Pędzimy czasami przez to życie zapatrzeni w jakimś kierunku, może nawet wypatrujemy kilku rzeczy na raz, a nie dostrzegamy tego, co mamy blisko. Mam też wrażenie, że jako ludzie posiadamy jakąś (podejrzewam, że wyuczoną) cechę zamartwiania się i nie podchodzenia do spraw, które nas dotykają z innej perspektywy. A naprawdę na wiele rzeczy można by spojrzeć zupełnie inaczej, jednak tkwimy w tych znanych schematach bo tak jest nam po prostu wygodnie(j). Lubimy też troszkę, czasem poużalać się nad sobą co prowadzi do tego, że chcielibyśmy żeby ktoś politował się nad nami.
Ja w ogóle zauważyłam taką prawidłowość np, jeżdżąc rowerem czy biegając jak zapatrzę się na cel to wpadam w dziury bo nie widzę nic pod nogami. Z drugiej strony tego, co chcemy osiągnąć czy do czego dotrzeć nie można zupełnie tracić z oczu bo z kolei zapomnimy o co nam chodziło 😉
Czasami zresztą to biadolenie pomaga przetrwać cięższe chwile, bo jak zaakceptujemy wszystkie uczucia w sobie, nawet te zdawać by się mogło negatywne (oczywiście żadne tak naprawdę nie są złe, są tylko takie, które szkodzą naszej psychice) to łatwiej nam się żyje. I jak ktoś czuje w sobie np. smutek czy nostalgię to wcale nie ma sensu jej na siłę z siebie przepędzać. Wręcz przeciwnie, dopiero jak się pokocha siebie w całości, również ze swoimi słabościami czy tym, co w naszym odczuciu jest niekorzystne, wtedy zaczyna się paradoksalnie nad nimi panować. I stają się te całe cuda…
Walka nie zawsze daje dobre rezultaty i dopiero odpuszczenie przynosi to, na czym nam zależało.
Pytanie czy jeszcze tego chcemy gdyż nierzadko jest tak, że bardzo bardzo czegoś pragnęliśmy, a jak to nagle uzyskujemy to okazuje się, że hmmm to jednak nie było TO, o co nam chodziło lub MYŚLELIŚMY, że będzie…
Człowiek jest bowiem pokrętny w swej naturze i dużo mu się wydaje. A jak życie skoryguje niekiedy samo to na początku buntujemy się i rzucamy, a po czasie okazuje się, że na dobre nam to wyszło. W ogóle to co nam się świadomie wydaje to jedno, a to czego chce nasza podświadomość to drugie. I tu bądźmy ze sobą szczerzy ale ta druga ma znacznie większą moc sprawczą. I podświadomość zawsze wie co jest dla nas lepsze i jak nas do tego doprowadzić. Jak karmimy się negatywnymi myślami to niestety to otrzymamy. Jak karmimy się lękiem i stresem to jeszcze więcej tego dostaniemy. Czym silniejszy z nią kontakt tym lepiej funkcjonujemy ze sobą i w świecie. Tym większą szansę mamy na wewnętrzną harmonię, a tym samym kontrolę nad sobą. Tym większy łapiemy spokój i możemy opanować emocje. Nie TŁUMIĆ! Proszę tego nie mylić!
OPANOWAĆ i potrafić decydować o sobie i swoim stanie emocjonalnym.
Można, a nawet trzeba. Gdyż ubytek energetyczny przy przejawianiu skrajnych emocyj, zwłaszcza stresu czy lęku jest ogromny. Złości też. Jestem złośnicą od dziecka, nie taką sympatyczną, oj NIE. Wręcz agresorem, który chyba całe życie uczy się opanowywać złość czy inne wybuchy. Uczę się kontrolowanego wyrażania emocji gdyż jako nastolatka i osoba młodsza niszczyłam i demolowałam otoczenie. Więc to nie jest ładne ujście energii i to nie jest, drodzy Państwo, normalne przejawiać emocje w taki sposób. No niestety, trzeba zacząć nad sobą panować, przerabiać lekcje kiedy, w jaki sposób zaczęło się tak reagować, dlaczego, jakie sytuacje życiowe spotęgowały/potęgują choleryczny charakter i próbować ujarzmić siebie.
Da się. Sport też pomaga. Mega, jak nie najbardziej. Na wkurw rowerek lub dres i na siłkę 🙂 A jak emocje opadną i rozejrzymy się wokół to bardzo często okazuje się, że nie było warto aż tak się rzucać i pastwić, głównie nad sobą. Bo ta złość tak naprawdę dokucza i niszczy ale NAS SAMYCH. I nie było sensu robić z siebie debila. Wszystko można osiągnąć po ich opadnięciu. I jak chcemy powiedzieć/napisać coś komuś to jeszcze zdążymy. Ale starajmy się nie robić tego w skrajnych emocjach. Hmm… gorzej sprawa ma się z własnym mężem , tu czasem trudno o 3manie języka za zębami 😉
Bardzo lubię kminić sytuacje, które mnie spotykają bo pokazują mi JAK funkcjonuje moja głowa. To, czy robię rzeczywiście postępy, czy może jednak nawalam tam gdzie sądziłam, że już coś wyprostowałam. Bo najlepiej uczymy się, niestety, na przykładzie własnym. Oczywiście
nadmiar myślenia też bywa szkodliwy ale jednak znacznie mniej niż jego brak.
Nie warto ciągle kierować się emocjami ale warto przyglądać się sobie. I idealna nie jestem ale ciesze się, że udaje mi się dostrzegać pewne rzeczy pod innym kątem i pewnych błędów jednak nie powielać.
I tak na ten prosty przykład mknąc sobie moją żółtą strzałą z pobliskiego miasteczka nagle coś zatrzeszczało i… jebły mi (tylne) hamulce. Przepraszam za słowo ale wyjątkowo pasuje 😉 Troszkę się z początku zmartwiłam, zahamowałam, noo powiedzmy, zwolniłam i trampkami szurając zatrzymałam niesforny pojazd. Jako żem jest niepołapana w sprawach mechaniki to postanowiłam zaczerpnąć łyczka wody, przysiąść na skraju szosy polnej i pomyśleć CO dalej gdyż nie ukrywam, że bez pojazdu słabo. Rozglądając się bezwiednie dokoła wypatrzyłam nagle pierwszy wrotycz z myślą: ale piękny, świeży, niedawno zakwitł, szkoda, że tylko jeden krzak. Ale nos herbaciany postanowił zbadać pobliską łąkę i trafiłam na niemalże całe pole tego ziela. O kurcze, ale się ucieszyłam, bo w miejscach gdzie zawsze kwitł tym razem wysechł i zastanawiałam się już wcześniej gdzie go poszukiwać.
Kiedyś zaczęłabym latać jak najęta i denerwować się CO zrobić z rowerem. Wpadłabym na początku w panikę (później w stresie i tak działam perfekcyjnie, tylko po co tak sobie podnosić ten kortyzol). Ale od jakiegoś czasu uważam, że opóźniona reakcja wychodzi mi na dobre i zanim się np. rozzłoszczę siadam i skupiam się na chwilę na czymś innym, żeby ochłonąć. Bo wiem, że sposób znajdzie się na wszystko, zawsze 🙂 A straconych nerwów nigdy nie odzyskam.
Bo nie warto się za szybko przejmować tylko dobrze jest rozejrzeć się co innego nam życie oferuje w zamian, a oferuje i to na bank. Gdybym podjęła nierówną walkę ze stresem hamulcowym nie zobaczyłabym tych darów natury. Do tego znowu, na prostym przykładzie, potwierdza się teoria prawa przyciągania. Bo wrzucając coś wcześniej do podświadomości (gdzie znajdę kolejne wrotycze) ona wiedziała JAK mnie do nich doprowadzić.
I tak jest ze wszystkim.
Możemy przyciągnąć absolutnie WSZYSTKO. Nic nie stoi na przeszkodzie prócz nas samych. A konkretnie naszych lęków. Bo jak coś wrzucamy lekko i zapominamy nawet później o tym, to otrzymamy to po jakimś czasie niejako samo. A jak za dużo myślimy (i wtedy myślenie właśnie boli) plus koncentrujemy na tym przesadnie uwagę, plus boimy się (często podświadomie), że tego nie otrzymamy (nie zasługujemy, nie jesteśmy warci itp – różne klepią kody z podświadomości) to rzeczywiście ten cel upragniony się oddala. Cała ta filozofia prawa przyciągania opiera się na totalnym luzie umysłowym. Że jesteśmy tego warci, a to co ma być nasze będzie nasze. LUZ. Wiara w Boga powinna w tym pomagać katolikom. Że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, jak mówią chociażby psalmy.
Dlatego tyle przykładów jest na drobnych sprawach, a w tych ważnych idzie nieco słabiej. Bo boimy się czy się uda. Bo pojawiają się wątpliwości lub są cały czas i atakują z zaskoczenia. Bo podskórnie nie wierzymy, że wszystko jest możliwe. Do wyboru do koloru, ilu ludzi tyle blokad.
Czereśnie też przyciągnęły się same, a tylko myślałam parę razy (z pasją w sercu), że zjadłabym pyszne, wielkie i soczyste. Nie to co w sklepach czy nawet targowisku. Wrzuciłam w eter, jak to mówimy z mamą. I co? Wychodząc raz o świcie biegać weszłam prosto na faceta – prosto z sadu, ze skrzyniami pełnymi czereśni, pod samym moim domem, z otwartym na oścież bagażnikiem 😀 Ogromne, świeże i słodkie, żyłam nimi 2 tygodnie 🙂 Wszystkie inne, a jestem roślinożercą, do pięt im nie dorastały. Za pół darmo. Jeszcze zgodził się, że resztę kasy za skrzynkę dopłacę później bo nie miałam akurat gotówki.
WSZYSTKO JEST MOŻLIWE.
To nie są żadne zbiegi okoliczności.
Wszystko sami sobie przyciągamy i nasze życie, partner, dziecko, a nawet pies jest odbiciem NASZEGO wnętrza. Nie ma więc sensu obwinianie kogokolwiek, jedyny sens ma podjęcie decyzji, że szanuję i kocham siebie i mogę zmienić swoje życie i kody kiedy tylko chcę 🙂 Blokady są w nas. Nikt i nic nie jest już za nie odpowiedzialny. Tylko my sami. Przychodzi taki moment, że trzeba się otrząsnąć ze złudzeń, że ktoś nam coś robi.
Tym kimś jesteś Ty sam.
Fajnie jest też dostrzegać działanie tej subtelnej energii, która cały czas działa, której częścią jest każdy z nas, kochać siebie i świat 🙂 ALOHA!
Wasza Bea
Ps. Z hamulcami to wyszła taka sprawa, że pewien zaprzyjaźniony mechanik powiedział mi: Be a ta, a czemu nie hamowałaś przednimi, przecież masz w lewej rączce? XD
hahaha No tak 😀 doprawdy nie wiem JAK mogłam go, tego hamulca, nie zauważyć i kilka dni żyć w przekonaniu, że nie mam czym hamować 🙂 Typowa Bridget Jons ze mne 🙂 A może tak odurzyłam się temi ziołami 😉
Często zapominamy, że sami przywołujemy dobre i złe rzeczy. Dlatego tak wiele zależy od naszego nastawienia.
dokładnie, to my sami mamy wpływ na siebie i otaczającą rzeczywistość 🙂
Pedzimy przez życie jak wiatr często nie patrząc na innych a nawet zapomnijcie o sobie
a o o sobie zapominamy bardzo często niestety…
Nawiązując do punktu widzenia to dobrze czasem podpytać osobę postronną o jej zdanie, postrzeganie. Choćbyśmy nie wiem jak się starali, mam wrażenie, obiektywizm jest nam zdecydowanie daleki.
W ogóle ja mam wrażenie, że dobrze z kimś bliskim przegadać jakiś nurtujący nas temat, przespać się z tym i dopiero działać 🙂
Uczę się odpuszczać i nie brać zbyt dużo na siebie. To spore wyzwanie, bo sfera aktywności zawodowej zawsze była dla mnie ważna. Muszę ustalić jednak priorytety i czuję, że idę w dobrym kierunku:)
Prawo przyciągania działa, również to nieraz przeżyłam 🙂 Fajna ta sytuacja z czereśniami 🙂
uwielbiam takie sytuacje 🙂
A to mnie zaskoczyłaś z tym że taka charakterna jesteś;) Soczyste czereśnie to bym sobie zjadła no ale troszku trzeba poczekać na nie;)
a nie wyglądam na taką? 🙂
Tekst, który dał mi do myślenia.. Dziękuję! Wyciągam wnioski 🙂
o, to miło mi bardzo 🙂 pozdrawiam ciepło i zapraszam częściej 😉
Nastawienie to bardzo ważna sprawa. Bardzo ciężko czasem o pozytywne myślenie,a wystarczy zmienić podejście do niektórych spraw i samo zaczyna się wszystko układać dokałdnie tak jakbyśmy tego chcieli!
Genialny tekst i świetne podsumowanie 🙂
<3
super, dzięki 🙂
Beatko – madry tekst. Mi sport pomaga wlasnie patrzec inaczej, rozluznic sie i to myslenie przeplywa inaczej, bardziej w zgodzie ze mna, z moim wewnetrznym ja. Pozdrawiam serdecznie Beata
O tak Beatko, mi sport również pomaga bardzo uporządkować głowę i emocje 🙂 Dziękuję Ci za odwiedziny i pozdrawiam ciepło 🙂
Ja też osobiście uważam, że wiele zależy od naszego nastawienia.
Sama uczę się nie wybuchać, a najpierw zastanowic czy rzeczywiście warto – łatwo nie było, ale dużo lepiej tak żyć. Kiedys rzucanie czym popadnie było u mnie standardową reakcją na złość, na szczęście te czasy mam już za sobą ?
czyli doskonale mnie rozumiesz, uff… nie jestem osamotniona, dobrze, że zapanowałyśmy nad sobą 🙂 mi pomogło też bardzo dziecko, nagle dostałam jakieś większe pokłady cierpliwości 🙂
Bardzo fajny tekst
My i tylko my mamy wpływ na wszystko 🙂
Nasze myślenie ma na nas wpływ, nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Też jestem choleryczką, tak jak ty i pewnie, gdyby zepsułby mi się rower, złapałabym niezłego nerwa, ale cały czas nad tym pracuje 🙂
Często robię coś pod wpływem impulsu i zanim pomyśle już powiem/napiszę
U mnie najlepiej na rozładowanie nerwów działa sprzątanie, jak mam wkurw poziom hard to robię życiówki na moich trasach biegowch.
Tymi czereśniami to mi narobiłaś apetytu 😉
Ludzie uwielbiają narzekać, a przecież kiedy spojrzymy na życie z optymizmem, łatwiej będzie nam przez nie iść!
Na pewno wiele zależy od naszego nastawienia i sposobu myślenia – ale czy wszystko? Ja jednak wierzę, że zbiegi okoliczności istnieją – a na pewne kwestie wielkiego wpływu nie namy 😉
“Nadmiar myślenia też bywa szkodliwy, ale jednak znacznie mniej niż jego brak.” – ten cytat każdy człowiek powinien mieć wydrukowany i naklejony gdzieś w mieszkaniu w widocznym miejscu 🙂
Miałam dziś bardzo udany dzień, nie potrafię tego określić w kilku zdaniach, ale ziściło się coś, co sobie wizualizowałam od dawna. Nie ma przypadków. Tym, czym się karmimy, wraca do nas, a to, o czym intensywnie myślimy, zapisuje się w kronikach. Tak więc – uważajcie na marzenia, bo mogą się spełnić 🙂
Takie rozważania są potrzebne każdemu, by siebie od czasu do czasu uporządkować i zdyscyplinować. 🙂
A propos uporządkowania – Twój blog uzyskał Wyróżnienie w konkursie BLOGS from HEART, a ani blog nie ma umieszczonego odznaczenia, a było ono przesłane do Ciebie, ani nie mamy w grupie Blogi (nie tylko) Konkursowe, tak ważnej Członkini, jak Ty. Wpisy Twoje są mimo to promowane zgodnie z zasadami tegoż konkursu. Zapraszam więc do naszej społeczności.
ojej, dziękuję, jest mi bardzo miło! zgłoszę się zatem do Was, pozdrawiam 🙂
Dobry tekst ❤ miłego wieczoru !
dziękuję i dziękuję 🙂
Najważniejsze, że złość Cię nie poniosła, znalazłaś zioła i wszystko dobrze się skończyło.
byłam z siebie bardzo dumna haha
Ach, kiedyś się bardzo denerwowałam wszystkimi takimi mało przyjemnymi drobnostkami, ale od jakiegoś czasu przyglądam się sobie i swoim emocjom, jakie się pojawiają w związku z nimi. Analizuję. Zazwyczaj już udaje mi się dochodzić to tego, skąd się wzięła u mnie taka, a nie inna reakcja. Nauczyłam się o sobie wiele i mogę powiedzieć, że jestem coraz bardziej szczęśliwym człowiekiem 🙂
PS. I zgadzam się, zbiegi okoliczności nie istnieją! <3
ja przy dziecku zrobiłam ogromne postępy w panowaniu nad sobą i swoimi emocjami, nawet jak czasami spuszczają się ze smyczy to wygląda to zupełnie inaczej niż kiedyś 🙂
Myślisz mówisz masz ? Też działa, dlatego staram się jak zarazy unikać toksycznych ludzi
ja również nie podtrzymuję takich relacji 🙂
Też twierdze, że w życiu nie ma miejsca przypadki. Wszystko co nam się przytrafia kształtuje nas. Dlatego należy doceniać wszystkie wydarzenia. Doskonale, wiem, że nieudany związek pozwolił mi uniknąć podobnych błędów w małżeństwie. Czyli jednym słowem dzięki byłej mam udany związek dzisiaj. To poprawia humor.
świetny przykład, trzeba uczyć się na błędach i w każdej sytuacji dostrzec coś dobrego 🙂
I żeby to wszystko takie proste było 🙂
Świetne zdjęcia, a te pierwsze z wiatrem szczególnie 🙂
Hmmm, ale to chyba jest grafika , ale i tak extra…
właśnie, żeby było 😉 a może jest tylko nam się wydaje, że nie hmm
dziękuję za odwiedziny i miłe słowa 🙂
Zgadzam się z Tobą, dla Boga nie ma nic niemożliwego, a nasze myśli to nie Jego myśli, warto szukać tych Jego 🙂
ach ta wspólczesność i ten pęd. a czasami warto się tak po prostu zatrzymać.
a nawet trzeba łapać co jakiś czas dystans żeby nie zwariować…
Tak, kluczowe jest zatrzymanie się, chwila dla siebie i refleksja nad tym co dla nas ważne.
Ja jestem raczej spokojną osobą, ale często analizuje wszystko dookoła. Jednak staram się z tym walczyć i widzę postępy. 🙂
ohh jak ja bym chciała być spokojną osobą 😀
Lubię czytać twoje artykuły. Dają wiele do myślenia.
miło mi bardzo, dzięki ! 🙂
Wniosek – lepiej się nie spinać 🙂
dokładnie tak ! 🙂
jakiś czas temu swolniłam, popracowalam nad inteligencja emocjonalną i tera zzyje mi sie o wiele lepiej. A tak na marginesie, ja ciagle zapominam o hamulcach w kierownicy:-)
o, nie jestem osamotniona haha 😉
Oj jak ja się z tym zgadzam, faktycznie nasi bliscy często są naszym odbiciem 🙂
oni naszym, a my ich 😉
Jak to trafnie wszystko opisałaś ! 🙂
Bardzo podoba mi się Twoje rozumowanie. Nasz umysł i nasza natura często są bardziej skomplikowane niż nam się wydaje 😉
dziękuje Ci i zgadzam się, to wszystko nie jest takie proste 🙂 albo własnie jest haha 😉
Samo spełniająca się przepowiednia – już tyle razy miałam z nią do czynienia, że zaczęłam wierzyć to, iż każdy ma wpływ na swoją rzeczywistość i dużo zależy od punktu widzenia czy myśli.
też się nie raz na własnej skórze przekonałam dlatego teraz jestem czujna haha 😉
Łatwo zapędzić się w kozi róg dążąc do celu w kalpach na oczach. Odpuszczenie i chwila oddechu pomaga, ale należy wtedy mieć ten moment pod kontrolą, bo łatwo można wpaść z sidła pokusy rezygnacji,
to też jest prawda 🙂
Mam tylko nadzieję, że moja była nie przeczytał mojego komentarza, bo znowu szału dostanie.
haha miejmy nadzieję 😉
Też uważam, że w zależności od naszego nastawienia i energii przyciągamy do siebie przyciągmy do siebie ludzi i wydarzenia. Na szczęście od kilku lat udaje mi się mieć energię pod kontrolą i przyciągać same wspaniałości. Pozdrawiam!
To wspaniale! I u mnie dzieje się dużo dobrego chociaż szkoła synka mnie przerasta 😉
Fajny, motywujący wpis. Zgadzam się z tym, że swoim nastawieniem dużo możemy zmienić w życiu. Niemniej jednak moim zdaniem nie wszystko zależy od nas. Mam znajome, które mają dzieci chore na SMA. To potworna, genetyczna choroba, która sprawia, że zanikają mięśnie, że w pewnym momencie można się udusić. Życie tych chorych, i ich rodziców, jest bardzo ciężkie. Tak samo zresztą, jak życie rodzin osób chorych na inne nieuleczalne choroby. Pewnie, że trochę te osoby mogą polepszyć swój los poprzez niepoddawanie się, pozytywne nastawienie. Ale i tak mają po prostu cholernie ciężko i naprawdę nie czuję, aby ich nieszczęście było odbiciem negatywnych myśli w środku. Takie choroby to koszmarny pech, zły los wylosowany w loterii genetycznej. Piszesz, że zawsze znajdzie się sposób na wszystko, jak człowiek odpowiednio do tego podejdzie. Ja nie znam takowego na śmierć bliskiej osoby. To po prostu trzeba przeboleć i przejść żałobę. Ale niech chociaż tacy ludzie nie mają mówione, że swój zły los sami na siebie ściągnęli, bo to odbicie ich wnętrza! Nie wszystko jednak jest zależne od nas i nie wszystko da się zmienić.
Poruszyłaś znacznie głębszy i bardzo duchowy wątek… Bo ci ludzie też przyciągają… Myślę, że dużo zależy też od naszej wiary i przekonań, natomiast co do śmierci ziemskiej sprawa jest na pewno poważniejsza. Tak czułam, że pojawi się jakiś głos o chorobach i tragediach, które nas spotykają. I daleka jestem od oceniania czy wydawania wyroków co kto i jak. Poddałam pod dyskusję wewnętrzną, a każdy ma i tak inny ogląd sytuacji. I kiedyś podobnie myślałam, a teraz mam dużo różnych wątpliwości… Pozdrawiam ciepło 🙂
Był taki moment, że zbyt wiele odpuszczałem… Dziś nie biadole i nie walczę, ale idę w kierunku, jaki sobie obrałem… Mam zamiar dojść tam gdzie chcę.
i to jest super podejście, 3mam kciuki 😀
O swoim celu trzeba myśleć cały czas, bo otaczające nas środowisko strasznie potrafi rozpraszać niepotrzebnie. ,,oczywiście żadne tak naprawdę nie są złe, są tylko takie, które szkodzą naszej psychice” Ciekawe stwierdzenie. Czasami jednak bywa tak, ze nie potrafimy do końca nazwać wszystkich towarzyszących nam uczuć.
dokładnie, nie potrafimy nazwać i bronimy się przed tym 🙂
Mądry wpis, zawsze w taki momencie myślę o samospełniającej się przepowiedni.. Ile sami jesteśmy odpowiedzialni za rzeczy, które nas spotykają…
Pędzimy tak szybko , że mijami wszystko co piekne
Jak to mówią : “człowiek jest tym, o czym myśli”… 😉 Sama prawda! Większość zależy od naszego nastawienia…
Twoje artykuły zawsze dają do myślenia. Emocje tak, jak i potrafią wywoływać euforię, mogą doprowadzić także na skraj załamania, czy też furie. A co do myślenia to niekiedy jak się zapętlimy, czy zafiksujemy na jakimś punkcie to krążą i krążą, jak meteoryty nad nami. I choć to wszystko wiadomo to i tak niekiedy takie sytuacje, czy stany nas dopadają. Ważne, aby zdawać sobie z tego sprawę, a no co dzień cieszyć się tym co jest oraz żyć tu i teraz.
bardzo mi miło, że przeczytałaś i mnie odwiedziłaś :)) dziękuję!
Prawo przyciagania jest znane, ale jak wielu z nas potrafi kontrolować myśli? Warto robic 10cio minutowki z ćwiczeniami;)
Dystansu nauczyło mnie życie, czyli trójka dzieci i mąż. 🙂 Gdybym miała zamartwiać się, co komu z nas może się przytrafić – nic więcej nie mogłabym robić. 🙂 Więc cieszę się życiem, z wdzięcznością witam każdy dzień, a gdy puszczą mi nerwy, przypominam sobie, co mnie dziś dobrego spotkało i stwierdzam, że nie mam poważnych powodów do stresu. 🙂
Rzeczywiście przy jednym dziecku już mam większy dystans to trójka może wyleczyłaby mnie z innych dolegliwości psychicznych haha
“Nadmiar myślenia też bywa szkodliwy ale jednak znacznie mniej niż jego brak.” – po której stronie na ogół bywasz? ?
Pointa mnie urzekła! ?
I jak zwykle bardzo fajny teskt!
A z przyciąganiem to dla mnie nierozwikłana zagadka: jak to się dzieje, że dostajemy podobne, a nie odmienne?
też z tym przyciąganiem mam czasem dylemat i nawet wczoraj rozmawiałam z kształconą koleżanką na ten temat i jednak przeciwieństwa też się przyciągają… Więc może chodzi o jakąś równowagę, hmm… Ja jetem z tych nadmiernie myślących haha pozdrawiam serdecznie 🙂
Jesteś tak życiową i tak pozytywną, że fajnie mi się u Ciebie “siedzi na herbacie” ???
to bardzo mi zatem miło, bo i specyficzna też jestem haha dziękuje i pozdrawiam cieplutko :**
Ja mam tak, ze jak czegos bardzo nie chce to to sie stanie, wiec chyba przyciagam to tak bardzo ze az sie spelnia. Bo to czego naprawde chce odkladam na pozniej, nie wiem po co, nie mysle o tym tak intensywnie jak o tym czego nie chce.
Nie warto odkładać na później bo to ucieka. Wiem coś o tym 😉 A z tym przyciąganiem jest tak, że najlepiej w ogóle nie myśleć o tym, czego nie chcemy. Koncentrować uwagę tylko na pozytywach. A lęki dobrze jest po prostu przepracować i się z nimi zaprzyjaźnić 🙂
Czas zaprogramować swój mózg zatem!
ps.Czy Ty też smigasz jak ja cały sezon na rowerze? 😀
Cały, kiedy tylko drogi pozwalają jeździć 🙂 Ja jestem rowerowy wariat haha buziaki!
nadmiar myślenia też bywa szkodliwy ale jednak znacznie mniej niż jego brak – ten tekst wywarł na mnie wrażenie – w punkt określenie:)
super, dzięki 🙂
czy wszystkie grafiki są Twojej ręki? mnie się bardzo podobają
nie, nie są, trafiają na mnie same 🙂 miło mi!
no i wreszcie tu trafiłam. Super piszesz
Dziękuję i wpadaj częściej na herbatę 😉
Doświadczyłam tego, o czym piszesz w kwestii odpuszczania. Jeśli pogodzę się z tym, że czegoś nie mogę mieć, jakiś czas później często los mnie tym obdarowuje 🙂 Coś w tym jest!
Dokładnie tak własnie jest, że czasem nie warto napierać na siłę 🙂 Pozdrawiam serdecznie !