herbatniki dietetyczne

mów mi robal

Czy na pewno jest tak, jak przekonuje bilbord? Czy to tylko pobożne życzenie? Czy dzieci myją ręce tyle ile trzeba i wiedzą JAK to robić?

Ze statystyk wynika, że 70% ludzi nie myje rąk po wyjściu z toalety! Więc jak mają to robić maluchy skoro rodzice kompletnie ignorują sprawę…?

Bo tak sobie żyjemy, egzystujemy bardziej świadomie lub mniej, a często nie zdajemy sobie w ogóle sprawy ilu pasażerów na gapę w sobie nosimy. Nie zastanawiamy się nad tym pocieszając się czekoladą i wcinając żółty ser na śniadanie. Później z kolei narzekamy właśnie czasem na różne dolegliwości, chodzimy też po lekarzach, debatujemy ze znajomymi czy kisimy w sobie i nikomu się nie zwierzamy z naszych zdrowotnych problemów z obawy przed wstydem, a przyczyna może być bardzo prosta.

I objawy różne, a paskuda jedna i ta sama. Tym bardziej jak posiadamy zwierzęta i mamy na wyposażeniu dzieci jesteśmy bardziej narażeni 🙂

Wiem, że wiele już o tym słów napisano, jest mnóstwo wiadomości w sieci i poza nią, a jednak temat wydaje się być stale aktualny

bo chorych i schorzeń przybywa, w tym schorowanych dzieci.

Dawniej, jeszcze za czasów mojego przedszkola, odbywało się jakieś tam odrobaczanie i moja mama pamiętam jak sprawdzała, przepraszam co wrażliwszych, czy nie mam owsików (wiecie jak 😉 ). Dostawało się więc jakieś ohydne tablety regularnie i obciachu nie było.

higiena, zdrowe odżywianie plus natura 🙂

W obecnych czasach, odnoszę niekiedy wrażenie, że wszystko ma być śliczne, kolorowe, słodkie, wylizane i cool, a to co ludzkie, człowiecze, naturalne i zwyczajne jest passe i o tym się po prostu nie mówi.

Liczy się opakowanie, a nie zawartość.

No weź powiedz koleżance, która martwi się, że dziecko nie je obiadów, jest chude i zakatarzone, że może mieć robale. Rzadko z którą da się taki temat poruszyć, większość bowiem będzie marudziła i jęczała, a prawdy czy czyjejś sugestii za nic nie przyjmie. Nie spróbują nawet zainteresować się tematem i poczytać o tym więcej. Co najwyżej szeroko oczy ze zdziwienia otworzy i jeszcze się obrazi. A problem jest i to mega duży, bo mnóstwo dzieci właśnie w wieku przedszkolno-szkolnym ma robaczycę. Nie będę się szczegółowo rozpisywała gdyż wiadomości jest w tym temacie sporo i pojadę od innej strony.

Mało, że nie ma odrobaczania w szkołach i placówkach publicznych tak, jak to było wiele lat temu to sami lekarze sprawiają w tym kierunku mnóstwo problemów.

I nie chcą zapisywać na nie leków. Łatwiej więc odrobaczyć psa czy inne zwierzę, a siebie i rodzinę nooo to już trzeba metodą całkiem daleko posuniętej kombinacji. W ogóle gdzie logika jakakolwiek, że kota tak, a siebie to już nie? Że każdy, KAŻDY powinien (mógłby) robić to raz na pół roku to też niby wiadomo (a może nie?). I nie trzeba chemią, można np. ziołami czy nalewką z czarnego orzecha przy czym dieta bez cukru, z ograniczonym nabiałem, mięsem i glutenem też jest niezbędna. I tu być może zaczynają się schody dla wygodnych mamusiek, co zmęczone życiem wolą dzieciakowi kupić pączka niż wymyślić coś innego (np. obrać jabłko i zabrać ze sobą na wyjście). Najlepiej przed obiadem, a później karpia ze zdziwienia puszczać, że nic sensownego pociecha nie je. I lecieć do lekarza, no a co dalej oni tworzą to już wiemy. Poza tym znowu

przykład idzie z góry

i to my nadajemy ton, co jedzą nasze dzieci. Nie chodzi o pastwienie się nad nimi i nie robienie jakichś odstępstw ale nie non stop! Może zanim popędzimy do tego doktora i zostaniemy wysłani do psychologa z nadpobudliwym dzieckiem warto wziąć pod lupę pasożyty właśnie. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że one nie wychodzą w zwykłych badaniach za chętnie i trzeba by robić kosztowny Vega test. Kosztowny bo jak np. dla 3-osobowej rodziny to już sumy całkiem spore się robią (od 180 zł za osobę). I znowu to co najlepsze jest dla zamożnych i niech mi nikt nie mówi, że pieniądze znaczenia nie mają. To jedyny dostępny sposób na rynku wiarygodny i szybki. Są też lekarze zapisujący leki w ciemno ale właśnie, tych ze świecą szukać i osobiście znalazłam chyba tylko jednego na całą Polskę. Reszta żąda dowodów, najlepiej w postaci robala przyniesionego na tacy czy wyłażącego z… wiadomo z czego 😉 Chociaż otworów mamy w ciele więcej…

A te są podstępne i nosa wychylić nie chcą. Jedynie pewność taka, że w skupiskach dziecięcych SĄ na bank i choćbyśmy życzyli sobie, że nie, że tak nie jest, że naszego dziecia to nie spotka to cóż… lepiej mieć głowę otwartą. I rozum na miejscu trzymać pod ręką co by zapobiegać niźli leczyć i doprowadzić do jakiejś zdrowotnej katastrofy.

coraz więcej ludzkich spraw staje się tematami tabu… nie chcemy mówić o tym co nie ciekawe i brudne…
Bo np. taka toskoplazmoza

co to spłycana jest przez lekarzy na maksa i tylko jak kobieta jest w ciąży robi się alarm to paskudny i podstępny pierwotniak bytujący całe życie w organizmie i żywiący się nim. Może powodować alergie, astmy, AZS-y, problemy neurologiczne, psychologiczne i wiele innych. Tak naprawdę najprościej było by więc zacząć od tego tematu. Mów mi robal. Wiadomo, że lekarzom i koncernom nie zależy na zdrowym pacjencie tylko takim co stale choruje. Dlatego nie chcą przepisywać leków na zwalczenie robaków i zasłaniają się wynikami badań, które niewiele do sprawy wnoszą.

Będąc raz w mojej przychodni zapytałam lekarkę czy nie zapisałaby mi takich właśnie środków bo jednak mam psa, a do tego dużo czytałam, że astma może być od pasożytów. Zaśmiała się i zapytała czy robiłam testy alergiczne. Powiedziałam, że tak, na co ona, że w takim razie to na pewno alergia, a nie żadne tam robale i nic mi nie da… Boszhe i Dżizusie święty… Nic nie skumała czy udawała…? Naprawdę czasami zastanawiam się

czy oni wierzą w to co mówią, czy jest to tylko ściema dla plebsu?

Nie do wiary żeby takie ćwoki medyczne nas leczyły (przepraszam za słowo). A skąd w ogóle wzięła się medycyna? Nie trzeba być uczonym żeby wykminić, że od ludowej i alternatywnej i pierwsze zioła były. No przecież nie szpitale, a uzdrowiciele naturalni.

(Choroba – twierdzili hippokratejczycy – jest procesem biologicznym wynikłym z zaburzenia naturalnej równowagi organizmu, ten zaś z natury dąży do odzyskania równowagi, a wspomaganie tej dążności jest główną powinnością lekarza)

Bo już inny

znajomy doktor odrobacza całą rodzinę w ciemno

i wiedziałam, że z tego źródła tablety do mnie przyjdą. Lekarkę tylko tak podpuściłam bo ciekawa byłam co powie. W zasadzie nawet wiedziałam ale chciałam to usłyszeć od niej. Przynajmniej mam materiał na tekst 😉 Ale prawda jest taka, że trzeba pytać i dowiadywać się samemu, badać sprawę osobiście.

I tak sobie człowieku możesz iść przez życie cały czas z jajeczkami obcych istot czy to w jelitach, płucach, a nawet mózgu. Długimi latami. Do tego wspomniana dieta bogata w cukier, nabiał, mięso i gluten potęguje ich działanie. I wystarczy przestać stwory potwory nażywiać owymi, a same zdechną. Po prostu nie będą miały na czym żerować. Organizm wyjałowiony i zasadowy nie jest ciekawym obiektem dla takiego robaka i w nim nie przetrwa. Chodzą pogłoski, że jajeczka składane są podczas pełni księżyca, stąd w związku z nią nagła nerwowość, agresja, koszmarne sny itp. A to robactwo nas nęka, a nie bogu ducha winny księżyc. Jednak tego nie mam jak sprawdzić na swej osobie gdyż mimo postu Dąbrowskiej i eliminacji nie zalecanych produktów na pełnie dalej mnie ponosi i beata na miotle lata 🙂 Sny co jakiś czas mam zawsze zjawiskowe i zapierające dech w mej nikłej piersi więc chyba jestem co do tej teorii nie miarodajna 🙂 Ale każdy może sprawdzić na sobie 🙂

Wracając na chwilę do tokso to owy (bezproblemowy) problem jest bardziej poważny niż powszechnie się wydaje i to nie tylko dla kobiet pragnących potomstwa. Wbrew obiegowej opinii to nie pazury kota zakażają (nie tylko) ale głównie spożywanie surowego mięsa. Więc ci jedzący tatarki mogą świństwo mieć nie wiedząc o tym. Naczytałam się sporo na tenże temat i doszłam po latach do publikacji, że

jest pewna rosyjska inżynier, Nadieżda Siemionowa, która to pierwotniaka też potrafi usunąć z organizmu.

„Robaki obłe i tasiemce, przywry, bakterie oraz grzyby – to cała zbieranina obrzydliwych wampirów pożerających naszą krew i tkanki przy milczącym przyzwoleniu oficjalnej medycyny. A prosty człowiek, zajęty swoimi sprawami, nie podejrzewa, że to pasożyty. Idzie do lekarza i jest badany. Lekarz bada krew rojącą się od rzęsistków, chlamydii, toksoplazmy, leptospirów, mnóstwa zarodników, wirusów i szuka tylko tego, co mu potrzebne jako specjaliście. Doszło do tego, że ginekolog nie widzi pasożytniczej flory w chorych kobiecych genitaliach, pulmonolog nie zauważa wielu geohelmintów w pęcherzykach płucnych, przeciwnie, wykształcenie zasłania mu oczy do tego stopnia, że plątanina glist i grzybów w płucach – nokardioza, mukormykoza, glistnica, paragonimoza – nie jest przez niego dostrzegana.” fragment książki „Szkoła Zdrowia – uwolnij się od pasożytów i żyj bez nich”.

Dieta, że niezbędna – to wiadomo, dodatkowo leczy się z nich ziołami typu wrotycz i piołun no i alkalizowaniem krwi. Trzeba zupełnie wymienić jakby krew na nową bo jeżeli będzie zakwaszona to nie ujedziemy. Ponoć są ludzie, którzy mega cierpliwością i prawdziwą walką pozbyli się toksoplazmozy z krwi zupełnie. I znając życie to lekarze postukaliby się w głowę bo dla nich nieuleczalne to nieuleczalne i koniec kropka. Cud może czasem jakiś do wiadomości przyjmą no ale nie coś takiego.

Nałykali się tej wiedzy akademickiej i nie ujmuję ale zapomnieli chyba jakim

cudem właśnie jest organizm ludzki

i co wyprawiać potrafi. Wierzę głęboko, że najprostsze metody są czasem najskuteczniejsze i taka terapia anty robal nic nas nie kosztuje. Oczywiście nic prócz silnej woli i szlifowania charakteru. Że nie zawsze warto jeść to co uwielbiamy i pić to, na co mamy ochotę. Że trzeba racjonalnie i z głową wybierać co jest dla nas dobre, a co nam może szkodzić. Chyba, że będziemy na takim etapie rozwoju duchowego, że nic nas nie ruszy bo wszystko jest w naszej głowie. I to co chcemy tak się dziać może 🙂

I to też prawdę stanowi jakąś jednak dla przeciętnego zjadacza glutenu niemalże niemożliwą. Bo człowiek małej wiary jest, a już najbardziej i najmniejszej względem siebie samego. Nie kocha siebie tyle ile trzeba, pomniejsza, uwłacza sobie i stale o coś czepia. Zupełnie niepotrzebnie.

mydło i woda może działać cuda 😉 trzeba tylko pielęgnować dobre nawyki u naszych dzieci 🙂

A jeżeli

dziecko zgrzyta w nocy zębami, jest nadpobudliwe, ma sińce pod oczami, niezidentyfikowane alergie, itp.

to naprawdę warto przyjrzeć się bliżej przede wszystkim jego diecie i zaatakować czymś na pasożyty. Np. nalewką z orzecha włoskiego lub po prostu chemicznymi tabletami. Wyeliminować cukier ale tak naprawdę, a nie tylko pieprzyć do koleżanek (z blokowiska), że prawie cukru nie jedzą ale sami otyli, a dzieciak z donatem w rączce. Spróbować przestawić się na znośniejsze dla organizmu odżywianie, poczytać o robakach bo naprawdę warto! To nie żaden wstyd, to walka o życie naszych dzieci i nas samych.

Odłożyć niechcieja na boczny tor,

schować do szuflady i zacząć samodzielnie myśleć analizując fakty. Nikt za nas tego nie zrobi!

Nasze dziecko jak pójdzie do szkoły będzie odrobaczane w ciemno. Nie będę czekać aż przyplącze się jakieś większe świństwo. Higiena też jest BARDZO ważna i może to trywialne co teraz napiszę, może nawet ktoś się obrazić ale

myjmy i uczmy dzieci myć ręce!

Już Pasteur uczył lekarzy mycia rąk i nagłaśniał, że higiena ma wielkie znaczenie w rozprzestrzenianiu chorób zakaźnych, zaś mycie rąk zasadnicze znaczenie w utrzymaniu zdrowia. Czy to jest aż taki skomplikowany zwyczaj? Toż to czynność najpodrzędniejsza z możliwych, a przeprowadzono badania, że ludzie, którzy często myją ręce mniej łapią te świństwa. I proszę o wybaczenia, ale jak słyszę teksty w odniesieniu do najmłodszych, że: nic mu nie będzie jak trochę bakterii przyjmie i nałapie, to na wymioty mnie bierze. Jak można tak ignorować sprawę? Należy też pamiętać, że kurację odrobaczającą musi przejść cała rodzina i wszyscy wymagają zmiany nawyków żywienia najlepiej na stałe.

Jak można tak spłycać problem i np. po przedszkolu nie myć dzieciom rączek?

Chyba dlatego, że rodzic sam jest zwykłym brudasem i jak wraca z marketu do domu to od razu kolację sobie szykuje. Fuj, znam takie przypadki, rodziców, którzy uważają, że brud jest super. Tak, w kontekście wybłoconych nóżek i umorusania ogólnego tak, ale nie w kontekście bytowania na placu zabaw i nie wycierania rąk! Tylko dają jeszcze ciasteczka i mało, że ręce usyfione to takie pożywienie dodatkowo zaprasza robaki do siebie. W niektórych państwach nie ma piaskownic bo to druga po przedszkolach wylęgarnia robactwa. I tam je dzieci łapią, bo bawią się w piachu i od razu jedzą lub dotykają ust. A nie prościej wytrzeć chociaż te małe rączki mokrą chusteczką? Nieee no to jest dopiero skomplikowane i trza by dupsko z ławki ruszyć. Dlatego nie życzę sobie żeby mój synek pił z tych samych naczyń co inne dzieci nawet jeżeli wywołuję tym wstrząs anafilaktyczny u co poniektórych. I znowu

niech każdy robi to co czuje i nie czepia się innych.

Nie dbasz o higienę ok, ale nie prześladuj tych co dbają. Bo później słyszę od co poniektórych, że jestem przewrażliwiona i wymyślam jakieś niestworzone historie. Wolę fanatyzm w tę stronę niż niedopatrzenie w drugą i czujna niestety jestem. Z własnego doświadczenia wiem o co w tym temacie chodzi. Dlatego

młody po przyjściu do domu sam myje ręce

i czasami trzeba mu przypominać ale zaczyna łapać o co chodzi. Ma wytłumaczone co to są te pasożyty, skąd się biorą, co powodują i że warto dbać o czystość. Nie pozwalam mu dotykać żadnych publicznych toalet, a jeżeli już to dokładnie myjemy ręce i drzwi otwieramy łokciem bądź przez chusteczkę. I tak, możesz mieć argument, że kiedyś go nie upilnuję ale mam nadzieję, że do tego czasu przekażę mu jakieś zasady. Również w tym, zdawać by się mogło, prozaicznym temacie. Poza tym dzieci się rozwijają, ich organizmy są jeszcze delikatne i łapią wszystko szybciej.

Proszę Was drodzy rodzice, pochylcie się nad tym tematem zanim znowu polecicie do lekarza z kolejnym katarem (zaśluzowany organizm to pożywka dla pasożytów, a dzieci oprócz ton cukru spożywają też ogromne ilości niby niewinnego nabiału, który to się do tego przyczynia i jest śluzotwórczy), uczuleniem czy innym świństwem. Albo znajdźcie holistycznego, który podpowie Wam w jaką stronę podążać bo znowu stron jest dużo i kierunków wyznaczonych może być wiele.

Jeżeli dziecko wszystko je (a nawet więcej) i jest chude to może warto zastanowić się nad tym dlaczego?

Obserwuję takie dzieci i niektóre są bardzo szczupłe, a rzeczywiście wcinają dużo. Najbardziej jednak trzęsą się na ciasteczka, cukierki i tym podobne przekąski. A zarobaczone ciało domaga się cukru, od każdego, dlatego niektórzy muszą jeść codziennie słodycze (pomijam względy psychologiczne uwielbienia do białej truty* jednak ciało człowieka to całość i wszystko idzie w parze). Robal domaga się pożywienia. Wręcz zmusza nas do tego, katuje, a jak się mu odmawia to na początku psyche reaguje buntem, złością, żalem, płaczem itp. A po czasie okazuje się, że można żyć bez słodziwa paskudnego i wiem to sama po sobie – żeby nie było. Herbata bowiem lubi testować na przykładzie osobistym, a nie na innych 😉 Więc można wytrzymać, przestawić się, a później to już w ogóle się o tym nie myśli. Daktyl czy rodzynka też jest pyszna i słodka.

*Cukier i słodycze preferują ludzie smutni, którzy muszą sobie umilać i dosładzać życie. Nieszczęśliwi i sfrustrowani, to też psychologiczna przyczyna cukrzycy – brak radości w życiu. Odsyłam do L. Hay.

Zadbajmy również o siebie, zastanówmy się kiedy w czasie zbiegały się jakieś choroby i odtrujmy organizm. Tak niewiele przecież potrzeba tylko działajmy, a nie gadajmy.

Od samego gadania zdrowia nam nie przybędzie.

Warto zainteresować się Siemionową, Tombakiem czy naszą polską doktor Dąbrowską i postem 42 dniowym. Ustalić priorytety na czym nam tak naprawdę zależy, czy na zdrowiu czy jednak wolimy brnąć dalej w farmakologię i narzekanie. Albo przestać marudzić i opowiadać ciągle o swoich dolegliwościach. Bo tak jest najłatwiej. I później mów mi robal chociaż przyznać się do tego nie chce nikt. Dopiero ostateczność zmusza nas do przyjrzenia się temu tematowi, a świadectw ozdrowień po porządnym odrobaczeniu jest mnóstwo. Nie sądzę, że wszystkie kłamliwe. Siedzieć z ciachem w ręku i płakać jaka jestem gruba i schorowana jest bardzo łatwo, kwestia czy takiego życia dla nas i naszych dzieci chcemy? YO

BeaHerba

Bea Herba to ziołowa beata herbata słuchająca siebie, swoich odczuć i snów, czasem słaba, czasem czarna i mocna, bywa też kompletnie zielona i delikatna biała, niekiedy słodka i aromatyczna. Jak życie...

Możesz również polubić…

2 komentarze

  1. Dorota says:

    Nie myją rąk i nie uczą tego dzieci, więc pobożne życzenia. A pasożyty to niewygodny temat ale bardzo na czasie… Są, a lekarze odsyłają z kwitkiem więc tak jak pani pisze, trzeba szukać na własną rękę.

    1. BeaHerba says:

      Niestety tak! pozdrawiam 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *