herbatyzm psychologia herbaciana

przychodzi baba do lekarza …

… a lekarz też baba chłe chłe chłe. Suchar ale…

Będąc jakże szczęśliwą posiadaczką przewlekłej alergii na to i owo wybrałam się do lekarza celem zapobieżenia rozwoju owej. Trafiłam na młodą i sympatyczną lekarkę, taką co to oświeconą się być zdawała bardziej niż mamuty leczące w naszej przychodni siłą rozpędu. A może tacy starsi lekarze są czasem lepsi?

Przychodzi więc ta baba do lekarza i tak sobie myśli, że skoro sama ma mówić co jej zapisać to się podgada i przy okazji coś wysępi. Ostatecznie mądra pani w kolorowym jak w serialu fartuszku nawet pojemności Zyrtec-ów nie znała. Ani teraz ani wcześniej (nie było to nasze pierwsze spotkanie). Tak więc szczebioczę zagaduję i pytam: a może coś na pasożyty? Może by mnie pani odrobaczyła? Wszak alergie często z tegoż powodu występują…  Yyyy…

tu następuje konsternacja, lekkie zdziwienie, przerywa pisanie i o! patrzy na mnie & pyta: testy pani kiedyś robiła? Robiłam. Wyszły co i jak ale przecież jak zarobaczony organizm to właśnie system immunologiczny głupieje i może się osłabić w jakichś sferach. Patrzy mądrze, bardzo nawet, macha rzęsą, widać cień zwątpienia na jej twarzy co mi daje od razu promyczek (słabiutki i cieniutki ale zawsze) nadziei… Nieee…stety to był tylko cień i przemknął po jej licu bardzo szybko. Rzecze więc: proszę pani, jak testy pani robiła to JEST ALERGIA. I żadnych pasożytów pani po prostu NIE MA. Na pewno 😉 Zwierzęta jak są odrobaczane to w zupełności wystarczy. Serio, tak jej się powiedziało.

Śmiech na sali ale zrezygnowałam. Robalem muru nie przebijesz. Tłumaczenie lekarzowi jak to działa sensem najmniejszym nie było gdyż swoje teorie powtarzała jak mantrę. Przychodzić, recepty brać, nie pytać i TRZEBA LECZYĆ. Śmiać się też mogłam z powodu nr 2 (był też  powód nr 3, jak wspomniałam czy może nabiał albo gluten odstawić, aa tak nadmieniłam bom ciekawa byłam co odpowie. I zaśmiała się delikatnie, że przesadzam i wymyślam, że to bzdury z internetu zasłyszane czy tam zaczytane. Wesoło zatem wyjątkowo się zrobiło i przynajmniej trochę humor doktorce poprawiłam na końcówkę dyżuru) gdyż kumpeli ojciec, który jest doktorem zacnym i poważanym swą familię odrobacza co 6 miesięcy. W ciemno. Zapasy leków mają to mi podrzuci z zaleceniem jak dziecku dawać.

Więc są lekarze dla nas pacjentów w przychodniach (nawet zresztą prywatnie problem w tym temacie robią bo wyników badań żądają, w których wiedzą, że najczęściej NIC nie wychodzi i trzeba mieć szczęście na loterii wygrane by takiego dzikiego lokatora dorwać) i domowi, rodzinni, którzy na najbliższych swoją wiedzę i doświadczenia eskalują. Zresztą to nie pierwszy znany mi przypadek, że doktor odrobacza rodzinę całą bliższą i poboczną. A Ty zwykły człowieku musisz sobie radzić sam.

Jednakże dziecku nalewki z orzecha ani herbaty z piołunu nie wcisnę. Dlatego przy okazji znowu

PRZYPOMINAM,

że kiedyś odrobaczane były regularnie dzieci już w przedszkolach. Teraz to wstydliwy temat i jak znajomej powiedziałam, żeby o tym względem swego dziecia pomyślała bo 90% latorośli w przedszkolach właśnie i szkołach ma robaki to się prawie obraziła.

Hmm… nie dziwcie się mamy i tatowie i inni opiekunowie jak dzieciaczki obiadów nie chcą jeść i tylko po słodycze sięgają*. I drożdżówka to też pożywka. Pomijam kwestie higieny i teksty w stylu: ja mojemu dziecku tak rąk jak ty nie myję. Niech ma kontakt z bakteriami. Ludu kochany… robale są groźne i powszechne BARDZO. Przestrzeganie higieny zasad jest niezbędne i też pomaga!!!! Co za problem umyć te rączki po powrocie z przedszkola czy sklepu, a z piaskownicy wychodząc wytrzeć choć mokrą chusteczką. A później katary, kaszle, AZS-y i brak apetytu. Część też może być objawami psychosomatycznymi bo takie u dzieci również występują, a powody mogą być różne (od problemów z rówieśnikami po kłótnie rodziców, które nam się często aż takie straszne nie wydają). Wszystko zależy od indywidualnego przypadku i sytuacji dlatego jak organizm nie hula jak należy dobrze go wziąć pod lupę i przeanalizować. Stres bardzo przyczynia się do rozwoju różnych paskudztw, co wiem doskonale po sobie. Trzeba też może mówić o tematach wstydliwych, a wręcz drażliwych. Wielkie halo. Wszy też nadal grasują jakby co 😉

*mam już sprawdzone, że jak zawieszam wydawanie cukru, wprowadzam zakazy i obostrzenia w tym temacie, NIC A NIC, ani grama białego demona w tygodniu, to synek zjada śniadania, obiady i kolacje. Przegryza owocami i orzechami, a nawet żurawiną. Pije soki naturalne, wodę i miód wybiera. Tylko w weekendy pozwalamy na więcej 🙂 Ustalamy wcześniej kiedy jest dyspensa, czy w sobotę czy w niedzielę albo czasami samo się ustala na bieżąco 🙂

Dużą pobłażliwość w temacie pasożytów wykazują też rodzice dzieci, które z dundlami do pasa i kaszlem do szkół i wszelakich zbiorowisk prowadzają, a nawet z gorączkami, jelitówkami i innym świństwem (kieruję się tu obserwacjami własnymi). Tak więc wszyscy

ZA ZADANIE MAMY ODROBACZANIE 🙂

Podobnie jak czynimy to zwierzętom, z którymi żyjemy. Jakoś żaden weterynarz nie każe robić badań kału np. takiemu psu tylko daje tablety. I unikać cukru jak ognia koniecznie. Okaże się, że wiele bardziej lub mniej dokuczliwych dolegliwości może po prostu zniknąć. Co oczywiście nie jest na rękę konwencjonalnej medycynie. Trzeba też pamiętać, że musimy stosować dietę, która nie stanowi dobrych warunków mieszkaniowych dla pasożytów, unikać potraw i produktów zakwaszających organizm i to nie żadna moda tylko FAKT. Już od dawien dawna ludzie się odrobaczali choćby ziołowymi herbatami (np. piołun, wrotycz) czy olejem rycynowym i koniakiem (też podobno świetna metoda). Przodujący medycy w temacie (bo są i tacy na obrzeżu środowiska akademickiego) najpierw walą chemię, a później zalecają kontynuację naturalnymi metodami. Zależy jakie objawy kto ma. I DZIECI, tu chodzi o nie, o ich małe organizmy, które się rozwijają. Jak nie będą nacukrzone i białą mąką nakarmione to robak na przetrwanie nie ma szans.

Tymczasem

sobota była typowym dniem kota

bo moja czarna kocica ma focha na usychający ogon, a ja panikę czy na pewno dobrze odpadnie. Posiłki zjada więc schowana w szafie, do tego psica zastrajkowała razem z nią i obydwie podejrzliwe bardzo do nas były. Więc zamiast cieszyć się imprezą, zamartwiałam 8 łapami.

Facet… ach ten facet. Dobrze, że chociaż kwiaty przyniesie i przymilać się potrafi 😉 Skoro sobota dniem kota była to herbata wszystko odwróciła … po swojemu 😉 Nie celowo. Przez przypadek. I tak się czułam jaką minę na focie wyżej miałam. A gdy już myślałam, łudziłam się może tylko, że na luziku się wybawię – dostałam nagle lęku o dziecko (czy się niepotrzebnie nie obudzi) z opiekunką pozostawione. Dopadły mnie szpony matrixu. Bo opiekunka napomknęła czy córka (z góry) może z nią sobie przyjść posiedzieć. Najpierw naiwnie się zgodziłam, myślę sobie, co mi szkodzi. Jednak… okazało się, że nadal mam problem

Z …  ASERTYWNOŚCIĄ.

Żem nie potrafiła powiedzieć od razu co o tym myślę. Musiałam dzwonić z drogi, coś tłumaczyć i po co? Nie lepiej było od razu? Ale człowiek zaskoczony i z kontekstu wyrwany, próbowałam tę sobotę jakoś na koniec dnia chociaż zlepić w całość, no może nie jadalną ale do przełknięcia jako takiego, a tu nagle taki pomysł mnie zaatakował… Za to jak już trochę ochłonęłam i robić fotki z imprezki chciałam (fotorelacja przez synka zamówiona była warunkiem wyjścia mamy) patrzę na telefon – 2.00 w nocy i nie odebrane połączenie. Od razu w głowie: o, pewnie dzwoni sąsiadka i nawet trochę się zdenerwowałam. Tak, z niechęcią to przyznaję, że znowu założyłam najsłabszą wersję. Ale nieee… to MOJA MAMA. Mamusia 🙂 Boszhe… ciśnienie mnie się od razu upuściło w dół i hipotonia murowana 😉

Przy okazji dowiedziałam się też, że pozostawiając pod opieką swoje dziecię nie zawsze za rogiem czeka błogi spokój i rozrywka i matka jednak zmienną wyjątkowo jest. Ani do wódeczki ani do kreseczki.

Niedziela była dniem śmierdziela-to wiadomo. Walka o łóżko i pierwszeństwo do obowiązków. To znaczy każdy go sobie z uprzejmością wielką udzielał. Tego pierwszeństwa 😉

a biały wygrubia, nawet płytę 😉 oto dowód…

BeaHerba

Bea Herba to ziołowa beata herbata słuchająca siebie, swoich odczuć i snów, czasem słaba, czasem czarna i mocna, bywa też kompletnie zielona i delikatna biała, niekiedy słodka i aromatyczna. Jak życie...

Możesz również polubić…

1 komentarz

  1. Dorota says:

    Niestety jak człowiek chce się z czegoś wyleczyć musi robić to na własną rękę. Mało jest porządnych lekarzy, którzy mają serce.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *