Czym ja żyję proszę pani? – Emocjami…
No niby tak nie wypada, nie powinno się (to moje “ulubione” słowo), przecież one nas nie nakarmią, a raczej udławić się czasem można… Pokarm duszy jednakoż w jakimś sensie stanowią. I jednak są typy ludzi, którzy nie potrafią nad tymi emocyjami aż tak bardzo lub nawet wcale zapanować. I nie chodzi o to, co pokazujemy światu – bo to odrębna czasem historia ale o to co targa nami w środku. A tu sprawa jawi się nieco poważnej bo próbujemy czasem zepchnąć ja plan dalszy i nie kierować się aż tak bardzo tym sercem.
SCENARIUSZE
Zresztą ja nie wiem czy to cecha charakteru czy po prostu jakieś takie rozchwianie (choć mam ochotę napisać “rozjebanie”) od dziecka tego układu nerwowego, że naprawdę no nie idzie się powstrzymać od tego nadmiernego przeżywania. Pomijam pisanie w głowie tych cholernych scenariuszy i czemu są one z reguły negatywne?
Czemu zaniżamy swoją wartość, uzależniamy ją od zdania czy działania innych i nie możemy uzyskać tej wewnętrznej stabilności? Okazuje się, że to karkołomna praca dla co poniektórych ludzi. Mało tego, przyzwyczajamy się tak funkcjonować i w zależności co tam sobie kompensujemy, to tak bardzo niektóre emocje wręcz lubimy. Podświadomie i nawet jak się nam wydaje, że nie. A gdyby tak nam doskwierały to byśmy próbowali coś zmienić, czego jednak NIE robimy. Bo NIBY one nam tak przeszkadzają, NIBY chcemy być stabilni, a jak ma pojawić się ta upragniona stabilizacja to nagle wieje… nudą…
Czyli potrzeba wrażeń i przeżywania czegoś, choćby przykrego, zwycięża. Chore? Patologiczne? Może… Ale tak naprawdę normalność to ustalona przez kilku psychiatrów norma.
Nota bebe to najbardziej pokręcona nacja – psychiatrzy i psychologowie 😉 I wiadomo nie od dziś, że te kierunki studiów wybierają ludzie z problemami, często znacznie przekraczającymi poziom ich potencjalnych pacjentów.

LECZENIE
Osobiście leczę się z owej cechy ale jednak ten typ tak już ma. Że jak coś się dzieje to one biorą górę. Chociaż robię małe postępy bo po 1. leki homeopatyczne uspokajają mój system nerwowy w taki sposób, że nie wybucham (za często), a po 2. zaczęłam zastanawiać się CO mówię zanim nachlapie tym jęzorem jakieś szkody. Więc biorę na przeczekanie i angażuję w to… rozsądek.
Och jakie to czasem ciężkie dla takiego emocjonalnego wulkanu, usiąść na tej dupie i się zastanowić, czy oby warto od razu klepać co na sercu leży. Bo często było tak, że po fakcie jednak żałowałam i staram się o tym maksymalnie pamiętać. Oczywiście w chwili uniesienia wszelaka pamięć zepchnięta zostaje do podziemia, mądrości to zwykłe ości i na nic się praktycznie zdają, człek jak w amoku jakimś podąża tylko za tym CO czuje w aktualnej chwili. Do tego sobie to i owo dorobi, wymyśli, przewidzi (haha coś często zupełnie idiotycznie nieprawdziwego), wysnuje na nie wiadomo jakiej podstawie myśli innych ludzi (to jest dobre, to prorokowanie CO KTOŚ może o nas myśleć) i już ma gotowy scenariusz.
A gdy emocje opadną, a jeszcze czasem okaże się, że pojawiły się tylko zwykłe zbiegi okoliczności, bo akurat ktoś czegoś po prostu nie mógł, czy coś tam takiego podobnego, noo to możemy poczuć się… co najmniej, idiotycznie. W swoich własnych ślepiach of kors.
