O S T RZ E Ż E N I E P RZ E D P RZ E K L E Ń S T W E M ! O S T RZ E Ż E N I E P RZ E D P RZ E K L E Ń S T W E M !
Tak działa na mnie owa roku pora, że zamieniam się (chcąc nie chcąc) w niedźwiedzia. Swobodnie i bez krempacji większej obrastam tu i tam tłuszczem i cellulitem przy okazji też, zakładając na siebie coraz więcej warstw odzieży ochronnej. Chciało by się jej mieć aż tyle, żeby schować się przed światem lub zniknąć w jakiejś ciepłej jaskini i przespać. Przespać do wiosny kiedy więcej ludzi się uśmiecha.
Ale to tylko z jednej strony, bo z drugiej dobrze, że ten czas zimowy się wlecze. Chociaż czy w sumie jednak nie spierdala? Tydzień za tygodniem nie wiadomo kiedy? Dylematy Herbaty hehehe…
A gdyby tak człowiek obudził się po czasie jakimś i myślałby, że polski system edukacji mu się tylko przyśnił?… ale byłoby pięknie 🙂 Jednak nic z tych rzeczy i przyznam szczerze, że czuję się od września jakbym dostała z liścia w twarz. Iii tam z liścia, jakby mi ktoś zdrowo przyjebał. Z zamkniętej.
WITAJ SZKOŁO ŻEGNAJ ŻYCIE
Nie będę się rozpisywać o moim dziecku jakie jest idealne bo nie jest. Wiem, że wymaga uwagi i pracy żeby zrozumieć po co w ogóle ma chodzić do szkoły. I tak, wiedziałam, że nie będzie łatwo skoro nie uczęszczał do przedszkola, ale teraz utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że BYŁO WARTO. Tych lat razem, w spokoju i radości dorastania NIKT nam nie odbierze. Kolejny przykład w moim życiu jak bardzo trzeba i warto słuchać swojej intuicji. Bo naprawdę cała wiedza o nas jest w nas. Trzeba tylko się otworzyć na siebie, swoje odczucia, swoje prawdziwe przekonania. Robić mądrze to, co się czuje. Nie dać się zwieść doradcom bo każdy ocenia nas przez swój pryzmat. Nie znaczy to, że nie rozmawiać czy nie iść do np. terapeuty ale robić wszystko W ZGODZIE se swoim wewnętrznym głosem.
Nie zamierzam również wypisywać elaboratów na temat tego całego cyrku bo każdy, kto się z tym styka, od lat wie. Młodzi na własnej skórze pamiętają, starzy chodzili już do szkoły, a za wiele od tegoż czasu się nie zmieniło.
Zamrożone bajoro czyli polska szkoła …
I no właśnie, tego nie kumam. Jak przez tyle lat mogło nic zmianie nie ulec, a zejść na psy jeszcze bardziej? Bo nawet kawy Inki czy herbaty dla dzieci w ofercie nie ma. Na ten, może nieaktualny już ale jednak przykład cała moja szkoła, od podstawówki do liceum pachniała właśnie zbożówką i zawsze na dużej przerwie była. Jakość różna, wiadomo, czasem za mało cukru, czasem za mocna, czasem za słaba itp. ale była haha.
A no nie, PRZEPRASZAM (bardzo), uległa zmianie szara polaka rzeczywistość. Jęła błyszczeć neonami, pełnymi półkami żarcia (to in plus oczywiście) i jako takimi prawami człowieka coraz częściej możliwymi do zrealizowania. Staram się dostrzegać plusy, żeby nie było…
Wróciłam do szkoły, noszę toboły.
Energetyczne. Nagle pewna pani nauczycielka zaczęła mi przypominać koleżankę z podstawówki ciągnącą się za mną aż do liceum, trauma na pół życia hehe Koszmar. I zaczęłam się bać. A ona ten strach chyba zwietrzyła. Ale dobra, jakoś się z tym, chyba, uporałam. Ostatecznie żeby zrozumieć o co kaman i żeby panie też zrozumiały, że dziecko, które nie chodziło do przedszkola ma prawo nie czuć się w takiej dużej grupie komfortowo, zasiadłam z synem w ławie (przed)szkolnej… Stwierdziwszy w konsekwencji, że moje dziecko i tak radzi sobie fantastycznie na to, co się dzieje. I że wymagania przerastają jego (i nie tylko jego) możliwości.
Zrozumienie owo odgrywa tu kluczową rolę gdyż starsze dziecko nie da się (tak) łatwo (z)łamać i najlepiej żeby właśnie ZROZUMIAŁO. A na to potrzebuje czasu, którego nikt w takim wielkim mieście nie ma. Bo piszę o Wrocławiu.
Ja naprawdę się nie dziwię (się), że teraz panuje moda na szybkie odsyłanie dzieci do poradni psychologicznych. Nauczyciele nie są w stanie poradzić sobie z tak dużą grupą i podchodzić indywidualnie do każdego dziecka. Na takim poziomie, jakiego teraz rodzice już oczekują. Bo umówmy się, rodzice też nie są, delikatnie mówiąc, święci. Spychologia ma więc szerokie pole do rozwoju i wróżę jej dalszą karierę, bo przeciążony nauczyciel nie ogarnia. Po prostu nie ogarnia (zupełnie tak ja ja). I nie chce. Bo gdyby chciał to by oczywiście mógł – wykrzesać z siebie trochę więcej rozmachu i wyobraźni (tak, czasami któryś przejawia tę cechę i chwała mu za to). Też go dotknęły owe prawa człowieka i nie będzie za 300o miesięcznie we wrzasku i małpim gaju się pałował jak może to robić jakiś specjalista.
Czy wspólny dialog i współpraca pomagają przeżyć? Nie wiem. Może pomaga wzajemne zrozumienie i łączenie się w cierpieniu. Nauczycieli, rodziców i co najbardziej przykre dzieci. WSZYSCY JESTEŚMY OFIARAMI SYSTEMU. A ja chyba nadal jestem punkiem 😉 Nie wiem w tej materii nic i posyłając dziecia do szkoły jęłam zastanawiać się czy ja w ogóle nadaję się na matkę. Na opiekunkę kogokolwiek. Nawet psa. Mam wrażenie, że jestem z innego wymiaru żywcem wyjęta i mój światopogląd nie bardzo pasuje do otoczenia. Jak żyć, kurwa mać, w społeczeństwie… Kiedy bliżej do alienacji. A trzeba się z tym wszystkim zmierzyć i to w taki sposób żeby robić sobie później jak najmniej wyrzutów. Bo chodzi o małego człowieka, żeby go nie zniszczyć, nie łamać jego kręgosłupa bez potrzeby, w imię chuj wie jakich wartości i potrzeb.
Więc zajechana pocieszam się czekoladą, mada faka.
5 godzin siedzenia i (już) nauki męczy (dorosłych), a 6-io latki prawie wszystkie. Prawie, bo jest kilka dziewczynek, które widać, że się świetnie bawią, podoba im się, chętnie rysują i wycinają, śpiewają sobie piosenki itp. Reszta reaguje bardzo różnie, skaczą, dokuczają sobie (tak, niestety, popychają, kopią, kują i takie tam), a co najgorsze płaczą. OMG! Nie wyrabiają takiego naporu informacji, materiału, braku ruchu (umówmy się, że te podskoki i łagodne tańce czy śpiewy nie pożytkują zbyt wiele energii; wszystko na prośbę mojego synka robiłam z nimi, to wiem). Czasem wyjdą na dwór ale to przed godziną 13, jak już koniec przymusowych zajęć 🙂
WYBÓR SZKOŁY
No więc o tej (w sensie naszej, polskiej) szkole chyba będę jeszcze pisać bo to jest kurwa jego mać ocean, OCEAN absurdu. I wiem, że są małe szkoły czy jakieś ewenementy. Jest też w opozycji nauczanie domowe dla odważnych rodziców i uff, na szczęście są szkoły prywatne. Można spróbować ominąć państwowy system niewolnictwa. Hymn i kolęda. Nadrzędne wartości szkoły. Ale o tym (może?) innym razem.
Wracając do szkół prywatnych to wielu powie, że to dno i barachło, snobizm, drags i rock and roll (potocznie mówiąc) ale przemawia do mnie ilość dzieci w klasie. Na rynku jest też szeroki wybór placówek różnie zorientowanych na edukację. Najlepsze of korsik dla (największych chyba) bogaczy. Czyli we Wrocławiu od tego roku działa np.
szkoła fińska.
Mega sprawa. Dzieci pozostają dziećmi, uczą się w zabawie, dyskusji, jak nie chcą to siedzą z boku, nie są zmuszane do ciągłego udziału w zajęciach, mogą sobie poczytać, nie ma dzwonka itp. Fińskie szkolnictwo stoi zresztą na najwyższym poziomie i ma najlepsze efekty. A największy luz, hmm…
I jak tu kasa ma nie być ważna? Człowiek idealistą był, a tu wypiął się idealizm i wysrał realia. Boszhe, pardon za przekleństwa, wiem, że wielu moich Czytelników tego nie lubi ale inwektywy (głównie w mojej głowie, nie w wyrażanym słowie) są ostatnio nieodłączną częścią życia mego (chwilowo też pisanego). NIESTETY, noo. Nic na to nie poradzę. Ostatecznie robię to dla fanu, a nie poklasku.
No więc taka szkoła fińska we Wro to koszt 1 600 zł miesięcznie. Za ciekawe i ludzie warunki do rozwoju dziecka. LUDZKIE. To chyba najbardziej wyświechtane słowo w gmachu państwowej szkoły. Mało co w nim takie, tak naprawdę, jest.
I ja wiem, że ludność Korei Północnej mogła by powiedzieć, że w dupie mi się z dobrobytu przewraca, no ale jednak rzekomy Zachód idzie dalej, w kierunku rozwoju człowieka i nie niszczenia jego naturalnych predyspozycji. A może północ w sumie tam zmierza, hmm… bo w ogóle w Skandynawii to szkolnictwo wygląda całkiem inaczej… Nie jesteśmy Koreą Północną chociaż dopierdalanie się do dzieci, że jakieś nie chce zdjąć po przyjściu z dworu kurtki w szatni jest dla mnie zadziwiające. Przecież i tak się zgrzeje i zdejmie samo. Po co ciągle, na każdym kroku je strofować… Tresować wręcz. Przecież dzieci uczą się i tak tego, czego potrzeba w swoim tempie. Kierują się głównie uczuciami. Żal mi ich czasem, jak tak smutno patrzą tymi oczami albo płaczą… Dobrze się w kurtce zrobiło, no to po kiego grzyba robić z tego problem. Dokładanie im emocji sprawia, że stresują się jeszcze bardziej. Już! W zerówce. Dzisiaj jeden chłopiec płakał, że źle obrazek z karty pracy pokolorował. Też mi kurna zabawa.
NIE OGARNIAM.
Szukam rozwiązań żeby przetrwać na poligonie życia. Łóżko ma magnes, sen przyzywa do siebie, a dupa rośnie w posadach. Wszystkie plany kariery zawodowej matki beatki poszły chwilowo w odstawkę (ale bardzo miałam ochotę napisać”poszły się jebać” ups) bo dziecko jest najważniejsze. A w ogóle to poza tą szkołą staram się sprawiać sobie różne przyjemności i się na nich koncentrować… Chuj, że czasem destrukcyjne. Ale radość niosą. Niebawem nasz polski ramadan to zacznę się katować i pościć. Tak dla równowagi 🙂 Intencjonalnie.
W kwestii nadmiernego ruchu mego to raz nawet byłam biegać hahahahah Nie chciało mi się ale czułam się później zajebiście dobrze. Wiem więc, że warto ale nie wiem czy ta wiedza coś w moim życiu zmieni…
A może zmotywowało mnie odbicie mojego tyłka w lustrze? Chyba będę to robić częściej 😛 Sprawdziłam dokładnie w lusterku co i jak no i szlag by trafił, a zima się jeszcze nie zaczęła… Dobitkę stanowią kolędy, blogi napchane ozdobami, niusy to tym, że już wielu robi pierniki, serniki i pierogi, prezenty to chyba kupił JUŻ każdy, a ja znowu na ostatnią chwilę, końcu szarym, bo nie widzę potrzeby zaczynać tego aż tyle wcześniej (chociaż oczywiście standardowo to jest nawet wskazane). Nie znoszę jednak tłumów, cierpienia i smrodu karpi i szału zakupów. Zimna też nie znoszę szczerze. Chyba, że z Tobą w łóżku…
Co będzie dalej? co dalej? co dalej?
Bez odbioru.
Wasza B.
Niestety nasze polskie szkolnictwo od wielu, wielu lat się nie zmieniło. Niestety nie idzie z duchem czasu. Za dużo dzieci w klasie, beznadziejne zmiany w planie lekcji i coraz pretensjonalniejsi rodzice, ktorzy kwestie wychowania spychają na nauczycieli, którzy są tylko ludźmi. Choć oczywiście są nauczyciele i nauczyciele, którzy przychodzą, podyktują dzieciom z ksiązki materiał, a potem mają wszystko w dupie. Ale są tacy, którzy potrafią pociągnąć dziecko za sobą. Przede mną wybór szkoły za dwa laty – już się boję, bo mam ze szkołą do czynienia na codzień – moja mama jest nauczycielką i często denerwuje się na to, że dzieci i wszystko idzie do przodu, a szkoła nadal jest w tym samym zaciemnionym miejscu.
My na razie posłaliśmy do państwowej zerówki ale już wiemy, że nie tędy droga i szukamy jakiejś prywatnej szkoły. Oczywiście, że rodzice święci nie są, to działa w dwie strony ale jednak skostniałość systemu jest przerażająca. No i to, że nic się zmienia, doznałam naprawdę szoku …
Ja nie wiem, gdzie został popełniony błąd – za mich szkolnych czasów nauczyciele potrafili uczniów ogarnąć. Nie mówię, że każdy był prymusem, ale jednak – spora część dzieciaków bez problemu nadążała za materiałem… Teraz rzeczywiście dzieci co rusz odsyła się do poradni, a to po papierek na dysleksję, dysortografię – ogólnie rzecz ujmują dysmózgię.
dokładnie, teraz każde zachowanie dziecka podlega ocenie i tak naprawdę mam wrażenie, że dzieci nie mogą być po prostu dziećmi…
System najtrudniej zmienić. A to są lata, dziesiątki lat zastałego systemu. technologię mamy napowietrzną, świat wirtualny a szkoła realna nadal w XIX wieku…
dokładnie tak jest i ciekawe czy w naszych realiach w ogóle to jest możliwe…
tak… technologię mamy XXI wieku, wirtualne światy a szkoła nadal w XIX wieku się zatrzymała…
Jeśli chodzi o szkoły to widzę sporo błędów i chyba to się nigdy nie zmieni 🙁
Szokujące, że tyle lat minęło odkąd skończyłam edukację, a polska szkoła ma się nadal…..kiepsko. Te same problemy, a doszły kolejne. Podstawówkę i liceum wspominam jako koszmar, choć byłam dobrą uczennicą. Za to studia…studia wynagrodziły mi traumy z lat poprzednich. Szkoda tylko, że musi minąć kilkanaście lat zanim się na nie trafi 🙂
Właśnie, mnie też to szokuje, JAK nic zmianie nie uległo, a jeszcze tak naprawdę się jakby pogarsza… Bo wymagania względem dzieci są jakieś z kosmosu…
Jednak w porównaniu z systemem szkolnictwa w Ameryce nie wypadamy już tak blado.
a tam jest jeszcze gorzej? bo już Kanada rewelacja 🙂
Ponieważ mój srednio wysublimowany jezyk jest podobny do Twojego powiem tak: każda państwowa szkoła z jaką się spotkałam (nie tylko w pl) to turbo gówno (lub “u” w tym gównie, nie wiem bo chodzilam do sp;) ) polegające na przechowywaniu skupisk bakteryjnych. Kurwa! Moje dziecko przyjechało do pl w wieku 6,5 i co słyszę od pojeba (psycholog w orzecznictwie) “pani szanowna, dzieci trzeba rzucać na głęboką wode”(stopien jez pol mojego dziecka w skali 1 do 10 oceniam na 6 a o tym ze zmienila kraj bo to ja wrocilam a ona nie bo byla w de cale zycie, to nawet nie wspomne)odpowiedzialam: to prosze w tą wodę swoje dzieci wrzucać (majac ochote rzucic stwietdzeniem wypierdalaj bezmozga amebo). Dziecko me uczeszcza do prywatnej. Odnosi sukcesy. Jedyny stres jaki posiadam, zwiazany ze szkołą to ten że qqqqrwa nie mam butow i sukienki na czwartkowy koncert, pierwszy z reszta i bardzo ważny. Polecam zatem ten priv system, ale pamietac trzeba ze jest to wybór całościowy bo dzieci z prywatnego przybytku w panstwowym liceum bd mialy trudno sie odnalezc. Uszy do góry Herba i dawaj do Finskiej!!!powodzenia
Dzięki Kochana, ja mam mamę psychoterapeutkę i wiem jak wygląda środowisko psychologów i ich mądrości, i niestety ale raczej trzeba unikać i długo szukać dobrego dla siebie. A co tu mówić o dziecku, jak taka ameba skończyła studia i poszła ludzi naprawiać ze soją wszechwiedzą akademicką nie wykraczającą poza zwoje mózgowe, ehh… Zero wyczucia, empatii, podejścia do dzieci, próżno szukać. Dodatkowo trzeba iść tylko do państwowej poradni, bo prywatnych opinii szkoły nie respektują. Czyli do największego dna, przepraszam za wyrażenie i z góry przepraszam ale piszę ogólnie, w którym to może czasem jakiś psycholog z powołaniem się trafi. W większości przypadków sami wymagają pomocy na swoje nierozwiązane problemy. Wszyscy oni plus nauczyciele czują się bogami, od których zależy kogoś los. Wkurwia mnie to strasznie. I tak, tylko prywatna wchodzi w grę, obczajamy Montessori, podobno też bardzo fajna 🙂 Dziękuję i pozdrawiam ciepło!
O widzę ze moj komentarz został usunięty, szkoda! Pozdrawiam
jest Twój komentarz 🙂 buziaki :** Ps. ja nie usuwam komentarzy 🙂
Hmmm, moje dziecko chodzi do szkoły od 1,5 roku, na razie nie umiem znaleźć wad edukacji. Może znajdę je za jakiś czas. Swoją ścieżkę edukacyjną również widzę pozytywnie.
Świetnie! Każdego ścieżka jest inna 🙂 I oby tak u Ciebie pozostało!
Niestety taka szkoła. Błoto i śmietnik. I to robi z umysłami dzieci.
Jak możesz, wyślij syna do prywatnej, bo na razie się nie zapowiada na zmiany. Nigdy się nie zapowiadało. Tylko takie głupoty jak gimnazjum lub jego brak i matma na maturze jakby komu była potrzebna. To znaczy jest potrzebna, żeby przez sito przelać ludzi. Nie znasz matmy, idź na robotnika. Za dużo mieliśmy w kraju wykształconych humanistów. Ech, mnie też krew zalewa, chociaż już nie mam styczności ze szkołą. Jednak złość pozostała.
A ja trochę pobawię się w adwokata diabła. Moje najstarsze dziecko trafiło na razie do zerówki. I jestem przerażona oczekiwaniami i roszczenia i niektórych rodziców. Już były awantury, bo ponoć pani krzyczy. I jak może podnieść głos na kochanego Pimpusia. I takie mamusie nie widzą tego, że ich synowie przyszli nieprzygoroaani, rozwalaja zajęcia, dokucza ja innym dzieciom i przeszkadzają im w skupieniu. Ze doprowadzają do niebezpiecznych sytuacji. Nie! Wszystko wina Pan, otoczenia, szkoły, wszyscy się uwzieli. Dla mnie szkoła i przedszkole to też takie miejsce, gdzie dzieci mają się nauczyć współżycia z innymi i pewnego podporządkowania się regułom. Super, indywidualność to bardzo ważna sprawa, ale trzeba też umieć się dopasować do pewnych zbiorowości i zasad w nich panujących. Zgadzam się, że szkolnictwo w Polsce powinno przejść reformy, ale uważam, że zmianie powinno ulec też nastawienie rodziców. I żeby nie bylo- mój synek w przedszkolu też jest problemów, już nie będę wchodziła w szczegóły. Tyle że ja nie obrazalam się na panie, ale zacisnelam zeby i we współpracy z przedszkolem ciężko nad jego zachowaniem pracujemy.
Ja nikogo się nie obrażam i też uważam, że rodzice dokładają do pieca. Oczywiście, że komunikacja jest bardzo ważna, a współpraca wręcz niezbędna. Mój synek najbardziej obrywa za teksty, że ma żarty na poziomie dorosłych albo jest po prostu szczery i powiedział jednej z pań, że jej nie lubi. To ona się obraziła na niego i zachowała w sumie jak to dziecko bo on później i tak zmienił zdanie. Z krzyczeniem ale niestety nie zgodzę się do końca, bo i ile rozumiem zmęczenie pań i to, że czasem trzeba podnieść głos, o tyle mówienie do dzieci prawie stale rozkazującym tonem przynosi efekt przeciwny. Dzieci po prostu tracą chęci, tracą radość poznawania nowych rzeczy, stawiają opór lub po prostu nie chcą przychodzić lub zostawać. A jak ktoś nie umie z dziećmi rozmawiać to nie ma sensu żeby pchał się do tego zawodu. Pozdrawiam 🙂
Też nie lubię tłumów. Cieszy mnie to, że my spędzamy święta tak jak chcemy, choć dojrzewalismy do tego dość długo. Co do szkoły to współczuję i rozumiem Twoje dylematy. Myślę, że nasza intuicja jest najlepszym doradcą, a z wiatrakami trudno walczyć. Pomyśleć tylko, że jest tyle różnorodnych systemów edukacji, a niektóre z nich wydają się niemalże idealne, choć ideały ponoć nie istnieją. Życzę Ci dobrych dni i jak najwięcej radosnego,, Rogala,, na twarzy. Pozdrawiam serdecznie z Wietnamu.
Dziękuję bardzo za pozdrowienia i odwzajemniam ciepło 🙂
Tak, trzeba myśleć pozytywnie i śmiać się, cieszyć małymi rzeczami i nie wybiegać za nadto w przyszłość… 🙂
System edukacji kuleje a kolejna zmiany tylko pogarszają sytuację.
A podobno idą jeszcze gorsze…
Brrrr szkoły w naszym kraju, ehhh szkoda gadać i pisać. Zamast na lepsze, odwracają się w przeciwnym kierunku,
U Grafów jedna osoba jest po drugiej strony barykady. Temat szkoły mamy przerobiony, choć nasz Maks jeszcze nawet do przedszkola nie chodzi. Wszyscy narzekają na poziom szkoły, a nikt nie zauważa olbrzymi udział w psuciu szkoły mają rodzice. Ups! Co za straszna teoria, ale niestety jest prawdziwa. Aż dziw, że temat nie doczekał się poważnych tekstów w prasie. Najgorsze, ze mało kto to widzi.
Rodzice też nie są dużo lepsi, to prawda i może ja o tym nawet napiszę 🙂
JA, na razie szkołę mam przed sobą, na razie etap przedszkola i też nie jest idealnie.
Idealnie pewnie nie jest nigdzie ale mogłoby być chociaż fajnie 🙂
U mnie jest teraz etap przedszkolny, jednak i tutaj nie mogę powiedzieć, że jest dobrze.
nie mam za bardzo porównania bo mieszkam w Szwajcarii. Tutaj mój syn chodzi do przedszkola i póki co jestem bardzo zadowlona. Szkoła stawia przede wszystkim na doświadczanie życia
ohh to aż Ci zazdroszczę haha Szwajcaria jest wysoko rozwiniętym krajem i nie ma co nawet porównywać do nas 🙂
masz racje,ze czasspedzony z dzieckiem jest bezcenny, na wage zlota
To podstawa nawiązania relacji z dzieckiem 🙂
Szkoła to ciężki temat i niestety niewiele się zmieniło na lepsze od czasów naszej młodości. A szkoda, ponieważ powinna to być dla dzieci wspaniała przygoda a nie kojarzyć się tylko z ciężką pracą
tym bardziej, że taki przymus rodzi opór i zniechęca je do nauki…
System oświaty to jedno, a to co się dzieje w szkołach (bójki, zastraszanie, nękanie, itp.) to drugie. Dobrze, że moje dziecko ma jeszcze trochę czasu przed rozpoczęciem szkoły.
W szkołach jest po prostu cyrk. Niektóre dzieci muszą być naprawdę silnie psychicznie żeby sobie radzić…
przez szkolnictwo i noszenie cięzkich plecaków wiele z nas ma wadę kręgosłupa. Teraz nasze dzieci mają szafki więc odrobinę mają ulgę
a i tak noszą nadal wielkie tornistry, ahh
Kobieto jak ja cis rozumiem czasem uważam ze nasz system edukacji nadaje sie tylko do kosza. Sama rozważam przeniesienie dziecka do prywatnej szkoły bo emigracja na razie nie wchodzi w grę
U nas też emigracja w grę nie wchodzi i trzeba sobie radzić na miejscu. Tak, sądzę, że w prywatnych jest nadzieja ! Pozdrawiam ciepło!
Syn nareszcie mógł pójść do szkoły, w której absurd polskiego szkolnictwa został ograniczony do minimum, nie wiem, czy wyjdzie mu to na dobre w przyszłości, w dalszych zmaganiach z pozyskiwaniem państwowej nauki, ale wiem, że teraz po raz pierwszy chce chodzić do szkoły, a nawet uczyć się sam, na własne konto, a to już duże coś.
O, fantastycznie!A zdradzisz jaka to szkoła, fo której chętnie chodzi?
Liceum, gdzie stawia się na indywidualne cechy ucznia, wydobywa z niego to, co ma najlepszego, a jednocześnie uczy ciekawości świata i chęci zdobywania wiedzy.
tylko gdzie takie są…? jedynie prywatne…
Problemem jest to, że mamy czasy chwalące kreatywność, w których szkoła nadal uczy tej samej szarości co za czasów II Rzeszy niemieckiej.
no właśnie tak, szara i nieludzka, odstająca od zachodu, no chyba, że to dziki zachód to tak, jesteśmy blisko haha 😉
OOOOOO jest mój koment!!!dziękuję i przepraszam, zaraz wyrzucę ten szrot (czyli mój komputer) przez okno:):)
Montessori powiadasz? Moja siostrzenica chodziła do takiego przedszkola, bardzo fajne było szczególnie zajęcia związane z pracą własną i organizacją mi się spodobały, sposób w jaki oni przekazują wiedzę jest dla mnie imponujący:) dzieci świetnie wszystko przyswajają, mam wrażenie, że dwa razy szybciej od innych;)
Polska szkoła ma się naprawdę źle. Dla mnie najlepszym przykładem są szkolne lektury. Ciągle tłucze się te niezrozumiale dla dzisiejszej młodzieży dzieła literatury pozytywistycznej i młodej polski. Niezrozumiały, archaiczny język. Problemy, które nie dotyczą dzisiejszego społeczeństwa naprawdę skutecznie zniechęcają do czytania. a tyle jest przecież doskonalej współczesnej literatury, która niesie ze sobą ogrom wiedzy i mądre przesłanie. Czekam, aż kiedyś to się zmieni. Oby do czasu, aż sama będę posyłać dziecko do tej instytucji.
Ja mam wrażenie że “zabroniona nam samemu myśleć” każą iść schematami… Niestety mimo że czas w szkole wspominam super to samą naukę nie koniecznie. Z matemtyki byłam do dupy a z Polskiego/ Histori /Biologi byłam najlepsza, i zamiast pogłębiać to w czym jestem dobra to kazali mi iść w tą matematykę i to była ZOSZMSR,bo zamiast poświęcać czas na to co lubie to uczyłam się i uczyłam, sinusów, kosinusów, wzory itp itd… i dziś mam 27 lat i pytanie “po co”;D Skoro dalej bardziej interesuje mnie historia, biologia a matematyka ?:D Jasne podstawy w biznesie i rozliczanie podatkowe, ale reszta ni jak ma się do życia codziennego ( dorosłego );)
A Ty wiesz, że coraz częściej zastanawiam się nad edukacją domową dla chłopców….?! I to bardzo poważnie! Jedyny minus jaki widzę to brak tak intensywnego kontaktu z rówieśnikami…
Czytam, czytam…i jeszcze bardziej martwię się o przyszłość moich dzieci… Najstarsza we wrześniu pójdzie do szkoły…a ja już cała drżę!
Ja mieszkam na tzw. dzikim zachodzie w Polsce, także ten 😉
To trzymamy kciuki, żeby tekst o rodzicach się udał. Jedno jest pewne narobisz sobie wrogów, bo przecież lekcje domowe to wbrew konstytucji. Można powiedzieć wyrosną konstytucyjne nieuki.
(Nie)zwykłe liceum, gdzie nauczyciele mają odpowiednie podejście, zwracają uwagę na to, co tak naprawdę liczy się w pozyskiwaniu wiedzy, aby było mądrze, ciekawie, zabawnie, a też na luzie, nie tak śmiertelnie poważnie.
Cudowny, życiowy, realistyczny tekst! Wszystkich nas to dotyka, ale wielu z nas woli o tym nie mówić myśląc, że to odegna od nas problem! Moja córka obecnie uczennica czwartej klasy, zaczęła jako sześciolatka, ma tyle sprawdzianów, plecak tak ciężki, że serce mi pęka, gdy rano pędzi na szkolny autobus! Obecnie fala chorób spowodowała, że nauczuciele zostają w domach, sprawdziany sa przekąłdane, połowa materiału nie zaliczona, dzieci w stresie, za chwile przerwa świąteczna, a po Nowym Roku 8 dni szkoły i…..ferie. Tak, bo my akurat jesteśmy województwem, które ferie ma jako pierwsze. Kiedy ja się pytam , dzieci mają zaliczyc materiał? Kiedy popprawić ocenę jeśli noga się na sprawdzianie powinęła?
Wiesz co? Zachęciłąś mnie do napisania swojego artykułu! A co tam. Trzeba o tym pisac i mówić głośno! Buziaki!
PS ja tez zostawiłam córkę w domu i nikt mi tych lat by nie wynagrodził gdybym poszła do przedszkola 🙂
dziękuję za cudowny komentarz i ściskam mocno 🙂
Jeśli chodzi o szkolnictwo, nie mam do końca wyrobionej opinii. Synek chodzi do państwowego przedszkola,z którego jesteśmy zadowoleni. Podobają nam zarówno zajęcia, usposobienie pań, jak i organizowane przedsięwzięcia. Synek też chętnie chodzi do przedszkola, lubi panie, dzieci. Edukacja szkolna jeszcze więc przed nami. Są dwie strony medalu:spojrzenie rodzica i nauczyciela. Nauczyciele są wymagający, ale rodzice też czasami nie są lepsi i wymagają Bóg wie czego. Niestety w szkole szczególnie publicznej nie ma szans by do każdego ucznia mieć indywidualne podejście. Lekcja trwa 45 minut, klasy przepełnione. Nie zawsze nawet jest szansa, żeby z każdym dzieckiem porozmawiać. Nauczyciele mają narzucony materiał, który muszą zrealizować…Mam koleżankę, która jest świetna nauczycielką. Zarówno dzieci jak i dzieci bardzo ją lubią, aczkolwiek są tacy, którzy oczekują od niej pełnego zainteresowania dla ich dziecka. To dla niej presja.Podstawa programowa również nie ułatwia zadania, ponieważ wiele zagadnień jest dla dzieci za trudna i po prostu nie do ogarnięcia na ten wiek.
Każdy kto ma dzieci, to przechodzi. Na szczęście to mija.
w końcu tak haha
Podoba mi się Twój luźny styl pisania !
dziękuje bardzo 🙂
A co powiesz na edukację poza systemem szkolnym?
To się nazywa edukacja domowa,
jest legalne i w Polsce zatacza coraz szersze kręgi.
Informacje znajdziesz na fb i wielu blogach.
No co tu dużo pisać, prawdą jest, że polskie szkolnictwo potrzebowałoby ogromnych zmian, ale jak już coś zmieniają to tylko na gorsze (przykład: ostatnia reforma). Zamiast przemianować gimnazjum w szkołę podstawową mogliby te pieniądze w szkolnictwo wpompować tworząc więcej klas, gdyby grupy były np.15osobowe to już byłby ogromny postęp w komforcie i dzieci i nauczycieli. Za to idziemy w przeciwnym kierunku…
o tak, liczba dzieci w klasach znacznie poprawiła by jakość naszego szkolnictwa…
A co sądzisz włoskim ministerstwie, które napisało list do szkół, żeby nie zadawały prac domowych w czasie świąt?
jestem za niezadawaniem prac do domu 😀
To co się w szkole dzieje to jedna wielka masakra moja córka za rok idzie do pierwszej klasy panika waham się nad ed
ja też się waham, nie wiem co robić, w którą podążać stronę … ?
Ostatnio rozmawiałam ze znajomą, która wyemigrowała do Szwecji z synem. Mam podobne przemyślenia. Tamtejsi nauczyciele za głowy się łapali widząc np. przywieziony z Polski plecak z podręcznikami, ćwiczeniami i zeszytami 🙂
Wcale im się nie dziwię, w cywilizowanych krajach to nie do pomyślenia…
Gdyby tylko wystarczyło mi kompetencji, chętnie nie posyłałabym dzieci do państwowych szkół. Chyba najbardziej chodzi o… w zasadzie to wszystko w niej jest nie takie jakie być powinno, sugerując się dobrem dzieci. I tyle. Przeraża mnie to.
Mnie też to przeraża… Gdybym miała więcej odwagi zdecydowałabym się na nauczanie domowe…
Jak ja nienawidzilam SZKOLY. Podstawowki i liceum. Codziennie rano bolal mnie brzuch jak musialam tam isc, a juz choroba to bylo marzenie roku, taka np. angina, ktora na 7 dnia mnie wylaczala z akcji. Niektorzy z moich nauczycieli to byli po prosty psychopaci, nie wiem, czemu nikt ich nie wzial na leczenie. Dobrze, ze tak pochodzisz do tematu, moze Twoj synek uniknie takich stresow, jakie ja mialam…
Moniko, może i uniknie jak miałam i ja bo szkoły to była dla mnie trauma i odbiła się znacznie na mojej psychice… Do dziś mam skojarzenia i lęk paniczny momentami przed samym już budynkiem, a tu trzeba twarda być haha. Moniko, we Francji szkoła chyba jest przyjazna dzieciom więc Twoje dzieci to ominie jakby co 🙂
Polska szkoła, a te w innych krajach… Nie ma chyba co porównywać…
Na pewno zależy w jakich, a le w cywilizowanych tak :))
Ja nie mam dzieci i dlatego śmiem powiedzieć, że jakoś to przeżyją. A jak nie to trudno. Selekcja.
U mnie w klasie było zwykle po 32 sztuki. Do tego lekcji pewnie podobnie co teraz. Wszyscy żyją. Nikt nie musiał się wyszaleć, wybiegać, ani zrozumieć przez zabawę i dyskusję. Siedzieli grzecznie i nauczyli się wystarczająco, żeby iść dalej.
Teraz to się ciągle okazuje, że dzieci mają za dużo nauki, za dużo zadane, za dużo siedzą i w ogóle to nie mają się gdzie wykrzyczeć… A ja myślę, że mają za dużo cukru, za dużo bajek, za dużo gier i za dużo pobłażania. A do tego rodziców i nauczycieli, którzy nie potrafią nad niczym zapanować (niekiedy nawet na własną psychiką!).
Tego co napisałaś też mają za dużo. Ale czasy są jakie są, nikt nie powstrzyma rozwoju jaki on by nie był i jednak pewne kwestie mogłyby ulec, w moim odczuciu, zmianie. Np. ilość dzieci w klasach, pozdrawiam 🙂 Poza tym rzeczywiście wszystko zaczynamy odnosić inaczej w kontekście własnego dziecka :))
Nie jest to takie proste.
Będąc w Anglii słyszałam ,że polskie dzieci jak przyjadą i kontynuuja tam naukę to są genialne, może ten nasz system polski jest jednak dobry ?
Pewnie jeżeli chodzi o edukację to tak może być, w sensie ogromu wiedzy, który muszą przyswoić. Ale mi na tym nie zależy, ja bym wolała żeby mój syn szedł z radością do szkoły jak znajome dzieci w Anglii, a orłem być nie musi. Grunt to spokój emocjonalny.
Jak dla mnie aktualny system to katastrofa a najgorsze jest to, że system jest przeładowany, dzieci ciągle siedzą nad książkami i zadaniami a finał jest taki, że w zasadzie nic nie umieją, bo to jest takie uczenie na trzy Z (zakuć zdać zapomnieć)
to jest jakiś obłęd, polski system edukacji…
Miałem kiedyś praktyki w szkole podstawowej i zauważyłem, że gdy klasa liczy nawet 15 osób, to trudno jest podchodzić indywidualnie do każdego. Radziłem z tym sobie w taki sposób, że dzieliłem wszystkich na grupy dawałem jakieś problemowe twórcze zadanie i chodziłem od grupy do grupy doradzając i podsuwając pomysły.
Świetny pomysł i z 15-oma idzie coś zrobić i wykombinować ale z 30-stoma noo to już niestety możliwości, mimo chęci, stają się ograniczone…
My spotkaliśmy coś dziwnego w przedszkolu. Moje dzieci nie zostają na podwieczorek, ale okazało się, że muszą jednak poczekać, więc w związku z tym, że nie były na niego przewidziane, wyprowadzono je do innej klasy.