Trafia mię czasem ten perfekcjonizm i wstyd się przyznać ale padam ofiarą samej siebie. Kiedyś tak nie było, młodszą będąc kompletnie nie miałam poczucia, że coś musi być zrobione idealnie, ba, że w ogóle musi 🙂
Obserwuję sobie, jak już wiecie, ludzi od wielu wielu lat i rzeczywiście
kobiety zmieniają się wychodząc za mąż.
Można pokusić by się o prognozy numerologiczne, na których to nadal się (niestety) znam i z czaszki wiedza ta nie wyparowała samoistnie (widząc czasem liczby same do mnie przemawiają i układają mi obraz człowieka dlatego wolę nie znać niczyjej daty urodzenia bo czując czyjąś energię, a czasem nawet ją widząc wystarczy mi to w zupełności), że jak
dokładamy sobie drugie nazwisko lub zamieniamy je na nazwisko męża to stajemy się nieco innymi osobami.
Przyjmujemy inną wibrację nowego nazwiska, a tym samym nabieramy nowych cech. Może nasza fundamentalna osobowość zmianie nie ulega ale ogólnie zaczynamy podchodzić do domu, życia i pewnych spraw, np. rodzinnych – nieco inaczej. Liczby urodzenia to te podstawowe i te wibracje zostają no ale działa przecież na siebie wszystko razem. I zmiana wibracji imienia i nazwiska może sporo namieszać, a już najbardziej jak nie zdajemy sobie z tego sprawy i szarpiemy się później ze sobą wewnętrznie nie wiedząc co się dzieje.
I tak nagle zaczynają panie więcej gotować, sprzątać częściej i dokładniej, ogarniać miejsce bytowania stada i hodować dzieci. Rzecz nie dzieje się od razu, czasem na zauważalną zmianę potrzeba paru lat ale ona zdaje się być nieunikniona.
Podobnież było ze mną. Z bałaganiary nie znoszącej siedzieć w kuchni z przymusu (a jedynie dla rozrywki) stałam się w końcu przykładna panią domu, która woła do męża i dziecia : “buuutyyy zdjąć bo podłoga umyta!” lub “obiaaad na stole”. Gdzież kiedyś przejmować się piachem na podłodze mi było. Jedynie na punkcie swojego wyglądu miałam bzika, czy brwi równo wymalowane, rzęsy dobrze wytuszowane i defekty figury odpowiednio zakryte. Bo ważyłam 15 kilo więcej i schudłam w trakcie małżeństwa dopasowując się do szczupłego (wtedy jeszcze) męża (cha cha). A jednak, z kim przystajesz takim się stajesz 😉
W pewnym momencie wpadłam w wir takiego perfekcjonizmu, że już sama myślałam, że oszaleję. A perfekcjonizm to też sprawowanie nadmiernej kontroli wszystkich i wszystkiego w naszym otoczeniu (i nas samych) i naprawdę może wiele zniszczyć. Lepiej zaufać sobie, bliskim i Sile Wyższej, że wszystko jest dobrze tak jak jest i cieszyć się z drobiazgów 🙂 Nie stwarzać sobie niepotrzebnego napięcia psychicznego bo wyzwań życiowych mamy wystarczająco dużo i o swoją moc trzeba dbać.
Jak pojawił się na świecie synek sprzątałam praktycznie codziennie, żeby się kurzu i brudu nie nałykał, a jak zaczął raczkować to nawet psa kąpałam raz w tygodniu, z podłogi można było jeść i wszystko było wylizane. Aż prawie padłam wykończona z jakąś depresją i wiedziałam, że
jak sobie nie odpuszczę to zwariuję.
Zaczęłam sobie przypominać jak to było kiedyś i szukać przyczyny DLACZEGO tak się zmieniłam. Dobre sobie, przecież liczyłam wszystko i wiedziałam doskonale, że zmiany nastąpią. A później o tym zapomniałam 🙂
Zanim wpadłam na to, że to całkiem naturalny proces po wymianie nazwiska właśnie. Poza tym zauważam też, że kobiety wracające do nazwiska panieńskiego, np. po rozwodzie, nagle stają się takie, jakie były dawniej i wracają do niektórych poprzednich cech. Nie mamy na to za bardzo wpływu, prócz takiego, że z innym nazwiskiem zmieniamy swoje wibracje energetyczne i jak o tym wiemy to łatwiej jest nam żyć i akceptować zmianę siebie. Kiedyś mężatki, perfekcyjne panie domu stają się z powrotem roztrzepane i niezorganizowane. Sumienne i porządnickie nagle robią się rozwichrzone i niepraktyczne. Na pewno bywa różnie bo są też kobiety mające dom i to czy rodzina jest najedzona w kompletnym poważaniu, no ale u znacznej ilości babek przeważa tendencja i chęć tworzenia stada oraz gniazda co sprawia, że zamieniają się w te prawilne gospodynie i kucharki. Bo z miłości nagle okazuje się, że gotujemy, pieczemy i potrafimy nawet sprzątać 😀
Chcemy o ukochanego dbać i piękne to ale zapędzając się możemy zatracić siebie, a jego (niechcący z biegiem lat) poddusić.
Tak czy inaczej rzesze kobiet wpadają w pułapkę perfekcjonizmu tracąc luz i swobodę wewnętrzną na korzyść przejmowania się, że nie wszystko aż tak dobrze robię i mogłabym lepiej. Katujemy się, że nie jesteśmy dość dobre i nie ogarnęłyśmy wszystkiego, co w naszym tylko mniemaniu trzeba ogarnąć. A warto sobie odpuścić, bo
nadmierna perfekcja może wykończyć.
Całą rodzinę, nie tylko tego, który się z nią boryka. Sami wiemy, że trudno z kimś takim na dłuższą metę wytrzymać. Dlatego dobrze jest łapać się na jakichś drobnych objawach owego skrzywienia psychicznego i przełamywać się celem wydobycia z siebie swobody i większej radości z samego życia (a nie czy pranie wyprasowane chociaż na ryju już wieczorem leżę i lepiej byłoby oglądać jakiś film). Świadomie zacząć więcej olewać i śmiać się z tego. Albo
być perfekcjonistką ukrytą
nie komentującą notorycznie, że coś jest rozlane czy nanoszone na świeżo odkurzony dywan. Jeżeli coś przeszkadza to bierzesz miotłę maleńka i lecisz na niej jeszcze raz po chacie bez zbędnych komentarzy. Tak, żeby rodzinie nie psuć humoru i nerwów. Albo się nie przejmuj. Szkoda życia na pierdoły 🙂
Bo później mężczyźni (mężowie) też zaczynają mieć dość
tych kwokowatych, wiecznie pilnujących wszystkiego żon i zaczyna im być dobrze tam, gdzie nie muszą spinać za bardzo pośladów. Może im się nawet wydawać, że inna, wolna, jest lepsza ale tak będzie jeno dopóki nazwiska nie zmieni i nie zacznie organizować gniazda 😉 Poza tym człowiekowi (facetowi) nie dogodzisz. Będzie miał perfekcyjną, zamarzy mu się wyzwolona, będzie miał wyzwoloną, marzyć będzie o takiej co domek cieplutki i gary ogarnie (niektórzy, jak wiadomo, wybierają obie wersje jednocześnie).
Wiec najważniejsze to być sobą
ale świadomą swoich wewnętrznych ograniczeń i słabości. Świadomą tego, co się ze mną dzieje i dlaczego. Świadomą po to, by móc zmieniać to, co przydaje się zmieniać żeby uniknąć jednak niektórych błędów i mieć w miarę czyste sumienie. Zdawać sobie sprawę z przemian jakie zachodzą w kobiecie nie tylko biologicznych ale też energetycznych. Że wchodząc w związek małżeński i przyjmując nazwisko męża przyjmujemy całkiem inną wibrację imienia i nazwiska (liczymy to razem) i zmienia się wtedy bardzo dużo.
Co do dobierania tego wszystkiego u numerologa sadzę, że nie warto.
Warto podążać za swoim sercem i obserwować siebie.
Nie jestem za sztucznym regulowaniem energii ale za przyjmowaniem wyzwań tak. Bo tak naprawdę niczego nigdy do końca nie przewidzimy. Życie to zabawa i luz jest niezbędny do tego, by nie oszaleć w prozie codzienności.
Trzeba ten luz sobie samej dać bo jak my go sobie nie damy to nikt za nas tego nie zrobi.
Życie pod ciągłą presją co zrobiłam, a czego nie zrobiłam, co mogłam zrobić albo nie mogłam – to nie życie. I naprawdę dom się nie zawali od nadmiaru kurzu na meblach i piasku na podłodze. Nic się nam nie stanie jak czasem wyjdziemy krzywo zrobione i ubrane nie do końca pod kolor.
(Nie) perfekcyjna pani domu ma być przede wszystkim SZCZĘŚLIWA i prowadzić swoje domowe gospodarstwo z radością 🙂
całuski herbatuski :*
Ps. Napisałam Wam, Kobiety, o zmianie tego nazwiska bo może zastanawia się któraś dlaczego przed ślubem była inna, a po ślubie się zmieniła. Może nawet płacze po kątach, że kiedyś to było inaczej i lżej jej się żyło. Zmieniło się bo my się zmieniamy, bo stajemy się innymi kobietami wibrującymi na innej częstotliwości, stajemy u progu jednak nowego życia i nowych wyzwań. Wychodząc za mąż nic już nie będzie takie samo. Dlatego jak ktoś mówi, że małżeństwo niczego nie zmienia, w moim mniemaniu, w błędzie jest. Zawsze zmienia, przynajmniej kobietę. I proces ten może trwać lata pozornie niezauważany, bo przez lata odkręcają się poprzednie wibracje starego nazwiska. Podwójne też ulegają metamorfozie, dochodzą nowe cechy i mamy miks z poprzednimi. Podobnież jak facet przyjmuje nazwisko żony, co czasem też się zdarza. Również zmienia mu się wibracja i on się zmienia. A czasami nowe nazwisko to odcięcie się od starej rzeczywistości i ma działanie iście zbawienne.
Dlatego róbcie jak czujecie, jak ktoś nie chce nazywać się inaczej nie czyńmy mu wyrzutów bo może nie czuje nowej wibracji i nie pasuje ona do niego… Nie zmuszajmy nikogo do czegoś takiego i pseudo oddania bo intuicja doskonale podpowiada nam co jest DLA NAS dobre 🙂 I każdy w głębi swojej duszy po prostu wie. Wystarczy zapytać swojej podświadomości, wrzucić jej pytanie np. przed snem i odpowiedź przyjdzie w takiej lub innej formie sama 🙂 Osobiście chciałam zachować dwa ale w USC chlapło mnie się, że przyjmuję tylko męża i jestem z tego bardzo zadowolona. Ale cechy nowe posiadłam wraz z nim, o czym niby wiedziałam zajmując się już wtedy numerologią, tylko jakoś do siebie zawsze trudniej odnieść wszystkie zjedzone mądrości, YO 🙂
Bardzo dobry wpis! Przemiana związana z ze zmianą nazwiska jest dobra dopóki nie wkradnie sie perfekcjonizm. Ale masz racje- trzeba robic to co sie czuje i uczyć sie sobie samej odpuszczać <3
Dokładnie, nie można się katować i ciągle być najlepszą bo to się obraca przeciwko nam 🙂 pozdrawiam !
Dziękuje bardzo ! Trzeba sobie odpuszczać bo można oszaleć haha Pewnie niektórym zmiana nazwiska jeszcze pogorszy sprawę 😉
Dzięki za motywację!:)
Ja jeszcze nie jestem po ślubie a już chłopa nauczyłam niedzielnych obiadków do pracy 🙁 😁 fajny post 😉
No i super 🙂 Ja mojego rozpuściłam sama na własne życzenie 😉 pozdrawiam!
Świetny tekst, a obrazki rozwalają system 🙂 Ja właśnie jestem na etapie luzu, odpuszczenie bo trzeba żyć i dać innym żyć 🙂
dziękuje pięknie 🙂 podobnie zatem jak ja, daję sobie więcej luzu i skupiam się na sobie, co nie znaczy, że nie sprzątam bo trochę to robię haha
Całe szczęście nie dotknął mnie perfekcjonizm,a 8 lat po ślubie i dwoje dzieci, eh brudu jak dziecko troche zje nic mu nie będzie, jak nie wyprauje dzisiaj to zrobie to za trzy dni, dać sobie luz i nie spinać pośladów szkoda zycia
mnie też długo nie dotykał 😉 szansa jednak jest, że już nie pojawi, a swój ujarzmiam 😀
Protekcjonizm to moje drugie imię i przekleństwo. Ale pracuje nad tym
Może jak go zaakceptujesz bez walki i z miłością to sam odpadnie? 🙂 pozdrawiam!
Mnie też perfekcyjność czasem zabija i walczę z tym
Co do perfekcjonizmu to się zgadzam, przynosi zazwyczaj więcej złego niż dobrego. Natomiast zmiana, o której piszesz nie wynika ze zmiany nazwiska, a raczej z wejścia w nową rolę. Rolę żony/matki/pani domu. Nowa rola to nowe obowiązki i trochę inne spojrzenie na świat. W końcu inaczej zachowujemy się gdy jesteśmy dziećmi, inaczej nastolatkami, a jeszcze inaczej gdy idziemy do pracy o zaczynamy sami się utrzymywać. To samo zresztą dotyczy mężczyzn, pomimo, że nie zmieniają nazwiska.
A jednak zmiana nazwiska również ma znaczenie i właśnie współgra z przyjęciem nowej roli, ale każdy ma swoje spostrzeżenia 🙂 Co do mężczyzn to oczywiście, że się zmieniają jednak tekst napisałam o kobietach bo te zmiany są, moim zdaniem bardziej widoczne, pozdrawiam serdecznie 🙂
U nas jest tak że oboje z mężem dużo czasu spędzamy razem w domu, oboje lubimy porządek i mamy już system pracy i dzielenia się obowiązkami
Super 🙂 u nas dużo zmieniło pojawienie się dziecka, a w zasadzie cały poprzedni świat odszedł w niebyt 😉
Właśnie, to jeszcze przede mną (mam na myśli dziecko). Wtedy może coś się zmieni, choć wolałabym aby było jak jest 🙂
Może nic się nie zmieni, a może zmienia się stale tylko tego nie dostrzegamy…? Zapewne jest bardzo różnie, to tylko moje spostrzeżenia i mogą być mylne 😉
Nie miałam pojęcia, że nazwisko ma jakiś wpływ na moje zachowanie po ślubie, ale po przeczytaniu Twojego artykułu doszłam do wniosku, ze coś w tym jest. Ja bardzo cieszyłam się ze zmiany nazwiska i rzeczywiście weszłam w rolę “pani domu” może nie aż tak perfekcyjną, ale też chciałam mieć wszystko,w moim przekonaniu, dopięte na ostatni guzik i zdarzały się przez to problemy 🙂 Najważniejsze aby zachować umiar, bo niekoniecznie co dobre dla nas jest i dobre dla naszego otoczenia. Świetny artykuł. 🙂
Również cieszyłam i cieszę do tej pory ze zmiany nazwiska bo za poprzednim dawno już nie przepadałam i chciałam się go tak naprawdę pozbyć. Oj tak, równowaga jest we wszystkim potrzebna, tylko takiemu skrajniakowi czasem o nią nie łatwo 😉 dziękuję serdecznie za odwiedziny, pozdrawiam!
Niestety perfekcjonizm w dzisiejszych czasach to zmora :/ czasem warto odpuścić i żyć w zgodzie ze sobą i swoim rytmem 🙂
To prawda, coś w tym jest.
Bardzo ciekawy wpis. Tak się zastanawiam co ma większy wpływ na takie zachowanie: zmiana nazwiska czy wpływ naszych ciotek, sąsiadek i koleżanek. Musimy (a nie chcemy) należeć do klubu perfekcyjnych pań domu. Ja już dawno wypisałam się z tego klubu i czuję się szczęśliwa i wolna.
Pewnie po trosze wszystko ma wpływ. Ja akurat do tego klubu też nie należę ale odezwały się kody natkane w dzieciństwie, jak to kobiety o dom dbały i zawsze przeczysto miały haha zrymowało mi się Ale pewnie po ślubie uaktywnił się ten właśnie potencjał wzorca (u każdego to inaczej wygląda), pozdrawiam 🙂
Ciekawe spojrzenie na zmianę w kontekście zmiany nazwiska. Prawda jest taka, że odkąd wyszłam za mąż (zmieniłam nazwisko) sporo się u mnie pozmieniało… Nie wiem, czy to faktycznie jest związane z nowym nazwiskiem (może po części), ale grunt, że jestem zadowolona z tego, jak się te zmiany toczą 😉 Perfekcjonizm natomiast mam wrażenie, że właśnie po ślubie mi trochę odpuścił (dałam sobie więcej wolności do eksperymentowania w życiu, do działania bliżej mojego serca). Chociaż nie mamy jeszcze potomstwa – a wówczas podejrzewam, że może się też sporo zmienić odnośnie perfekcjonizmu 😀 ;))
Magdo, szalenie miło gościć Cię u siebie i dziękuję za odwiedziny 🙂 Zmiany są indywidualne i super, że u Ciebie poszło w tę stronę 🙂 Perfekcjonizm i to nadmierne sprawowanie kontroli na dłuższą metę są jednak wykańczające i zdecydowanie lżej żyje się na większym luzie choć w nieco większym chaosie 🙂 O tak, z potomstwem dużo się zmienia i tak naprawdę dopiero jak się pojawia to widzimy jak bardzo i w jakim stopniu nasze życie przewraca się do góry nogami 😀 Pozdrawiam ciepło 🙂
O Pani Beato, mój Narzeczony się ucieszy jak po ślubie nagle stanę się perfecyjną Panią domu. trochę się boję, że w moim przypadu zmiana nazwisko może nie zadziałać, ale nie uprzedzajmy faktów 😀
Ha ha wszystko jest możliwe 🙂 Do końca tego nie wie nikt jak będzie ale najważniejsze to czuć się ze sobą dobrze i być szczęśliwym człowiekiem 🙂
Coś z tymi zmianami z nazwiskami jest na rzeczy. Pomimo upływu dwudziestu pięciu lat, wciąż jestem bardziej związana z panieńskim nazwiskiem niż tym, które przyjęłam na ślubie.
O, to może trzeba było sobie zostawić dwa. Zresztą zawsze jeszcze można zmienić i sobie dopisać. Teraz te procedury są bardzo ułatwione 🙂 pozdrawiam!
Święte słowa. Ze mną było podobnie, aż któregoś dnia stwierdziłam, że dość tego i trzeba się wziąć za siebie 🙂 Perfekcyjną gospodynię można wynająć, ale super partnerki i za*** matki już nie. Więc lepiej być tym drugim.
Dokładnie tak! Szkoda czasu na to żeby stresować się z takiego powodu 🙂 Ja czuję się teraz o wiele lepiej, pozdrawiam 🙂
nigdy nie byłam perfekcyjną Panią domu, a kiedy urodziłam dziecko to już całkiem przepadałam w chaosie, ale dobrze mi z tym;)
Skad ja to znam! Dziecka nie mam, ale dom jest wypucowany jak u jakiegos Kopciuszka na kokainie! Pozniej narzeczony wraca z pracy, a ja go przeganiam miotla z kata w kat i krzywo patrze, jak dotknie palcami szklanego stolika 🙂
A tak naprawde, to byl moment, ze mialam obsesje ze sprzataiem i teraz sie ZMUSZAM, zeby odpuscic. Jak jestem sama w domu to jest czysto i milo, a jak jestesmy we dwojke…. to troche balaganimy. Chyba nie bede zmieniac nazwiska, strach myslec, co bedzie!
Ha ha Monia, może być całkiem odwrotnie 🙂 Ja byłam po porostu totalną bałaganiarą z głową w chmurach, a przez wiele lat małżeństwa ukrywałam nawet, że umiem piec bo nie chciałam siedzieć w kuchni i tuczyć się własnymi plackami 😀 Aż w końcu jak odpaliłam nie wiadomo kiedy to oprócz mycia naczyń polubiłam te wszystkie czynności domowe, włącznie z gotowaniem 🙂 Bo nie ma jak domowe 😉 Więc nie u każdej idzie w tę stronę 😉
Ja na razie nie wariuję. Sama jestem sobie sterem, żeglarzem, okrętem – lubię porządek, ale jak nie mam ochoty sprzątać, to sobie odpuszczam. Gotować kocham, piec jeszcze bardziej, więc w kuchni chcę przebywać, a nie muszę 🙂 W ogóle uważam, że trzeba umieć wypośrodkować rzeczy w życiu.
Ja podobną zmianę u siebie zauważyłam przy wspólnym mieszkaniu… po ślubie będzie jeszcze gorzej 🙂
Ojej, nie koniecznie, może być jeszcze lepiej 🙂
A ja bedac bardzo zapracowana darze do tego by moj partner byl tym perfekcyjnym panem domu. Wychodzi mu to prawie doskonale.
Ha ha super, jak ma do tego dryg to czemu nie 😉
Puenta trafia w samo sedno. Róbmy tak, abyśmy czuły się szczęśliwe. Ja mam duże skłonności do perfekcjonizmu, ale po czterdziestce podchodzę bardziej z dystansem i wrzucam częściej na luz niż to było wcześniej 🙂
Ja zauważyłam, że już po trzydziestce zaczęłam łapać większy dystans, a wiele spraw przestało być istotnych kiedy pojawił się na świecie nasz synek i priorytety szybko ustaliły się same 🙂
Och czarodziejko Ty jedna! Już myślałam, że ze mną coś nie tak, bo jak przed i w trakcie małżeństwa wielce tak samo nieperfekcyjna jestem… Już wiem czemu – nazwiska nie zmieniłam 🙂
A widzisz, czyli coś w tym jest haha A z Tobą na pewno nie jest nic nie tak i to z tymi perfekcjonistami raczej (za) dobrze nie jest 😉 czarodziejski całusek herbatusek 😉
Beatko, mnie domowa perfekcja by wykończyła, nawet gdybym obowiązki podzieliła na 4 osoby, a nie jak teraz na dwie. U mnie zawsze znajdzie się coś do roboty 🙂 więc miło takie rzeczy poczytać przed weekendem
i po prostu odpocząć.
A ja dziękuję, że mnie odwiedziłaś i miło mi Ciebie gościć na herbatce 🙂 O tak, w domu ciągle coś jest do roboty, to fakt i tak naprawdę to niekończąca się praca 🙂 pozdrawiam cieplutko 🙂
Perfekcjonizmowi wypowiedziałam wojnę już dawno temu. A co do nazwiska – w życiu bym nie pomyślała, że jego zmiana zmienia człowieka. Może zmienię zdanie za jakiś czas;)
Nazwisko to energia jakiegoś rodu, rodziny więc jakiś wpływ na nas może mieć 🙂 Ale oczywiście nie musi i nie u każdego się zamanifestuje 🙂
Coś w tym jest! Bo i ja po ślubie dostałam bzika na punkcie sprzątania 😉
Mam jednak na to inną teorię: gdy mieszałam z rodzicami, to oni sprzątali (wyolbrzymiając i uogólniając;))
Teraz jestem zdana na samą siebie – jeśli nie posprzątam, będę żyć w syfie 😉 Aczkolwiek fakt – dopiero od kilku lat mam fazę na “perfekcyjny” porządek 😉
U mnie też sprzątała głównie mama ale jednak mojego pokoju za bardzo nie ruszała więc było w nim czasem jak było haha Jak zamieszkał ze mną w rodzinnym domu mój obecny mąż to on najczęściej sprzątał, mył gary i gotował bo my obie bardzo za tym nie przepadałyśmy 🙂 Zresztą gotował i sprzątał długo bardzo, aż mi coś odbiło i nagle, nie wiadomo kiedy, wskoczyłam w rolę perfekcyjnej i jeszcze zaczęłam piec cista haha 😉
Oj daleko mi do perfekcyjnej Pani Domu, bliźej do tej ch… 😂😂😂😂
o to to właśnie, mi też ostatnimi czasy 😉 😀
ja ostatnio mam w nosie gotowanie itd. sama jestem zmęczona i o mnie też ktoś powinien zadbać 😉
Ja się zbytnio nie zmieniłam 🙂 Mąż wie, że nie zrobi ze mnie kury domowej, choć oboje doskonale wiemy, że lubię porządek 🙂
Bardzo mi sie podoba to, co napisałas. Fajnie, że dodajesz swoje przemyślenia i opowiadasz o sobie. Poza tym – świetna grafika:) Jestem terapeutką par i przynaje, że czasami moich klientów odeslę do twojego bloga! Bardzo mi sie podoba u Ciebie!
Ja akurat byłam największą perfekcjonistką w szkole, na studiach i w pracy – natomiast małżeństwo i pojawienie się dziecka w dużej mierze ten perfekcjonizm zweryfikowało.
Super 🙂 Odwrotnie 🙂 Na pewno jest bardzo różnie i to jest w sumie piękne, pozdrawiam 🙂
Ja bym się raczej na nazwisku nie skupiała, lecz na kwestii budowania gniazda. Bo przecież można z kimś być, mieć dzieci, budować gniazdo i nie brać ślubu. Wydaje mi się, że to jednak wpływ pojawienia się dziecka tak działa na kobietę. Że zamienia się w taką kwokę, która swoimi skrzydełkami zagarnia maleństwo pod siebie i chce mu nieba przychylić. Jednocześnie tą opiekuńczością zostaje też obdarzony mąż/partner/ojciec dziecka. No tak mi się przynajmniej wydaje.
U mnie zmiana zaczęła postępować wcześniej, a pojawienie się dziecka to już efekt kulminacyjny 🙂 Męża rozpuściłam więc szybciej dlatego do dziś przeżywa, że już nie jest jedyny i najważniejszy 😉
Jestem perfekcjonistka, ale raczej nie w kwestii sprztania – nigdy nie sprzatalam codziennie. Moj perfekcjonizm dotyczy bardziej pisania bloga i pracy zawodowej.
Każdy perfekcjonizm potrafi nas w końcu wykończyć, ja mam go chyba do prawie wszystkiego za co się zabieram. Czy to praca, czy pisanie, czy dziecko, dom, gotowanie no i ja sama ha ha Chociaż o to ostatnie już nieco trudniej i chyba niebawem jakiś botoks zaliczę 😉 w końcu wszystko jest dla ludzi 🙂
Na pewno kobiety mocno się zmieniają, wychodząc za mąż. Ja się tego boję osobiście! :O
Nie ma się czego bać, z reguły dużo czasu upływa zanim to w ogóle zauważymy 🙂
Nie jest łatwo być przykładną panią domu, wyśmienitą kucharką, opiekunką do dzieci, wspaniałą żoną i pracownikiem miesiąca jednocześnie. Chyba lepiej wybrać rolę, w której czujemy się najlepiej i w niej próbować się spełniać 🙂
Dokładnie, warto też więcej sobie odpuszczać 🙂 ♥
Ciekawe to, co piszesz… Ja co prawda nie mam męża i póki co na to się jeszcze nie zanosi, więc mam jeszcze “chwilę” na niemyslenie o takich problemach 🙂
Pozdrawiam
Ja mam 35 lat, dwoje dzieci i nadal jestem perfekcjonistką do potęgi. Nie mija z wiekiem. Nauczyłam się to akceptować i nie walczyć 🙂
Bo akceptacja to najlepsze co sobie możemy dać 🙂 Walka często pogarsza sprawę bo zaczynamy się obwiniać, a to do niczego dobrego nie prowadzi, pozdrawiam ☀ ☀ ☀
Po 10 latach wzięliśmy ślub, teraz jesteśmy 2 lata po. Szczerze mówiąc nie zmieniłam się w ogóle. Dużo więcej (niż zmiana nazwiska, choć ja dodałam sobie tylko człon) dało mi zamieszkanie razem niż zmiana nazwiska. Jestem nadal tak samo impulsywna jak byłam 😀
U mnie zmiany zaczęły być widoczne po jakichś 8 latach małżeństwa ha ha Ale na pewno każdy ma inaczej, a są tacy co się nie zmienią wcale (albo tak im się wydaje, że są ciągle tacy sami). Niestety cholerykiem zostałam bez zmian 😉 ✌
U mnie zero perfekcjonizmu. Jestem królową chaosu 😛 Pranie leży kilka dni, mąż gotuje i robi zakupy, a naczynia mogą poleżeć jeszcze jeden dzień, nic im się nie stanie 😛
Prawidłowe podejście do tematu 😀 U mnie (jak na mnie) aktualnie też panuje chaos i dobrze mi z tym 🙂
Nie każda kobieta musi być Panią domu, a co dopiero być perfekcyjną ?! Ps. błąd chyba masz – mnie zamiast mię.
To nie błąd, specjalnie przekręcam wyrazy o czym ostrzegam w zakładce “o moim blogu” 🙂 Ale serdecznie dziękuję 🙂 💙
Ja perfekcjonistką nigdy nie byłam – baaaa nawet nigdy nie dążyłam do tego by być perfekcyjną panią domu! ;P Liczą się dla mnie inne priorytety (choćby czas z bliskimi), a nie jakieś tam nudne bieganie z odkurzaczem czy mopem! 😉
Tekst na tyle inspirujący, że chętnie do niego wracam 🙂
Dokładamy sobie nie tylko nazwisko ale i obowiązki, tym bardziej, gdy pojawią się dzieci. Gdy jesteśmy same, możemy gotować lub nie, pranie może poczekać do soboty. Po ślubie wiele się zmienia. Oczywiście wiele zależy od podziału obowiązków i ról. U nas to “Jakoś” wychodzi 🙂
to prawda! ale jednak niektóre babki mają w pompie obowiązki i dzieciakami się za bardzo nie przejmują haha
Ach… Ty już wiesz (bo powtarzam to nie raz), że lubię tu zaglądać i czytać Twoje mądrości. Dziś czytałam i co chwila w głowie dudniło „No racja”, „rzeczywiście” – szczególnie przy tej zmianie nazwiska, nawyków i samej siebie… jak zawsze trafiasz w punkt. Co prawda ja perfekcyjna nie jestem i nigdy nie byłam. Mąż wyręcza mnie w wielu zadaniach.
Ja się chyba nie zmieniłam ale ślub wzięliśmy po 13 latach znajomości.
Wow, to naprawdę długie narzeczeństwo było, ekstra! 🙂
Zgadza się, wraz z nazwiskiem i z mężem… zostałam inną Magdaleną 🙂 Bardzo się cieszę, muszę tylko popracować nad dużym perfekcjonizmem domowym 🙂 Dzięki za poradę 🙂
Bardzo proszę i polecam się na przyszłość 😉 ♥ ♥ ♥ dziękuję też za odwiedziny!!!
Jestem podobnego zdania. Od kilku lat wkradł się w większości z nas w życie ten perfekcjonalizm. Próbujemy byc idealni, albo udajemy przed światem,że tak jest. Ja nie jestem i dobrze mi z tym. Rztygac się chce jak widzę osoby , które kłamią świat i w zasadzie same siebie jakie są idealne. Nie wiem czy to zmierza w dobrym kierunku…
Zgadzam się z wszystkim poza niestety tym podejściem do brudu.. Jak byłam bałaganiara, tak jestem nadal
No i super 🙂 ♥