KROK PIERWSZY
I ja już tyle razy tak się poczułam, że teraz w głowie mam tylko jedno: siadaj na ten tyłek i milcz kobieto. Ręce też trzymaj przy sobie (to żeby nie pisać wiadomości). Nie zbawi cię kilka godzin odroczonej reakcji, a może jednak przyjdzie ci w tym czasie coś mądrzejszego do tej zakutej pałki.
No i przychodzi. Najtrudniejszy jak zawsze pierwszy krok. Jak pozytywnie uczynimy jeden to ten mózg oszust zapamiętuje, że było dobrze i jakoś łatwiej się przestawia serce i wszystko inne też. To znaczy ono tam drze tego ryja po swojemu, że MÓW, ZRÓB, IDŹ itp. ale ty nawijasz swoje: spokojnie, poczekamy, zobaczymy, przecież opcji i możliwości jest zawsze kilka, nigdy jedna. Czasu mamy dość. A nuż coś się ciekawszego samo wykluje.
No właśnie, NIGDY JEDNA. A w emocjach zakładamy TYLKO jedną JEDYNĄ możliwość, tą naszą – często urojoną. Bo emocje to nadwrażliwość jednostki na ten cały pieprzony świat, z którym jakoś tak nie zawsze idzie się łatwo zgodzić i sobie z tym wszystkim poradzić. I wszystko trafia prosto w duszę.

PUSTYNNA BURZA
A że karmienie się emocjami nie jest łatwo wyeliminować ze swojego życia, może nawet nie jest to możliwe – to pewne. Jednak ujarzmić je jakoś można, dla samego siebie. Żeby nie popełniać baboli międzyludzkich i nie czuć się później jak ta przysłowiowa idiotka. Nie warto. Warto się opanować i lepiej iść biegać, gotować czy dziergać na tych drutach, byle na chwilę uspokoić rozszalałą głowę i mięsień czerwony. Pomaga. Przechodzi. Tylko trzeba złapać się na samym początku i nie dać ponieść.
Co prawda jak tak różne życiowe wydarzenie pierdzielną człowiekowi jak ta pustynna burza – piachem, suchym i wszechobecnym w oczy, to idzie stracić na moment orientację i nie wiadomo, w którą stronę podążać. Nie wiadomo też czy podejmowane decyzje o wyborze ścieżki są właściwe i czy nie będzie nam się ona oby na pewno odbijać (długo jeszcze) czkawką. No emocje mogą sięgnąć zenitu. W środku, jak w jakimś termometrze.
Z drugiej strony wszystkie doświadczenia są nam po coś potrzebne i po coś je do siebie przyciągnęliśmy. Żeby coś zrozumieć, żeby dotarła do nas jakaś lekcja na temat samego siebie, co się z nami dzieje tak naprawdę i czy to, co robimy ze swoim rozwojem ma odbicie w realnym życiu, po prostu. Fajnie może nawet. Ciekawie zapewne. Skoro tak już się dzieje i tak wieje to w końcu przestanie i coś się z tego piachu wyłoni.
Więc nie zawsze jest łatwo ale wszystko jest możliwe, ku zaskoczeniu często innych ludzi z nami bytujących. Bo na to, że typ emocjonalny nagle stanie się flegmatykiem nie ma co liczyć. Ale może nauczy się jak wydatkować swoją energię w sposób nie zagrażający jemu samemu. LOVE bea
Ps. Mamusię przepraszam za brzydkie wyrazy…
Uwielbiam Twoje przemyślenia 🙂
och, miło mi zatem bardzo 😉
Teoretycznie wszystko dzieje się po coś, ale nad emocjami czasem trudno panować.
no niestety, potrafią brać górę ale warto próbować 😉
“wszystkie doświadczenia są nam po coś potrzebne” czasem w to wątpię… Szczególnie patrząc na choroby, które dotykają bliskie mnie osoby…
Jednak zazwyczaj ta teza się sprawdza w przypadku osób, które stają na mojej drodze. Po latach widzę, że nawet największa zołza i wredota wniosła coś cennego do mojego życia i w jakiś sposób mnie ukształtowała.
Choroby to trudne doświadczenia ale jednak mimo wszystko może też nas i tego, który choruje czegoś uczą… nie wiem… może to brutalne jednak jak tak się przyjrzeć sytuacjom bliżej to i one się znikąd nie biorą… ale to tylko moje spostrzeżenia… tym bardziej, że jest też wiele uzdrowień chorób nieuleczalnych ale to jakby inny temat… bardzo połączony z psychiką o czym czasem tu pisuję 🙂 pozdrawiam ciepło 🙂
Jest możliwe, ale nie łatwe. Doskonale wiem to po sobie. Kiedy pojawia się nowa, lub nowa – stara ,,pustynna burza,, to i tak one mogą wziąć górę.
Nie jest łatwo, czasem jest cholernie trudno ale jednak teraz nie podejmuję decyzji pod ich wpływem nawet jak szaleją i cała jestem wulkanem emocji…
Ja nad tymi emocjami dopiero po 30 zaczęłam co nie co panować.
No właśnie ja też… i to grubo po haha 😉 idzie mi naprawdę coraz lepiej, przynajmniej nie działam pod ich wpływem, a dopiero jak ochłonę
Mam podobnie, a do opanowania nadal długa droga przede mną.
noo przede mną jeszcze też 😉
Ja za to wiecznie opanowana, może dlatego, że szyję, piszę, czytam za dużo. Kiedy jednak mnie emocje poniosą w końcu zaczynam robić coś sensownego. Przynajmniej nie tkwię w rutynie, więc może ja powinnam się bardziej karmić emocjami.
Masz inny temperament, w takim przypadku dobrze jest się czasem pobudzić 😉 i pokarmić emocjami, TAK :**
Emocje są potrzebne, ale nie tłumione, widzące światło dzienne i pouczające. Czasem dające poczucie ulgi. Ja, jako choleryk jestem wielką bombą emocji.
Ja również jestem cholerykiem, przed urodzeniem dziecka czasem strasznym ale dopiero praca z irydologiem homeopatą zmniejszyła moje wybuchy zdecydowanie, w sposób dla mnie odczuwalny… więc mimo, że emocje są to jednak bardziej nad nimi panuję 🙂
Beatko Herbatko jakie ty fajne teksty piszesz, posmiac sie mozna i zadumac i nauke jakas wyciagnac.A z tymi emocjami to jakbym siebie widziala iles tam dziesiatkow lat wstecz. co do brzydkich wyrazow to sama ich uzywam czasami , hi ,hi, pomagaja rozladowac te emocje
Czasami nawet nie warto tłumić emocji, bo się to może odbić czkawką 😉
to nie chodzi o tłumienie ale o konstruktywne wyrażanie ich i panowanie nad sobą żeby czkawką to nie odbiło się to, co w ich szale wyprawiamy… pozdrawiam!
Emocje nami rządzą i często nie mamy na nie większego wpływu 😉
Ja sądzę, że mamy wpływ i to duży tylko często nie chcemy i wolimy dać się ponieść 😉
Ja tez kieruje sie w zyciu emocjami – i tez czesto tego zaluje, bo jednak na chlodno do gliwy przychodza zdecydowanie lepsze rozwiazania. Ale juz taki moj charakter – najpierw impulsywnie reaguje, a dopiero potem sie zastanawiam.
Ja ogólnie też mam taki charakter ale od jakiegoś czasu zaczęłam się schładzać haha I nie żałuję bo w końcu przestałam impulsywnie reagować i nie działać pod wpływem emocji, przeczekuję, pozdrawiam 🙂
Zgadzam się z tym że wszystkie doświadczenia są nam po coś potrzebne, kwestia tylko czasami czasu by zrozumieć po co tak naprawdę były
Bez złych chwil nie byłoby się na czym uczyć na przyszłość.
dokładnie tak i bywa, że własnie po czasie to do nas dociera 🙂
Jak zawsze świetny tekst, bardzo lubię tutaj wpadać.
dzięki! i bardzo mi miło 🙂 <3
Jak mówią: życie ma słodko-gorzki smak, więc może to dobrze czasem robić dobrą minę do złej gry.
niewykluczone
Znane są mi burzowe klimaty bardzo dobrze… 😉
Bardzo trafne przemyślenia, nie wiem czy to będzie jakimś pocieszeniem ale mi również są znane stany burzowe!
Wazne zebysmy sie my sami z naszymi emocjami czuli dobrze. Burzowe momenty tez sa potrzebne.
Zasada złotego środka sprawdza się w każdej dziedzinie życia, a i w tej związanej z emocjami 🙂
U mnie z emocjami bardzo ciężko…. W większości wypadków one biorą górę nade mną…
U mnie kiedyś tak było, teraz małymi kroczkami zaczyna to się troszkę zmieniać 🙂
Tytuł i zdjęcie sprawiły, że myślała, że to wpis o podróżach 🙂 a to emocjach – kiedyś je blokowałam, szczególnie złość i smutek, ale na szczęście już się z nimi oswoiłam!
A bo to takie podróże w głąb siebie 😉
Przez kilka lat żyłam na bardzo wysokich emocjach, co prźypłaciłam depresją. Teraz mam spokój jak nigdy.
Z wiekiem nauczyłam się je “trochę” kontrolować… Ale jak sobie pomyślę jak mną niekiedy szargały mając naście lat, lub nawet będą po 20 – to…. Ogień! ;P
ja byłam ogień totalnie nie do zgaszenia haha
Bo emocje to trudny przeciwnik i trzeba dobrze dojrzeć żeby wziąć nad nimi górę 😀
A może pokochać jako część siebie, a nie traktować jako przeciwnika ? 😉 I zacząć z nimi pracować
Ja myślę, ze wszystko zmienia się chociaż trochę z wiekiem. Człowiek zaczyna patrzeń na świat inaczej. Wiem z własnego doświadczenia 🙂
To na pewno, ja z wiekiem więcej rzeczy, krótko mówiąc, olewam 🙂
“Nota bebe to najbardziej pokręcona nacja – psychiatrzy i psychologowie 😉 I wiadomo nie od dziś, że te kierunki studiów wybierają ludzie z problemami, często znacznie przekraczającymi poziom ich potencjalnych pacjentów”. W moim życiu poznałam osobiście dużo psychologów. I w większości sprawdza się to, co napisałaś. 😉
Najlepiej nad emocjami panować, można się tego nauczyć
Bardzo mądra wypowiedź 🙂 Tym bardziej, że wszystko jest możliwe i czasami trzeba po prostu chcieć!
Cieszę się, że ja nigdy nie miałam z tym problemu 🙂
Domyślam się, że nie tak łatwo z tym walczyć.
nie tak łatwo w ogóle żyć haha ja mam wrażenie, że własnie walka jeszcze pogarsza sprawę 😉
Ten tekst podrzuciłam mojej znajomej, której z pewnością się przyda… Dzięki <3
super 🙂 i ja dziękuję 🙂
No cóż, najtrudniej wykorzenić przyzwyczajenia. a szczególnie trudno przeprogramować reakcje. Jednak jest to możliwe, mnie się udało. Teraz bardzo rzadko scenariusze w mojej głowie zmierzają do tragedii. Teraz buduję w niech pozytywne zakończenia. Wyluzowanie, wzięcie głębokiego oddechy zanim się coś powie. Powoli, krok, po kroku, można nasze programy w głowie przeprogramować. Powodzenia! 🙂
Wspaniale ! I ja od kiedy świadomie podchodzę do myśli, że jest energią coraz częściej tworzę te dobre i eliminuje negatywne 🙂 Podobnież w każdej sytuacji staram się dostrzegać plusy…
Co więc robić na te burze… wdech wydech wdech wydech – mi pomaga.
Po przeczytaniu posta czuję się tak, jakby był skierowany konkretnie do mnie. Nadwrażliwość nie jest przyjemnym stanem. Pozdrawiam 🙂
no niestety wiele duszę w sobie, ale jak wybuchnę to uuuu może być gorąco … ale są emocje, których nie potrafię poskromić, no cóż chyba taka moja natura …
bo emocji nie można poskramiać można co najwyżej próbować nad nimi zapanować 🙂
Super napisany post, bardzo dobrze piszesz i podziwiam Cię 🙂 Pozdrawiam!
dziękuję, to bardzo miłe i pozdrawiam również 🙂
Ja to z natury wybuchowa jestem… choć miałam kilka lat w swoim życiu, gdy było gorzej. Finalnie odkryłam, że mój charakter plus wysoki poziom testosteronu tworzyły mieszankę równie niebezpieczną co rzucanie pojemnikiem z płynną nitrogliceryną 😉
Tak btw. “karmienie sie emocjami” to mi sie kojarzy bardziej z osobami, które rozpętują burzę w życiu innych i czerpią z tego niezbyt zdrową przyjemność 😉
Emocje zawsye są trudne do ogarnięcia. Też mam z tym mega problem.
Bardzo refleksyjny wpis, daje do myślenia 🙂
To prawda, ze duzy procent psychologów wybrała ten kierunek, żeby sobie pomóc. nie można jednak byc sędzią we własnej sprawie. Kiedy miałam zajęcia ze studentami psuchologi wielu z nich wysłalam na terapię. Zanim sami stana sie psychologami jest szansa, by osiagnęli równowage.
Ja nie neguję, nawet dobrze, że idą na taki kierunek stuidów żeby sobie pomóc. O ile oczywiście to robią, bo często na dostaniu dyplomu kończy się ich poszerzanie wiedzy o sobie 😉
świetnie napisany post – zmusza do refleksji 🙂
Niestety nie każdy to potrafi, wydaje mi się, że to zależy od tego czy ktoś pomógł je zrozumieć dziecku. Mówił mu o nich i powiedział jak sobie radzić w trudnych chwilach. Jeśli nie ma tego to i w życiu dorosłym człowiek sobie nie radzi.
No właśnie, dzieciństwo, o tam wszystko się zaczyna 🙂
Ciekawy tekst, emocje to słowo które brzmi tak banalnie, a przecież tak trudno sobie z nimi radzić i nad nimi panować… Relacje z ludźmi i emocje to wyzwanie..
Mnie na opanowanie emocji i czarnych scenariusz pomaga od pewnego czasu medytacja – potrafi naprawdę nieźle wyciszyć rozszalałe myśli. Niestety z reguły nikt nas nie uczy “zarządzania emocjami” – dostajemy jedynie sygnały, że pewne emocje są złe, i tyle nam z tego (czyli nic). A potem jako dorośli sami musimy nadrabiać braki. Serio, nauka pracy z własnymi emocjami przydałaby mi się bardziej niż procenty, a już o wiele bardziej niż katowane przez panią od biologii powstawanie moczu pierwotnego i wtórnego. Nie mogłam mieć na biologii choćby jednej lekcji o emocjach i o tym, jak psychika i ciało wzajemnie na siebie wpływają? Nie, nie mogłam. Za to miałam pantofelka i te mocze. To mi dopiero pomaga, gdy dopadają mnie czarne scenariusze 🙁
Wybrałaś świetny tytuł i świetne porównanie dla tych spraw – nigdy tak o nich nie pomyślałam, a rzeczywiście coś w tym jest.
Zgadzam się z Tobą, uczymy się totalnych pierdół, a tego co istotne nikt nam nie mówi. Bo czasem i rodzice nawalają w tej kwestii. Tak, medytacja jest wspaniała, to prawda i to liczenie do dziesięciu tez trochę pomaga. Mi jeszcze odseparowanie się na chwilę, wyjście do lasu (jak mam akurat możliwość) i przeklinanie pod nosem 🙂 I chwalenie się za każdy sukces w tej materii, to też mnie motywuje, że jednak umiem i potrafię, ściskam mocno :*
U Ciebie jak zwykle interesujący, inspirujący wpis. 🙂
dziękuję bardzo 🙂
Emocje może poskromić tylko logika. Wymieszanie tych dwóch składników daje dokonały rezultat, gwarantuje szczęście i ciekawe życie.
Logika bardzo pomaga byle dać jej dojść do głosu 😉
Z tymi emocjami to ciężka sprawa – dać upust – źle, tłumić – jeszcze gorzej. U mnie sprawdza się obserwowanie emocji zamiast nakręcania się na nie. I o dziwo spokój i zdrowy rozsądek bardzo szybko wracają 🙂
Obserwacja jest bardzo ważna, zdawanie sobie sprawy z tego CO się z nami dzieje i świadomość w tejże kwestii 🙂
Uważam, że nic nie dzieje się bez przyczyny, i każda sytuacja w naszym życiu wydarzyła się po coś. Ciężko czasem panować nad emocjami, te lubią wymknąć się spod kontroli.
To prawda, choć czasem ciężko się z tym pogodzić i coś trafia prosto w serce ale widocznie po coś miało się wydarzyć 🙂 A emocje lubią swawolne harce, oj lubią 😉
Zgadzam się. Okazując emocje często zdradzamy siebie
Emocjonalny wulkan – bardzo dobrze ujęte. W tym wpisie odnalazłam samą siebie 🙂 I niby wiem, że ta siła przeżywania czyni moje życie bardziej kolorowym, wyrazistym, żywym, ale czasem naprawdę wolałabym czuć trochę mniej…
och ja też, jestem totalnym wrażliwcem, a takim nie jest łatwo iść przez życie oj nie, ściskam :**
Zdanie innych ma na nas olbrzymi wpływ – widzę to po sobie (a niby jestem psychologiem!). mam olbrzymi problem z tym, że komuś coś się we mnie nie podoba. Komuś – czyt.mojej mamie, która często lubi wyrazić swoją opinię, chociaż nawet nie była o nią proszona…
Jednak, im jestem starsza, tym bardziej potrafię z tym walczyć – w dużej mierze to również zasługa mojego męża, który jak łopatą, wbija mi do głowy, że najważniejsze jest to, czego chcę ja – a nie wszyscy w koło.
A rodzice mają na nas ogromny wpływ i te kody z dzieciństwa rzutują na naszą psychikę czasem chyba do końca życia…. tym bardziej na ludzi nieświadomych co się z nimi dzieje. Ty jesteś świadoma więc to bardzo dobrze rokuje, że w kocu się uwolnisz od tego ale ja bym nie walczyła, walka niestety może pogłębiać to, z czym walczymy… Po prostu różne takie słowa ze strony najbliższej osoby w jakimś sensie mogą ranić i krytyka podkopuje wiarę w siebie. Ale właśnie z wiekiem i tą świadomością chyba możemy się na to uodpornić, no i mąż kochający to balsam na duszę 🙂 pozdrawiam ciepło!
Wszystko zależy od naszych cech charakteru i tego jak jesteśmy wychowani.
a to drugie to już ma mega ogromne znaczenie !
Kolejny świetny tekst! Jestem idealną drama queen, i rzeczywiście jak już w mojej głowie powstanie jakiś scenariusz, to nie ma znaczenia, że jest on urojony. Umiejętność powstrzymywania języka, wyciszenia się i spojrzenia na wszystko z dystansem to dla mnie jeszcze dużo pracy… 🙂
życzę zatem powodzenia, bo idzie trochę poskromić i jęzor i temperament 😉 przynajmniej na tyle żeby szkody sobie nie czynić 🙂 dziękuje pięknie i pozdrawiam ciepło !
Fajnie by było, gdyby wicher wywiewał durne myśli.
Śeietny teks. Emocje i nasz temperament potrafią czasami narozrabiać. Ale warto próbować nad tym panować. Bo zdecydowanie lepsze decyzje podejmujemy nie pod wpływem emocji i chwili.
i popełniamy jakby mniej błędów 😉
Emocje to temat, który rozpierdziela moje życie regularnie. Ciężki temat. Dlatego chyba piszę. To pomaga trochę odreagować. Choć trochę.
Fajnie, że piszesz i dajesz im ujście. U mnie to działa podobnie 🙂
Super notka <3 Miłej niedzieli życzę 🙂
Przesłałam ten wpis mężowi! Może mu się przydać.
Ja zależy, czasami działam pod wpływem chwili, ale potrafię się przyznać do tego.
o, to już zawsze coś 😉
Przyznaję. Co dzień powinnam zrobić parę kilometrów na wybieganie emocji.
to bardzo dobrze działa ! :))