(Po)pieprzone sny, muszą być takie dosłowne… I przekleństwo to czasem większe, aniżeli błogosławieństwo bo od razu zmuszają wątłą niekiedy duszyczkę do pełnej konfrontacji.
Z drugiej strony piękne co ta
podświadomość potrafi wyprawiać także kiedy śpimy
i jakim fantastycznym tworem jest nasza psychika i ciało astralne, które to sobie (czasem) wędruje i podgląda to i owo. Zawsze jestem tak samo mocno zafascynowana tym zjawiskiem choć nie koniecznie (zawsze) zadowolona.
Tym bardziej jak mara senna nie jest aż taka kolorowa i pozytywna jakby się chciało. Dlatego czasami chętnie pozbyłabym się owego wyśnienia sobie faktów i żyła w nieświadomości. Wielu tak ma i dobrze im z tym. Nie każdy jest przesadnie wyczulony czy uduchowiony i nieco prostszy żywot prowadzi. Tym bardziej jak przyczepi się sen dosłowny, przeżyty każdą komórką siebie, odczepić się nie chce i trzyma mocno dając wrażenie kompletnej realności. Taki sen, o którym mówi się, że to niemożliwe, chce się od razu go wytłumaczyć, że to bzdury, nie prawda, odwrotnie, zapomnieć, wymazać z pamięci itp. Ale są takie sny, kiedy rozum może klepać, a w środku wie się i tak swoje… Może to też rodzaj sugestii, może? że skoro coś się poczuło tak bardzo mocno to przyciąga się realizację. Może jednak nie wszystko da się wytłumaczyć racjonalnie? I po co ten sen chodzi za człowiekiem przez dzień cały?
A ze strony trzeciej to
kontakt z własną intuicją
ma smak czegoś pozaziemskiego bo nie widocznego okiem gołym i nie zmierzalnego miarą żadną*. To coś, dzięki czemu można na sobie polegać, wierzyć swoim odczuciom, a i za bardzo nikt i nic nas w trąbę nie zrobi 🙂 Przynajmniej nie tak często 🙂
*oczywiście klasyczna psychologia, na ile radę dała, zbadała intuicję w konsekwencji uznając, że takowa nie istnieje, a wszystko to jest ciągiem wyuczonych zdarzeń… Byłam nawet na takim wykładzie z Panią doktor bardzo Mądrą i Uczoną, która z tematu się doktoryzowała. Badania to testy skojarzeń i statystyczne odpowiedzi… Na koniec jednak przyznała, że jest coś na rzeczy ciutkę więcej niż wysnute naukowe teorie 🙂
Póki co ruszyłam tyłek do lasu biegać i tu przeceniłam swoje możliwości nader mocno. Wybiegłszy z podwórka swego jak skowronek, gibko i rześko w wietrzną i nieco wilgotną aurę swoim zwyczajowym tempem, po 100 metrach język wisiał mi do pasa i słaba kondycja chwyciła mię za płuca. Zasapałam się i oplułam chusteczki oczywiście nie wziąwszy, ale co tam, są rękawy. Nie odpuściłam, z miną smętną zwolniłam biorąc na klatę sportowe zaległości.
A wszystko przez ten beton.
Za brak ochoty ruchu na powietrzu świeżym w mieście jest odpowiedzialny właśnie ON. Okoliczność przyrody odmienne zupełnie, na wsi przez 30 minut ani jednego samochodu, ani jednego człowieka, tylko droga, liście, drzewa no i ja. Miejska wieśniaczka na wolność duchową wypuszczona więc poniosło.
Przed czym uciekasz kobieto?
Przed sobą i tak Ci się nie uda… Taki głos dźwięczał mi z tyłu głowy ale go usilnie ignorowałam skupiając się na niebie i lśniącym, mieniącym się jeziorze, oddechu i biegu. A także na tym, coby mię wichury porywy nie zniosły w jakimś przeciwnym i dalece nieodpowiednim kierunku. Choć nie ukrywam, że czasem dałabym się porwać z dziką przyjemnością…
Manowce z reguły bywają zwodnicze.
Nic nie jest takie jak się pozornie wydaje i zdziwić się bardzo można. Te pozory – lubią się pchać na siłę same, nie pytane i nie proszone wcinają się w życie. Kiedy człowiek myśli, że coś wygląda/jest zupełnie inne a tu jeb. Masz babo placek. Dyniowy (przepis na końcu).
Jasne, że wiem dlaczego wielu unika bycia sam na sam ze swoimi myślami. Jeszcze
usłyszeliby w tej głowie coś, czego nie chcą.
A na domiar złego siebie. Łatwiej tego nie robić, nie mierzyć się (czasem) z tą całą prawdą i brnąć w swoje lekkie (mniej lub bardziej) zakłamanie. A może to rzeczywistość sama się zakłamuje? A może dopomagają jej inni ludzie, z którymi obcujemy? Bo przecież każdy robi to co jemu akurat pasuje, nie koniecznie myśląc (zawsze) o innych.
Tylko te matki…
Kobieta, która zostaje matką nigdy już nie jest (taka) wolna (od razu dodam, że ojciec też no ale jednak ojciec z reguły jest w nieco innej/bardziej komfortowej sytuacji). Zostaje wciśnięta do klatki z napisem:
ODPOWIEDZIALNOŚĆ
czy jej się to podoba czy nie. Owszem, mając na stanie babcie, niańki i szmalu wystarczająco dużo na pokrycie kosztów obsługi dziecia ma tej wolności więcej nieco i bardziej jej życie przypomina poprzednie. W przeciwnym przypadku niewiele jest nianiek, które nawet za dobrą kasę zostaną w takiego Sylwestra czy inne święto na noc z czyimś dzieckiem. Czasem więc ludzie się bawią tylko nie ona. Często nawet wszyscy już śpią, a ona nie. W nocy ma łyka czasu dla siebie. Czyta dziecku bajki, przy których sama usypia. Maluje paznokcie pijąc kawę, susząc włosy (przy okazji lakier), krojąc marchewkę na zupę i układając puzzle w międzyczasie z dzieckiem. Zachłannie wdycha powietrze na samotnym spacerze do sklepu i gapi się bezkarnie w niebo.
Wie jak korzystać z tu i teraz chociaż czasem robi to zupełnie nieświadomie bo po protu daje sobie prawo do rozmyślania także o zielonych migdałach. Itd…
Kobieta… Zjawisko dziwne, przewrotne i obarczone jakąś taką przesadną dbałością o wszystko odgórnie. Matka ma swoje prawa ale bez przesady. Ma np. prawo być zmęczona i odpocząć czasem ale już np. nie ma prawa za dużo wymagać od życia. W końcu jej marzenie bycia rodzicielką spełniło się, stado ma, wszystko na swoim miejscu. Przepoczwarzyła się w mamuśkę z całym dobrym i złym tego inwentarzem. I tak zaczyna być postrzegana.
MAMUŚKA.
Ale może tylko w swoich własnych oczach czasem podupada? Wiem, że są wyrodne matki, takie które w nosie wszystko mają ale te pomijam. Sprawiedliwości za grosz na tym świecie nie ma chociaż… może jest, tylko bardzo niewidoczna i z opóźnionym zapłonem?
Póki co synek tak porysował artystycznie gabinet terapeutyczny mojej mamy, że trzeba było zrobić w nim remont. To coś, za czym szczególnie nie przepadam. Bo o ile jeden z remontowych jest trzeźwy, o tyle drugi już nie koniecznie. I po mimo, że twierdzi iż nie pije alkoholu podczas pracy to co i rusz bardziej naprany wylega z pokoju. Mało tego, wyrywa się do prac nie proszonych, np. naprawy kontaktów, a tu już z mamą ogarnął nas niepokój, bo jeszcze brakuje nam typa porażonego prądem (i to) w dobrej wierze. Mama asertywnie zabroniła mu przychodzić pod wpływem ale przecież nikt nikogo nie będzie przeszukiwał i małpki miał gdzieś pochowane. Rzeczywiście zaczynał nawet trzeźwy. Na szczęście w przyszłości niedalekiej trafi na odwyk, człowiek młody, całkiem okej, a taki chory na alkoholizm. Każdy kontakt z terapią mu posłuży, choćby po wyjściu się nachlał i po odwykach tłukł się jeszcze wiele razy.
W końcu może zaskoczyć.
Więc u nas się nasłuchał 🙂 Obraz polskiego społeczeństwa, tu wiejskiego, gdzie alkohol (i inne paskudne zwyczaje) jest tak powszechny jak kawa na śniadanie. Smutne to i wszystkie ofiary remontowo-naprawcze (jeszcze pisząc te słowa nie wiedziałam, że i u mnie we własnym domu czekają mnie podobne atrakcje ale z fachowcami od okien) 😉 W Święto Zmarłych naprali się chyba (za) dobrze obaj, stary i młody i więcej się nie pokazali pozostawiając nas w niepewności, a przedpokój rozgrzebany…
Na schodach przed domem cały tydzień błyskała mordą dynia oświetlająca płomykiem drogę zbłąkanym.
W głowie remont trza by SOBIE zafundować. Przydałoby się odświeżenie klepek i komórek szarych, polakierowanie styków nerwowych i naprawa zepsutego myślenia.
Ps. Prawdziwy trening wytrzymałości to widzieć na stole ulubioną czekoladę, organiczną ze słonym karmelem i jej nie dotykać ani ust do niej nie przybliżać, ehh…
Cofam to co powiedziałam/napisałam odnośnie czekolady. To znaczy połowicznie… Pojawiło się znacznie większe wyzwanie konsumenckie w postaci ciasta dyniowego, które wyszło tak obłędne, że zwariować można… I zwiodło (nieco) na pokuszenie…
Herbaciany przepis:
1 szklanka mąki pszennej pełnoziarnistej
0,5 szklanki cukru (ja dałam trochę więcej)
0,5 szklanki oleju (dałam zdecydowanie mniej)
2 jajka (wiadomo, że najlepsze szczęśliwe)
rozgotowana i przetarta dynia około 1 szklanki (dawałam na oko z wydrążonej na lampion)
pół łyżeczki proszku do pieczenia i dobre pół łyżeczki sody
1 czubata łyżeczka cynamonu (ale inne przyprawy korzenne też będą git)
szczypta soli
Przygotowanie nieco przewrotne (czyli w moim stylu) bo:
jajka miksujemy na dość pulchną i pienistą masę, powolutku małym strumieniem dolewamy olej, dodajemy dynię i to jest hit bo nie trzeba jej trzeć na żadnej tarce, czego szczerze nie znoszę (gotujemy ją mniej więcej w szklance wody do miękkości, tak naprawdę trwa to dość krótko i przecieramy czy tam blendujemy – mi się nie chciało więc przesitkowałam i studzimy) nadal miksując,
w osobnej misce mieszamy wszystkie produkty sypkie po czym płynne dodajemy do tych sypkich chwilę miksując do połączenia składników 🙂
Wylewamy np. do mniejszej keksówki wysmarowanej masłem i posypanej tartą bułką i hyc do piekarnika nagrzanego na 180 stopni na około 50 minut (do suchego patyczka lub odchodzących samoistnie boczków) (późniejsze boczki za to nie chcą znikać same…)
Można dodać bakalie, posypać cukrem pudrem, polać lukrem ale przeczuwam, że z polewą czekoladową mojej babci i wiórami kokosowymi też będzie rewelacyjne mmm… mniam, i już 🙂 cmokasy :*
Sny często mówią o tym czego nam brak, czego się boimy i o tym, co nam w duszy gra. Czy są zabarwione pozytywnie, czy nie warto (moim zdaniem) się zastanowić skąd się biorą. Pozdrowienia!
Tak, sny są odzwierciedleniem naszej psychiki, pokazują co nam w duszy gra, bywają prorocze itd a wśród nich wiele to resztki minionego dnia bez większego znaczenia 🙂 pozdrowienia!
Nie przywiązuje aż tak ogromnej wagi do snów ale już do snu jak najbardziej.
a ja do jednego jak i do drugiego 😉
Ja z reguły snów nie pamiętam – i nie zagłębiam się jakoś szczegółowo w ich znaczenie, nie interpretuję tego. Trochę mi się to kojarzy z babcinymi zabobonami “a śniły mi się zęby – to na pewno ktoś umrze”.
Nie interpretuję snów w ten sposób 🙂 Sny to kopalnia wiedzy o nas, o stanie naszej psychiki i głos podświadomości. Symbole, obrazy, które się pokazują nie zawsze są bez znaczenia. Bywają też sny prekognicyjne ale może lepiej nie być “szczęśliwym” ich posiadaczem, pozdrawiam 🙂
Uwielbiam twoją psychologię 😉 Jeśli jeszcze nie napisałaś książki, nie zwlekaj dłużej :* Uczynię wszystko żeby Ktoś ją wydał 🙂 Dzięki Twoim tekstom, rośnie moja Wartość <3 i oczywiście pozdrowienia dla H.L. :* <3
Dziękuję bardzo za cudowny komentarz 🙂 aż mi się cieplej na sercu zrobiło 🙂 To bardzo budujące co mi napisałaś i dziękuję Ci za te słowa! Tym bardziej, że miewam chwile zwątpienia 🙂 Przekażę pozdrowienia dla H. i herbacianie ściskam Ciebie 💛💛💛
Ps. co do książki… marzenie 🙂
Ja ostatnio nie miewam snów, a raczej ich nie pamiętam, ale jako matka powinnam sobie zrobić mały remoncik w tej łepetynie mojej 😀
Sny są odzwierciedleniem naszego życia.
Bardzo lubię Twój styl pisania! A ciacho wypróbuję, bo zaintrygowałaś mnie tym przepisem 😛 Wczoraj miałam trening wytrzymałości, bo o 23:00 zastanawiałam się czy zjeść ostatni kawałek czekoladowego tortu czy nie, no i oczywiście poległam 😛
DZIĘKUJĘ ! i ciesze się bo wiem, że ten mój styl pisania jest specyficzny i nie każdy daje radę ugryźć (czy tam łyknąć) tej herbaty 😉 To mnie pocieszyłaś bo i ja czasem daję się czemuś konsumenckiemu uwieść o tak późnej porze 🙂
Ja bardzo rzadko pamietam swoje sny a nawet jeśli to raczej ich nie analizuję. Jakiś nie wierzę w takie rzeczy.
Rozumiem, jednak warto się bliżej sprawie przyjrzeć 😉
Pamiętam, co mi się śni i często ma to potem odwierciedlenie w rzeczywistości. Ale faktycznie tak jest, że sny są odwierciedleniem naszych pragnieć i problememów. A remont każdej głowie by się przydał, raz na jakiś czas
Super 🙂 Ja też pamiętam i oczywiście nie każdy ma jakieś wyjątkowe znaczenie ale są zawsze dla mnie podpowiedzią co się dzieje w mojej bańce 😉
Ja mam czasem problem z interpretacją swoich szalonych, realistycznych snów 😉
Fajny pomysł przerobienise dyni na słodkie co nieco😊
U mnie najdziwniejsze sny w okolicach pełni księżyca są
a nadchodzi super pełnia 3.12.2017 🙂 coś w tym jest 😉
Sny są czasem odważniejsze od nas. To rodzi zaskoczenie, z niektórymi sytuacjami wykreowanymi przez podświadomość trudno nam się pogodzić.
Dokładnie tak! Mogą wyciągać też to, co w realu wydaje nam się całkowicie niemożliwe i abstrakcyjne 🙂
Ja zazwyczaj snów nie pamiętam 🙁 Ciasto cudne! 🙂
I pyszne bardzo 🙂 a warto coś zapamiętać, można zmobilizować podświadomość do przemówienia po przez ćwiczenia, m.in. takie żeby mieć przy łóżku zeszyt i rano zaraz po przebudzeniu notować skojarzenia 🙂 tak wspomaga się kontakt podświadomością 🙂
Bardzo rzadko zapamiętuję sny. Zazwyczaj budzę się jakby nic w nocy mi się nie śniło. Jak już zapamiętam to z ciekawości sprawdzam w senniku 😀
I dobrze, zawsze coś 😉 Też się czasami wspomagam sennikiem albo korzystam ze słownika symboli 🙂
Mnie ostatnio śniło się, że byłam w Moskwie. Zgubiłam się podczas zwiedzania i ominął mnie Plac Czerwony. Chyba muszę naprawdę jechać do Rosji i nadribić.
hahah dobre 🙂
Na facebooku jest Jarek Bzoma i na YouTube też. Ciekawie tłumaczy istnienie snu, choć może trochę jest to trudne momentami do zrozumienia. Jednak mi się podoba.
Sny lubię. Są dla mnie materiałem do moich mniej lub bardziej zwariowanych tekstów.
Czekoladę uwielbiam i ciasto też. Jednak nie potrafię piec i nie chce mi się prawie jak z szyciem i robótkami na drutach. To czynności, których nie znoszę. Jednak może uda mi się kogoś innego namówić do zrobienia Twojego ciasta. Zobaczymy.
Jak zwykle dobrze się Ciebie czytało.
Dziękuje Aniu 🙂 Oj sny potrafią nakręcić wyobraźnię bardzo, to prawda 🙂 Ciasto pyszne i bardzo proste 🙂 A jak zaglądasz na herbatę to załapiesz się zawsze na kawałek 😉
Moje sny od zawsze były przepełnione wyobraźnią, lubię je spisywać i powracać do nich. To miłe wspomnienie 🙂
Buziaki
Też czasami wracam do moich i mam swoje typy, buziak :*