herbatyzm matka beatka

mamy bunt

Pijąc tym razem hektolitry herbaty z krwawnika wychodzi mi, że każdy w różnym stopniu ale przyzwyczaja się do dobrego.

Oczywiście faceci bezdyskusyjnie przodują i z owej dobroci im okazywanej czerpią ile się da nie przejmując zupełnie niczym, a nawet poczucie mając, że im się wszystko należy (bezbłędni jesteście i podoba mi się podejście 😉 ). Ale wszystkich domowników czy ludzi żyjących ze sobą emocjonalnie blisko to dotyczy… Zwłaszcza, jak kobieta, która głównie domem i rodziną całą najbliższą się zajmuje nagle zaczyna zajmować się sobą i swoimi zainteresowaniami, przyjemnościami czy czymkolwiek co zajmuje jej czas i sprawia frajdę.

Nie jest tak, że się nie cieszą, są naprawdę szczęśliwi ale jednak mają poczucie utraty bezwzględnego dobrostanu. Bo posprzątane, poprane, obiad na godzinkę zażądaną wjeżdża na stół, fikuśny bardziej lub pospolity ale jest, frykasy na kolacyjkę w lodówce czekają, sok świeżo wyciskamy codziennie (oczywiście z myciem sokowirówki), owoce do wyboru do koloru, dziecię wyhasane, pies spacerowany przynajmniej raz na 2 dni minimum 45 min do parku i wiele innych spraw na tip top ogarnięta… I nagle … wszystko staje, bo mamusia nowe powołanie odkryła jakieś i szokową terapię na rodzinie przeprowadza. Zakupy do minimum ograniczone, obiad na ostatnią chwilę albo prawie wcale go nie ma (dziecko najmniej poszkodowane – tu obiad być MUSI, a że lubi też frytki, racuchy, naleśniki i spaghetti to mamcia na łatwiznę idzie – TAK niestety – czasem trzeba), wszędzie spóźniona, niedomalowana i ubrana równie dziwnie, nawet pies zdegustowany z resztką nadziei w oczach spogląda – jak się do drzwi zbliżyć, że już … już … może teraz mnie gdzieś wyprowadzi… ???

I żal nawet ekipy po czasie się robi, że zaniedbana taka trochę odłogiem sobie żyje. Choć ta matka dwoi się i troi żeby jednak minimum socjalne  wszystkim zapewnić … Ale nie może przestać i nagle zrezygnować z obranej drogi. Kwestią czasu jest i zmiany organizacji sytuacja po prostu wymaga. Bo nie można być tylko żoną i matką, trzeba też być sobą, pozwolić sobie na to i jak trzeba – zawalczyć. A walka szersze kręgi zatacza bo poza domem własnym też się daje we znaki takiej np. mamie swojej własnej. Bo na wyjazdach też wszystko zrobione, bo starszej osobie chce się pomóc i lata się ze ścierką jak nakręconym, a i chce się podogadzać, zdrowym wegetariańskim jedzeniem – napaść ile wlezie bo przeciętny człowiek z babciowego pokolenia, z przeciętnego miasta pochodzący, nie ma pojęcia o przygotowywaniu takich posiłków (ani czasu czasem jak całe dnie pracuje) .
I nagle trrach – odebrano im to wszystko … i to prawda, że dziecię najlepiej stoi i czasu najwięcej dostaje, a reszta dorosła przecież jest i sama musi sobie, mimo protestów, radzić. Szantaż,  manipulacja na “misia”, branie na litość, krzyk, terror, płacz, a nawet choroby i niemoc fizyczna – wszystko zrobią byle tylko ta matka wróciła na, powiedzmy, swoje miejsce. A czy ktoś ucieka od obowiązków i dezerteruje (choć czasem by się chciało) ? Mamusia nie zniknie, ma tylko też jeszcze kogoś do ogarnięcia o kim sobie w końcu przypomniała – SIEBIE ! Komu też potrzeba jest uwaga i uczucie trochę wyższe jednak niż li tylko sprowadzające się do podstawowych potrzeb …

I bunty wybuchają i zamieszki lokalne. Ale samemu też trzeba się trochę zbuntować właśnie i zobaczyć, że świat się jednak nie wali jak czegoś nie zrobimy,  nie posprzątany etc., a z głodu też jakoś nikt nie pada.
Nie mniej jednak nawet jak wszystko na początku się rozsypie to na pewno  z powrotem poukłada.

Zauważyłam też, że jak się nazwie rzeczy pewne po imieniu i wypowie je sobie głośno, to dopiero zaczyna się coś w tej bani zmieniać. Taka konfrontacja i upadek na glebę jest potrzebny żeby sobie ten swój

świat przewartościować naprawdę, a nie tylko o tym gadać czy snuć jakieś iluzje, w które sami wierzyć chcemy.
Żeby nie popaść w totalną psychiczną zapaść trzeba więc działać. Moim zdaniem jak wyrzuci się ze swojego wnętrza jedną sprawę to można poruszyć w ten sposób następne i przeżyć swego rodzaju katharsis żeby ponownie poczuć tą Moc, Wszechświat, Boga, Absolut – nazwa nie ma najmniejszego znaczenia bo chodzi o jedną i tą samą cudowną energię, która chce naszego dobra i jeżeli się na Nią prawdziwie otworzymy to zadziała i przeprowadzi nas przez wszystko (do tego po naszej myśli). Modlitwa, medytacja, relaks, joga, zwykła gimnastyka, sprzątanie nawet z intencją jakąś, kontakt z przyrodą czy serca wkładanie w proste czynności i wykonywanie ich z miłością i radością – wszystko absolutnie nas do tego przybliża bo napełnia wiarą i miłością nasze serce, a co za tym idzie spokojem, że wszystko jest dobrze, wszystko jest możliwe, że jeżeli żyjemy w zgodzie ze sobą i swoimi uczuciami /przekonaniami to nagle ta droga zaczyna być widziana jako prosta i prostą się staje. Ale trzeba się przełamać, nie wstydzić mówić czasem wprost nawet czegoś, co otoczeniu nie pasuje. Nie wstydzić się okazać emocji, zapłakać – nie wiem, cokolwiek zrobić co czujemy, że zniknie ta wewnętrzna blokada i spadnie jakiś ciężar z duszy.

Jeżeli o mnie chodzi to posprzątałam cały dom mamie tam, gdzie sama nie daje rady i chęci żadnej na to nie ma (dobrze, po to jestem – żeby jej pomóc), zrobiłam to z WIELKĄ ochotą, która nagle sama do mnie przyszła, śpiewając przy tym i odwracając uwagę od trujących myśli (z którymi wcześniej walczyłam) , wspomogłam się muzyką – i tu możesz mężu się śmiać bo włączyłam Eska TV ha ha ale nie ma to znaczenia. Stopniowo pogodziłam się też, że w lesie utknęłam bo zobaczyłam, że być może tak ma być dla mojej mamy, która bardzo za nami tęskni (my za nią zresztą też) i że czasami plany muszą się trochę zmienić żeby np. ktoś inny był szczęśliwy. A druga strona wcale na tym aż tak nie ucierpi. I że tęsknota za ukochanym zajebiście ożywia związek w sposób pozytywny, czysty i dobry. Nagle można dogadać się bez kłótni, pretensji i irytacji (przynajmniej przez chwilę). Udało się ziół regularne parzenie i spijanie, a wcześniej się nie chciało – choć w zasięgu ręki były osobiście latem zbierane i suszone. Organizm się upominał z dala od apteki – do natury wręcz zmuszony. Korzyść kolejna bo cukru mi się odechciało i ćwiczyć też trochę zaczęłam, a nie robiłam skłonów ostatnio nawet. Jakoś tak bardziej kobieco się przy tym poczułam. Na lęki pewne przypomniałam sobie ich przyczynę i mimo, że jeszcze nie przepracowane do końca, sama świadomość tego,  że ktoś już o nich wie, że gdzieś już zaczęłam ten proces wyciągania spraw z PODświadomości, sprawił, że doznałam bliżej nie zidentyfikowanego poczucia spokoju i ulgi…
Październik to fajny miesiąc jednak był 🙂
W wielkim skrócie oczywiście 😉

BeaHerba

Bea Herba to ziołowa beata herbata słuchająca siebie, swoich odczuć i snów, czasem słaba, czasem czarna i mocna, bywa też kompletnie zielona i delikatna biała, niekiedy słodka i aromatyczna. Jak życie...

Możesz również polubić…

2 komentarze

  1. Pierwszy rok po narodzinaxh nie myslalam o sobie -gdy bylam na macoerzynskim. Teraz mysle ze ten czas byl mi potrzebny – takie zatopienie sie w zyciu rodzinnym, skupienie na dziecku. Pozniej wrocilam do pracy i jakos nabralam ochoty na skupieniu na sobie – wychodze sama, pracuje, realizuje sie. Oczywiscie dalej spedzajac woele czasu z rodzina ale tez i znajdujac czas dla siebie.

    1. BeaHerba says:

      O tak, czas z rodziną jest bezcenny i kocham te chwile. Trzeba też jednak myśleć o sobie, bo szczęście mamy to szczęście całej familii 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *