty wnusiu modlisz się pewnie za radość i spokój w rodzinie? Nieee babciu, ja to się modlę o sto tysięcy dolarów 😉

Tak jakoś wychodzi, że ludzie, którzy wiele lat przyjeżdżają do mamy na sesje terapeutyczne stają się naszymi zaprzyjaźnionym bywalcami i wpadają czasem na kawkę żeby po prostu pogadać o życiu. Zjawił się ktoś taki, zasiadł na sofie, rozmawiamy i wchodzi mój synek. Otwiera witrynę z dokumentami, wyciąga niebieską teczkę twierdząc, że to jego, siada na fotelu mojej mamy, rozkłada się i mówi: proszę drzwi zamknąć, a Ty babciu to już w ogóle wyjdź bo ja tu mam terapię 🙂

No padłam normalnie oba te razy (chociaż podobnych sytuacji jest mnóstwo). A w jego papierach test na uzależnienie od narkotyków, objawy głodu alkoholowego, dzienniczek alkoholika i tym podobne.

W ogóle babcia jest niemożliwa i zastanawiam się czasem JAK ona mnie wychowała, że w ogóle żyję 😉 Wszędzie gdzie są razem pojawia się kompletne pobojowisko, a młody robi dosłownie WSZYSTKO co chce. M.in. kąpie się godzinami w wielkiej wannie, która jest basenem, dokiem i morzem ze sztormem zalewając całą dosłownie łazienkę, siedzi sam na wysokim barku, wrzuca jajka do wrzątku, kroi wielkim nożem warzywa… o ludzie kochani… włos się czasem jeży na głowie. Ale spróbuj coś powiedzieć 😉

I tak na ten przykład w domu ciepło, na dworze zamrażalnik. Wchodzę do gabinetu (główny punkt bytowania młodego) dziecię siedzi na biurku przy uchylonym oknie w negliżu. Babci brak. Pytam więc, a co się tu dzieje? Wietrzę się mamusiu i oddycham sobie świeżym powietrzem – odpowiada. Na to ja: natychmiast proszę zamknąć okno! co po chwili z braku reakcji sama oczywiście czynię. Krzyk wrzask: babcia POZWOLIŁA!!! A TY jesteś niedobra mamą… Mama moja na to: ojejku, trochę sobie uchylił, nic mu nie będzie. Wieczorem kaszel. Kto leczy? Wiadomo. Na szczęście sytuacja w porę opanowana.

Kolejna akcja w sklepie-niedużym markecie, do którego trzeba dojechać jakieś 4 km. Lepiej zaopatrzony niż wiejski sklepik z oburzoną właścicielką, która klientów szczerze nienawidzi i bardzo jej przeszkadzają. Zimą wyprzedaje wszystko z lata (tak więc termin przydatności niemal na każdy produkt minął już dawno temu), latem zaopatrzona dobrze ale obrażona na klientów dokładnie tak samo, a może nawet bardziej bo mają te wakacje 🙂 I zawsze cieszy się jak pada deszcz. Bardzo życzliwa 🙂 Humorzasta i czasem tylko o kotach pogadać można bo wszystkie we wsi zna i wie co się z którym dzieje. Niby nic, drobnostka, a idziesz po doładowanie i jak mówi, że terminal jej nie działa (mina krzywa i markotna bo to przecież TAKIE oczywiste, każdy WIE) to już się podkurwić można ale jak dodaje, że nie wie kiedy naprawi, na razie na pewno nie, to już zupełnie ręce opadają. Do tego – o kobieca przewrotna naturo –  nie zadowolona, że NIC się nie kupiło i nie zarobi. I żal w oczach błyska. No fuck chciałam przecież nabyć doładowanie za 5 dych 😉 Zdegustowana też nad wyraz jak się z siatkami z innych sklepów zajeżdża i teraz już trochę wyluzowała ale nie tak dawno jeszcze kryć się trzeba było z dostawą i tajorem przenosić do domu bo się mściła. I np. przybytku nie otworzyła na dzwonek, ceny nagle rosły i za chleb 5 zeta chciała, a normalnie 3, bułki – każda jedna zamówiona indywidualnie i dziecku nie sprzeda i takie tam 🙂 i od razu nadmieniam, że na dole tekstu jest pewne sprostowanie…

Wracając do tematu to chłopak szaleje i dokazuje, proszę zatem: syneczku, uspokój się, nie cuduj tu jest dużo różnych rzeczy również szklanych, a powierzchnia nikła. Babcia na to: nie strofuj go, daj dziecku spokój, po co go upominasz, to tylko dziecko, a w ogóle to nie krzycz (on to słyszy of kors) na co ja: mamo przecież nie krzyczę, weź mnie nie poprawiaj przy nim co i rusz itp. Za chwilę łup jeb płacz. Chodząc a w sumie biegając tyłem wpadł na wózek z towarem i się trochę uderzył,  bardziej nawet wystraszył bo na podłogę rozwalają się soki 🙂 Następuje ogólne zdziwienie… jak to możliwe? Biegając tyłem wpadł na cooś?

I teraz to mamie wystawiłam laurkę 😉 Ale dziadkowie to dziadkowie i przepraszam WSZYSTKICH. Nie mają hamulców i nie ma znaczenia czy psycholog czy kucharka. Konfrontując sprawę z innymi dzieciatymi wszyscy zachowują się jota w jotę podobnie. Szaleństwo granic nie ma żadnych. I już wiem, że 2 tygodnie ferii odbiją się na nas na długo 😉 I doprowadzenie rozbestwionego potworka do stanu normalności zajmie trochę czasu 🙂

Lecz tak czy inaczej nie ma jak u mamy bo na razie nie ugotowałam nawet wody na herbatę (taka to beata herbata ze mnie) i oprócz chadzania do kotłowni co nawet lubię (popalić sobie trochę, choć zdjęcie jest przewrotne) i urok swój ta czynność ma – nie robię niczego konkretnego. No oczywiście oprócz rozmyślań. I o ile pierwszy dzień z tą bezczynnością czułam się dziwnie o tyle teraz zaczynam chyba zwalniać i łapać oddech. Czasem trzeba uczyć się odpoczywać. I to niesamowite bo tęsknimy za tym czymś czego potrzebujemy nawet przecież bardzo, a jak przychodzi nie potrafimy korzystać. Dziwnie pokręcona ludzka natura…

Zaczęłam biegać. Może w lasach i polach zostawię chociaż kapkę smutku, który czai się gdzieś tam w duszy mej. Nic nie planuję, niczego nie zakładam. Żyję i tyle. Tu i teraz. Przynajmniej przez chwilę.

SPROSTOWANIE jest więc takie, że kobieta owa ma ogromne serce do zwierząt, a kotów w szczególności. I tak naprawdę jako jedyna (lub bardzo nieliczna z tego co mi wiadomo) w całej osadzie rozumie, że naprawdę nie wiele trzeba żeby im choć trochę pomóc w dzikim, kocim i tułaczym życiu. I nie trzeba tego jedzenia wyrzucać, a ludzie na wsiach dobrze jedzą. A kociska żadnej większej szkody nie czynią i nażarte też myszy łapią bo to mają we krwi. Czy to tak trudno zrozumieć? Bo znam podejście w tej kwestii… Tak czy inaczej mają warunki nawet lepsze niż mieście żeby przechować zimą czy dokarmić koty takie na przykład. I chylę czoła i cieszę się ogromnie, że jest ktoś taki. I wzięła do domu jednego, a ma już 5 stałych w tym kalekie przypadki. Więc tak czy inaczej PEACE&LOVE i alleluja

BeaHerba

Bea Herba to ziołowa beata herbata słuchająca siebie, swoich odczuć i snów, czasem słaba, czasem czarna i mocna, bywa też kompletnie zielona i delikatna biała, niekiedy słodka i aromatyczna. Jak życie...

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *