herbatyzm

przedświąteczne atrakcje

Tak więc przedświątecznych atrakcji ciąg dalszy bardzo szybko po sobie następuje i niestety z lukrowaną sielanką piernikową NIC wspólnego nie ma. Bo że stary pies i obowiązek to wiadomo. Że pierogi i uszy na swoją kolej czekają (czeeeekają czeeekają i się może doczekają) jasna sprawa. Że bałagan sam się sprzątać nie chce oczywista oczywistość. Okna nie mają wycieraczek, ale chrzanić okna, coś tam widać.

Lecz że mnie własny pies suka osobista mamy swej w rękę dziabnie, nooo tego nie przewidziałam. Wina moja, łapę niepotrzebnie oglądałam i teraz już są dwie kontuzje. Zamiast więc ugniatać, lepić i gotować większość poniedziałku na ostrym dyżurze chirurgiczno-urazowym spędziłam w oczekiwaniu na… 7 minut przyjęcia do lekarza.

Od razu mówiłam wszem i wobec, że nic mi nie jest i dziabnięcie choć głębokie nie za duże jednak i samo się zagoi z czasem. Ale dałam się namówić. Bo mama dzwoni panikuje i lęki (głównie w zięciu) podsyca… Czy na pewno pies cię czymś nie zaraził? nie na pewno nie… A już za chwilkę znowu sms: nie lepiej jechać jednak sprawdzić, Beaciu, nie bądź taka uparta (haha to już ogólnie po 3-cim telefonie), niech cię mąż zawiezie albo sama leć na pogotowie.

Wraca mąż, ogląda rękę i z poważną miną rzecze: na moje oko (haha) to 2 szwy potrzebne będą. Mi się rana nie podoba, jedziemy. Ok, skoro wszyscy przeciwko mnie to sąsiadka z dołu, anioł człowiek, młodego zaraz do siebie zabiera, a my w auto. Już od progu czarno i tłoczno jak w jakimś kominie. Mąż zostać nie może bo zarabiać lecieć musi więc samą mnie porzuca (na szczęście po kilku godzinach się spotykamy i wracamy po młodego. A do tego numeru tel. do sąsiadki nie wzięłam bo sądziłam, że ma mężuś. A on myśli, że mam ja… fan-ta-sty-cznie) Żadnej dyżurki, pielęgniarki, informacji NIC kompletnie. Chociaż paradoksalnie zaufanie większe ta placówka we mnie wzbudza niż nowy i piękny szpital uniwersytecki blisko domu za to o wątpliwej zawartości i bardzo złej opinii.

Kolejka więc podwójna bo pacjenty pochowane też za winklem siedzą, na szczęście część osób to towarzyszące ale i tak jak to zobaczyłam… żałowałam, ze książki sobie nie zabrałam, a internet akurat się wyczerpał. Pozostały więc rozmowy bo jakoś tak bezgłośnie siedzieć w miejscu nie potrafię… Uff… Najważniejsze to ostatnią twarz dobrze sobie zapamiętać i się tego trzymać. Od razu więc konwersacja z młodym chłopakiem po wypadku zawiązana, babcie też ochoczo do dyskusji się włączyły i nie wiem czy to ja tak tylko mam, że wszędzie jak wejdę od razu imprezka się zaczyna. Bo po chwili każdym z każdym już nadaje, to na system, to na rząd, to na składki zdrowotne, a jakże, wszak za darmo nikt nie czeka, płaci się całkiem nie małe pieniądze, a na 700 tysięczne miasto 2 oddziały ratunkowe tego typu i po 1 (słownie: jednej) sztuce chirurga na stanie, to o schorzeniach, o dzieciach, pierogach, cudach świątecznych itd. itp. Już porady na bezsenne noce idą,  ktoś zamawia żarcie z knajpy, komuś zapachniało to też w tym kierunku zmierza i kilka razy pizza zostaje doniesiona, inni po prowiant na własną rękę się wydostają nastawieni na długie godziny oczekiwania, proszą żeby im pilnować miejsca, pomagają sobie ludzie i kto z nogą problem ma na innych pomoc liczyć może (mniej kontuzjowanych). Krążą plotki i pogłoski, że lekarz cały czas kawę pije bo kolejka wolno idzie, a w zasadzie bez efektów jakichkolwiek gołym okiem widocznych. Ktoś następny z uchem przy gipsowni podsłuchał, że przez telefon rozmawiają w podejrzanie prywatnych sprawach 😀 Całkiem więc wesoło, towarzystwo w klimacie przedświątecznym ożywione i tylko nieliczni siedzą skuleni i widać, że z bólem walczą. Ci na końcu kolejki bo jak się okazało ja jeszcze świetnie trafiłam. I jak zawsze na łapy 4 spadłam 🙂 choć na jedną utrąconą…

Dalej już zwierzenia idą osobiste nawet bardzo, czyli kto z czym przyszedł/doczłapał/przyjechał/przywieźli/dokulał się itp. i co kogo przywiodło do tego gmachu pamiętającego czasy chyba młodości mojej babci. Nawet rany sobie pokazują, mnie też przymuszali do ujawnienia swojej ale oglądać nie dałam haha Za to babcia obok  bardzo chciała objawić mi złamaną nogę syna swego haha Panie zatem żwawo rozprawią, panowie przytakują, wodę noszą i po klucz do wc biegają. I każdy czujny czy owo światełko z napisem “wchodzić” już błysło w oddali. Nie musiałam nawet swej kolejności pilnować bo aktywne i bystre starsze panie za mnie tegoż dokonały 😉 Pani leci,  światło świeci 🙂

Ale zanim do mnie doszło zostałam jeszcze nieźle nastraszona, że szczepionkę na tężec mi wpierniczą i to BEZ pytania żadnego. A tu bea przeziębiona, odporność słaba jak herbatka rumiankowa mało, że szycie to TAKIE COŚ. Nastawiłam się bojowo, jedna z pań przekonana bowiem była, że nikt o zgodę mię nie spyta, bo jej 4 lata temu w podobnej sytuacji od razu zastrzyk dali. Ale wchodzę, bardzo miła pielęgniarka już na wstępie i noo proszę… faaaajjjjny chirurg…(zawsze milej), a  do tego sympatyczny, rękę dokładnie obejrzał i zrobił co trzeba, ani nie szył (mamooo tatooo) ani nie był zdziwiony, że szczepienia na owy tężec odmówiłam. Zero wcisku, wręcz przeciwnie, skoro przeziębiona to tym bardziej nie można. Chociaż mały wykład o chorobach zakaźnych przez psy roznoszonych był. Wow, bardzo mnie to ucieszyło. W zabiegowym kolejna przemiła pani, też akurat 14-letnim psem swym przejęta więc kontakt momentalnie złapałyśmy i delikatna bardzo była. Kurcze, co za dzień…

Myślę sobie dalej więc: jest kontuzja, są bandaże, opatrunki to i może jakieś specjalne zalecenia pod mym specjalnie kątem wysunięte będą. Pytam więc nieśmiało doktora: czy to znaczy, że za bardzo nic robić w kuchni nie mogę??? No nieee,  proszę pani, absolutnie lepić trzeba, jak najwięcej, choćby zaraz, niech mąż ma normalne święta... Faceci… nawet w takich chwilach solidarni 😉

Gonią gonią mnie że hej… Mikołaje, mopy, szczotki, kapusty, buraki, fasola, ooo fasola ta to już przegina całkiem zacnie … marchewki, grochy, prezenty i inne… OMG chyba zdążę? Jak odpocznę, bo to jednak odpoczynek przymusowy trochę jest i czasami tylko z niego się korzysta jak zdrowie jest na wyraźnym zakręcie.

Zresztą gdyby drążyć dalej to takie kontuzje sami sobie przyciągamy jak już wszystkiego mamy chwilowo dość, sytuacja nas przerasta i chcemy żeby ktoś się nad nami ulitował i zaopiekował. Ja to lubię… mąż kochany, mama miła, dziecko każe 100 razy opowiadać ze szczegółami jak na izbie przyjęć było zaciekawione złamanymi przypadkami com widziała dość dokładnie… Do tego delikatny, opatrunek ogląda, rękę głaszcze i całuje.  A że na karetkę prawie weszłam bo jej nie zauważyłam (no tak, nie wiadomo skąd się wzięła na mej drodze…) to już hit wieczoru na dobranoc 🙂 Bo ambulanse, policje i straże pożarne są u nas aktualnie numerem 1 🙂 A u sąsiadów tak mu się spodobało, że do domu wracać nie chciał 🙂

Jak dobrze mieć wspaniałych i dobrych ludzi wokół siebie YO

 

BeaHerba

Bea Herba to ziołowa beata herbata słuchająca siebie, swoich odczuć i snów, czasem słaba, czasem czarna i mocna, bywa też kompletnie zielona i delikatna biała, niekiedy słodka i aromatyczna. Jak życie...

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *