Szpony trójkąta bermudzkiego dopadły mnie wraz z pierwszymi dniami kalendarzowej jesieni i równo z wybiciem października jęły zataczać coraz szersze kręgi.
Dla wyjaśnienia owy trójkąt to:
łóżko, kuchnia i telewizor bądź książka 🙂
Najsilniej trzyma niedźwiedzie posłanie i gawra, w następnej kolejności koryto no i tv lub lektura, działają zamiennie przy czym przy obu tych czynnościach nad wyraz błogo się usypia…
Nadal nie praktykuję yerba maty choć obiecywałam sobie, że ją kupię bo nawyki jak się okazuje zmianie ulec mogą i jest to MOŻLIWE.
Kawy nie piję od miesięcy kilku i tu zaskoczenie ogromne, dla mnie samej oczywiście 😉 Próbowałam, miałam podejście i ochota była lecz na tym się skończyło. Zrobiłam, dobrą, nie żadną podrzędną kawinę i cóż… łyka wyplułam, a resztę wylałam. Smaku wyjątkowej ohydy dostała i przykład stanowi namacalny, że
odzwyczaić (podobnie jak w stronę odwrotną) można się od wszystkiego.
Szkoda tylko, że nie od czekolady… Może w zasadzie to ona winna być najsilniejszym ogniwem bermudzkiego trójkąta bo kusi najbardziej. A może nastrój tak parszywieje z pobudek bliżej nieznanych, że staje się pocieszycielką strapionych i w niedoli ulżyć chce…? Niedola wszak wyimaginowana, nie ma takowej, prócz tęsknoty za słońcem i latem i może tym, co sama spieprzyłam i sobie na obniżenie nastroju wymyślę… Ale to za mało co by poddawać się kakao, które to owszem pytań nie zadaje, rozumie wszystko ale dupy nie pieści… Ta rośnie w posadzie i się konwenansami nie przejmuje. Ruszyć się z łóżka/fotela/podłogi nie chce, ni wała wyżej niż pośladki naturalnie osadzone nie podskoczy, na wszelkie rodzaje sportu krzywi się niemiłosiernie i obciąża umysłowo. W ogóle na rozumie mgła się robi i logicznie myśleć nie chce, czasem ten chyba nawet zupełnie jest wyłączony. Reszta więc szaleje. Jedyny ruch na jaki mało poczciwa dupina zezwala to wyjście do sklepu 🙂 Oczywiście po pożywienie… wtedy oporu nie stawia, noo chyba, że leje i wieje, bo ani deszczu ani wiatru wyjątkowo nie lubi.
Ale nie, nie czekolady, nie odmówi… A z tą dopiero jest ambaras bo
przyszła do domu sama, nie pytana się dostała, w drzwiach stanęła i smutnym głosikiem zapiszczała:
mnnieee nieee weźmiesz… mnnieee, na bruk wyrzucisz chlip chlip… zachlipała i… się ulitowałam.
Co miałam zrobić, serce mam, wcale nie takie zawsze z kamienia, a noce już bardzo zimne. I zamieszkały hurtowe ilości czekolady w naszych skromnych progach.
Rozpoczęły wspólną egzystencję delikatnie, organicznie, na czarno z solonym karmelem, po paseczku. Później nagle z paseczków zrobiły się 2, organiczna przeszła w mleczną z całymi orzechami, po czym przemieniła się w cukierkowe białe śnieżynki i jajka wybitnej delikatności na rynek eksportowy, dla Polaka niedostępny wyhodowane, żeby mrugnąć batonami strzelającymi i wyjątkowo ekstatycznie rozpuszczającymi się na podniebieniu. Niepostrzeżenie stała się posiłkiem porannym, obiadowym i wieczornym… Nie wiadomo kiedy przebiła wszystko inne i wyszła na totalne prowadzenie. Gdzie tam do niej szpinaki i inne brukselki… Gdzie tam ma się równać inna przekąska typu jabłko czy śliwka (no, chyba, że w powidłach co to kusicielka większa aniżeli inny owoc i jeszcze 3 kilo zaprawiałam to wylizywałam).
Gdy już oblicze swe wychylać jęła z szafki niemal każdej w domostwie całym i spadać z kredensu na głowę, a w zasadzie prosto w usta, do łóżka pchać się na trzeciego,
powiedziałam stanowczo: DOŚĆ! przegięłaś! z domu won!
I tu nastąpiła oficjalna eksmisja z terenu mieszkalnego do… komórki. Serce wydać jej bowiem do dalszej adopcyji nie pozwoliło, miłość i przywiązanie górę wzięły, ale co z oczu to jednak trochę z tego mięśnia czerwonego też. A trójkąt bermudzki silnie ze sobą powiązany, za daleko od żadnej części dupsko oddalać się nie chce, więc wieczorowo-nocną porą jakiejś tam komórki nie przychodzi jej do głowy odwiedzać. Lenistwo czasami ma jednak skutek, jak się okazuje nade wyraz pozytywny 🙂 A psa nie ma to i nagle dupa siadła, okrzepła, nie wyrywa się nie proszona i inwencyją większą nie grzeszy.
Konkluzyja
jest więc taka, że nie ma co się tępić za słabości, obrażać na nie i krytykować, bo one w każdej chwili mogą się zamienić w nadprogramowe dobrodziejstwo 😀 I obrażane srogo lenistwo też pożytek przynieść może. Takie wybluzgane, na obrzeżach psychicznej egzystencji, niechciane i poniewierane, a tu proszę… jaka niespodzianka 😉 Bądźmy więc dla niego łaskawsi, pozwólmy trochę sobie poleniuchować bo czasem nie wiemy od jakiej nas to uchronić zguby może 😀 YO
To samo drzewo, które jest na początku tekstu, na koniec paździerza wygląda już tak, jak powyżej 🙂 Zima będzie się ciągnąć ale nie ma to znaczenia o tyle, że jak jest kasa i wszyscy razem to nic straszne nie jest 🙂 Osobiście kocham tą naszą zmienność pór roku, jedynie że gdyby było cały czas lato może mózg udałoby się trochę oszukać i nie odczuwałby takiego przemijania, nostalgii i nadmiaru romantyzmu co to potrzebny czasem jest jak ta sławetna dziura w moście 🙂
haha dobre 🙂 ale dupa chyba nie ma powodu do zmartwień z tego co widze na zdjęciach 😀 chyba ze kobiety widzą inaczej co jest dość prawdopodobne bo często doszukują się u siebie minusów, a nie ma po co 🙂 pozdrawiam !
no tak, coś w tym jest 😉 dziękuję i pozdrawiam również 🙂
Mnie chyba jako jedynej ten jesienny nastrój nie dopadł 😁
Jesień ma to do siebie, że nasze słabości nas dopadaja i nie chcą odpuścić😀
Czasami wręcz świadomie pielęgnuje niektóre swoje słabości, często dają mi sporo siły w codzienności. 🙂
A dupa rośnie po cichu 😉
dokładnie tak ! litości nie ma 😉
Oj,ta czekolada i mnie zwodzi na manowce. Podjadam krakersy z kremem czekoladowym, ale już dość. Twój tekst miał zbawienny wpływ na mnie i odstawiam, przynajmniej na razie. Staram się poza tym znaleźć dobre strony jesieni. Książka i łóżko na pewno, ale ale u mnie też joga i spacer, bo mam przecież Pociechę. Przy niej lenistwo mi dalekie, bardzo. Muszę ruszać swoją dupą niestety i stety, bo tak nie przytyję strasznie. Mam nadzieję.
Aniu cieszę się, że Cię zainspirowałam 🙂 O tak, pies to był cudowny pretekst do ruszenia dupy z kanapy i wyjścia na powietrze, teraz bez mojej ukochanej biegam ale też nie zawsze i przymusowe kilometry z młodym zaliczam, zawsze coś 🙂 Pozdrawiam serdecznie 🙂
Dowiedziałam się ciekawych informacji, dziękuję 😘
Trójkąt bermudzki dopadł także i mnie…
uuu to powodzenia 🙂
Słabość niejeden raz stała się siłą 😉
dokładnie!
chyba dużo osób w jesień ma podobny problem:D
może to jest nawet pocieszające haha
Dobrze powiedziane, można odzwyczaić się od wszystkiego. Czasami przypadkiem, niechcący 🙂 U mnie to samo z kawą, ponad pół roku nie piję choć kiedyś wypijalam 3 dziennie 🙂
mi w skrajnych momentach też się zdarzało, np. jak pracowałam po 12 godzin dziennie… ale okazało się, że mój organizm wcale kawy o dziwo nie potrzebuje 🙂
Czasami trzeba sobie pozowolić na zwolnienie tempa – a długie jesienne wieczory ku temu wyjątkowo sprzyjają 🙂
U mnie nie ma trójkąta, ale jest duet: łóżko i książka 🙂
Fajnie czasem tak zasiąść na kanapie z tabliczką czekolady i niczym się nie przejmować. Lubię jesień pod tym względem, bo pozwala zwolnić tempa na chwilę.
Pięknie powiedziane “czasem” 🙂 zdecydowanie mniej fajnie jak to czasem zamienia się w codziennie, a codziennie w tydzień lub dwa 😉
Lepsza Twoja organiczna mleczna, niż moje całkiem nieorganiczne jeżyki, które mnie wczoraj napadły w sklepie! 🙂
haha no tak 😉 ale jeżyki są wyjątkowo pyyyszne 😀
Hej, hej! Jak tej kawy się odzwyczaić? Też bym chciała skutecznie, choć nie zaczęłam. Najgorsze są chwile w pracy, gdy przechodzę obok kuchni i czuję jej świeże zmielone ziarna…
Co do dupy – całkiem OK. Czepiasz się z rozpaczy na oczy Ci się rzuciło.
Ściskam serdecznie i do miłego! :*
Właśnie Sylwia, najtrudniej zacząć 🙂 Ja piłam większość życia i kompletnie tego sobie nie wyobrażałam, a okazało się takie proste 🙂 Zamieniłam na miętową herbatę i zieloną z żeńszeniem, bo on pobudza jak kawa i takie herbatki można wypić tylko 2 dziennie 🙂 polecam 🙂 A dupa, hmmm czepiam się ale to stare zdjęcie, na początku czekoladowej, wspólnej drogi cóż… podrosła niestety trochę 😉 Ściskam i dziękuję za odwiedziny 💛💛💛
To wąchaj kawę. Albo kup sobie cukierki kopiko. 🙂 Albo zapach kawowy do auta. A poza tym, dlaczego chcesz się od niej odzwyczaić? Kawa jest super 😉
Kawa nie jest taka super. Kofeina rozkłada się 12 godzin w wątrobie i ogólnie nie działa tak zbawiennie na nasz organizm jak się powszechnie wydaje. To toksyna 🙂 Lepiej zamienić ją na żeńszenia, yerbe albo wodę z solą kłodawską czy miętową herbatę. Też działają pobudzająco 🙂
Kawa nie jest taka super. Kofeina rozkłada się 12 godzin w wątrobie i ogólnie nie działa tak zbawiennie na nasz organizm jak się powszechnie wydaje. To toksyna 🙂 Lepiej zamienić ją na żeńszenia, yerbe albo wodę z solą kłodawską czy miętową herbatę. Też działają pobudzająco 🙂
Znam aż za dobrze ten trójkąt bermudzki 😉 i nawet z wielką przyjemnością w niego wpadam 😉
Jeszcze się taki nie urodził, co by dupie udowodnił szkodliwość czekolady 🙂 Zapowiadają srogą zimę – trzeba robić zapasy!
Moja mi to udowodniła bezwzględnie sama osobiście. Jest po prostu większa czym doprowadza mnie do wkurwu totalnego 🙂 Więc dieta, dieta i zero cukru 🙂
Mam ten sam problem z czekoladą… A jak wyrzucam za drzwi, to wraca oknem.
Jesienne zmagania duszy, bardzo lubię ten okres, mimo wszystko wzmacnia mnie. 🙂
Ja mam takie etapy – że najpierw długo na słodko i na czekoladowo, a potem rapem mnie od tej czekolady odrzuca i jem tylko wszystko, co pikantne . Jak widać wszystko się może z czasem znudzić 😉
Fajna nazwa, mnie z Trójkąta Bermudzkiego wyrywa synek, dla niego dzień bez spaceru to dzień stracony, więc nie wiem jaka pogoda za oknem to muszę się zmierzyć z wyzwaniem.
super i świetnie 🙂 trochę się wyrwałam z jego szponów, na szczęście, ale teraz święta więc kilosy mnie atakują 🙂
Ja się skutecznie pozbyłam czekolady, bo się na nią uczuliłam. Ale po takich ilościach, wcale się nie dziwię 🙂