psychologia herbaciana

tajemnicze porywy

Ludzi na świecie miliony, a człowiek czuje się czasem takim odosobnionym przypadkiem. Że wszystkiego to za dużo to za mało, to za krótko, to za długo, no zawsze gdzieś odstając od ustawowo przyjętej normalności (czymkolwiek owa nie jest).

I korci czasem żeby zrobić coś zakazanego, nieprzewidzianego, idiotycznego nawet zdawać by się mogło. Ale tylko zdawać gdyż pragnienia owe wypływają pod wpływem jakiejś chwili, momentu który się spotyka, tchnienia, nie wiem, czegokolwiek co wywołuje takie uczucia/emocje. Podszepty serca jakieś chyba no bo przecież nie rozumu. Jakieś tajemnicze porywy czegoś przekornego nagle same ekscytują się w duszy i nie idzie ot tak przestać o tym myśleć. A to rozum właśnie beztroskie pragnienie niszczy, argumentuje (mądrze bardzo), a w konsekwencji zabija. Przez analizę wychodzi (prawie) zawsze, że

NIE POWINNO

się tego czegoś czynić. Noł noł.

Och jak ja nie znoszę słowa “powinno”. W takiej czy odwrotnej formie działa na mnie jakoś nieprzyjemnie, niesie ze sobą przesłanie nakazu, przymusu wręcz. Wyjątkowo staję się oporna, neguję, nie przyjmuję i nawet gdybym coś chciała zrobić to z tym słowem wykluczone. Unieszczęśliwia, zadaje cios i rodzi bunt (haha to popłynęłam). Ale czasami wyjątkowo pasuje do sytuacji – albo tak nam się wydaje żeby nie poruszać innych szarych komórek co to są na urlopie (wychowawczym wiecznym). Bo trzeba poszukać zastępstwa i przemienić na zwrot bardziej przyjazny duszy.

Oczywiście teoria nakazuje robić to co się czuje ale czy zawsze na pewno wychodzi nam to na dobre? Znani mi szamani pewnie powiedzieliby, że tak. Jednak dokonujemy wyboru takiego czy innego i czasami zapewne w niektórych kwestiach więcej tracimy niż zyskujemy. Wartość stanowi odniesienie do owej chęci zgrzeszenia i szkodliwości czynu. Jeżeli może być nawet duża, skrzywdzić kogoś czy siebie (co mniejszą destrukcję stanowi) logicznym jest wyzwania nie podejmować, a jedynie jeżeli szala przeważa zdecydowanie w jednym kierunku to wtedy ewentualnie spróbować ryzykować. Niektóre bowiem rzeczy są zupełnie abstrakcyjne i gdybyśmy podążali za nimi bez żadnych obiekcji całe życie mogłoby się wywrócić do góry nogami.

Tak więc korci korci ale z pewnych kwestii rezygnujemy świadomie. I dobrze. Całe szczęście, że jest też ten rozum(ek) bo bez niego tylko same głupoty by się robiło. Człowiek – doskonała maszyna. Okrutna ale idealnie stworzona. Z drugiej strony nigdy nie znamy zakończenia i nie możemy mieć pewności, że dobrze postąpiliśmy. Dlatego każdej decyzji w jakimś sensie będziemy żałować 🙂

Zdarza się też coś wyrzec w momencie wyjątkowo nieodpowiednim, przeklętym może nawet i tak na pytanie:

a zdrowi wszyscy?

od razu dostaję jakiegoś wzdrygu bo nie wiem co odpowiedzieć. Jest to jedno z pytań sztandarowych i jedno z pierwszych na mojej czarnej liście. Jak powiem TAK, zwłaszcza o dziecku, niemal stu procentowa pewność, że najdalej na drugi dzień rano będzie miał katar, gorączkę itp. A najsłabiej jak pochwali się męże/faceta. Za każdym niemal razem czyniąc radośnie ową chwalbę pod jego adresem i szczerze się ciesząc, że taki dobry, z prędkością światła atakuje jadem i poddusza. Najlepiej byłoby chyba niekiedy nie mówić nic, przemilczeć i udawać głuchego. I właśnie zdarzyło mnie się coś takiego, na szczęście w stosunku do siebie samej ale tak się cieszyłam, że od jesieni żadne przeziębienie mnie nie dopadło, że… oczywiście dopadło.

Do sprawy podchodzę z lekkim przymrużeniem oka (prawego) i wcale aż tak często się to nie zdarza niemniej owe szczekanie o super zdrowiu choć cichutkie i skromne fermentu potrafi nasiać i swoje dołożyć. Siedzenie w domu nie cieszy, nie zadowala kobiety co to wolność sobie ceni (haha dobre sobie-wolna jak kanarek w klatce) i akurat w TEJ chwili chętnie by się mury domostwa opuściło. A teraz leż i wypoczywaj bo tak ci organizm karze. Całe szczęście, że deszcz pada i jesienna ta wiosna 🙂

Hmm… przewrotna natura kobieca czy ogólnoludzka?

Że jak może to już nie chce… YO

Ps. Nawrót z cukrem odbił się na moim wyposzczonym ciele i podejrzewam jego właśnie o spadek odporności, który mnie dopadł. Natychmiast z niego rezygnuję, a jedynie do deserów trzcinowy zostawiam. Znowu zaczynam od początku metodą eliminacyjną. Nabiału nie żrę to jeszcze paskudny gluten nadal w kolejce tupie. Może gdyby aura cieplejszą była łatwiej by szło odklejanie się od koryta. A tak przymusem w domu osadzona co innego pozostało na pociechę? Skoro bardziej szalonych rzeczy robić nie można to chociaż pocieszenie w glutenie pozostaje 🙂

BeaHerba

Bea Herba to ziołowa beata herbata słuchająca siebie, swoich odczuć i snów, czasem słaba, czasem czarna i mocna, bywa też kompletnie zielona i delikatna biała, niekiedy słodka i aromatyczna. Jak życie...

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *